niedziela, 3 lipca 2022

JEDLNIK - TROSZCZYNA - PONIATÓW

 

    
    A gdzież to tak pięknie? To punkt widokowy Jedlnik przy Autostradzie Sudeckiej nad Gniewoszowem. Miejsce pomyślane dla zmotoryzowanych, będących w podróży po ziemi kłodzkiej. Po drugiej stronie Kotliny Kłodzkiej Grupa Śnieżnika m.in. z Suchoniem, Czarną Górą i Śnieżnikiem. Warto zatrzymać się tu na chwilę.

    Ja zatrzymałem się tu na dłużej, gdyż stąd zaczynam kolejną sudecką pętelkę. Przy miejscu postojowym usytuowana jest pamiątkowa tablica w hołdzie wojskom Jana III Sobieskiego z okazji 320 rocznicy Odsieczy Wiedeńskiej.

    Przede mną blisko cztery kilometry z buta Autostradą Sudecką, tak jak prowadzi szlak żółty. Na szczęście ruch kołowy nie jest duży i da się wytrzymać. Pagórek po lewej to Miłoń, zwany też Dęboszem.

    Miejscami z drogi widać kolejne pasma sudeckie; są Góry Bardzkie i Złote a wśród nich Ostra Góra, Kłodzka Góra i Jawornik Wielki. W kotlinie widoczne są zabudowania Bystrzycy Kłodzkiej.

    Bliżej Przełęczy nad Porębą zmienia się horyzont z dalekiego na bliższy i teraz można podziwiać Jagodną - jej najniższy, południowy wierzchołek.

    A tuż obok dużo niższa Troszczyna, w okolicy której będę się wkrótce kręcił podczas tej przechadzki.

    Skrzyżowanie dróg przy Przełęczy nad Porębą. Nawierzchnia nie jest mocną stroną Autostrady Sudeckiej w tym rejonie. Jadąc ze Spalonej można wytelepać się na dziurach jak kiedyś w dyliżansie. A w oddali gdzieś tam spokojnie wystają Jawornik Wielki i Suchoń.

    Trzymając się szlaków musiałem dojść do rozdroża Pod Jagodną, łączącym tę moją wycieczkę z poprzednią, aby zachować ciągłość.

    I teraz kierunek południowy, wokół Troszczyny, czyli nieoznaczonymi, zarośniętymi wąskimi ścieżkami, jak również szerszymi trawiastymi. Grunt, że nie ma chaszczy na drodze.

    Na skraju lasu jest niezły punkt widokowy, skąd można dostrzec śnieżnickie wierchy, jak sam Śnieżnik, Mały Śnieżnik z Goworkiem, Puchacza, Trójmorski Wierch i Jasienia a nawet widoczna jest Podbělka. Na pierwszym planie Miłoń.

    Dróżka obiegająca Troszczynę od zachodu, przebiega przez siodełko pomiędzy nią a Jagodną, na którym znajdują się zestaw wypoczynkowy oraz zabytkowy świątek.

    Niegdysiejsi artyści, czy też rzemieślnicy, sporo uwagi poświęcali formie, ich sakralne dzieła były bogato zdobione i absorbowały detalami, czego nie można powiedzieć o niektórych współczesnych.

    Po drugiej stronie Troszczyny dróżka dobiega do Przełęczy nad Porębą, którą już drugi raz mijam podczas tego spaceru. Przełęcz ta oddziela Troszczynę od widocznego Miłonia.

    I znów jestem na szlaku, tym razem tylko niebieskim, który od przełęczy jeszcze przez dwieście metrów biegnie asfaltem. Na wprost Anenský vrch w Górach Orlickich.

    Niby czekałem na ten moment, ale jednak czułem się zaskoczony, gdy szlak nakazał mi gwałtownie skręcić.

     Bo działo się to w miejscu mało oczywistym. Wysoka po pas trawa i zwarte krzaki nie zachęcały zbytnio do wkroczenia na tę ścieżkę. Lecz cóż, zdaję się na łaskę szlaku.

    Po kilkudziesięciu metrach trawę zastąpiły równie wysokie pokrzywy, co stymulująco wpłynęło na szybkość mojego marszu.

    Na zarośniętym zboczu można jeszcze ujrzeć resztki po jakichś zabudowaniach. Poniatów (daw. Peucker) miał niegdyś dużo więcej gospodarstw niż dziś. Obecnie jest to raczej wieś letniskowa.

     Poniatów położony jest w dolinie bezimiennego potoku a droga przezeń przebiegająca nie jest utwardzona bitumicznie, zatem można rzec, że jest to zapomniana wioska. Ale kapliczka w stylu góralskim przy drodze jest.

    Podchodząc wyżej, za plecami zaczynają wyłaniać się coraz dalsze krajobrazy, gdzie dominują wierzchołki Gór Orlickich; Anenský vrch, Mezivrší, Komáří vrch. Przy drodze agroturystyka Dom na Dęboszu, z charakterystycznym żółtym dachem.

    Przy szemrzącym potoczku usytuowane jest "piknikarium" z małą infrastrukturą dla biesiadników, którzy akurat przejawiają chęci konsumpcyjne i relaksacyjne. Jakże nie skorzystać?

    A w pobliżu Derkaczowa Kotlina, gospodarstwo agroturystyczne, które w opinii jego gości na "Google Maps", posiada ocenę 5/5 wśród wszystkich pięćdziesięciu, co jest ewenementem.

    Po przeciwległej stronie doliny jest góra, która wielokrotnie przewijała się podczas tej wycieczki, czyli Dębosz albo Miłoń. Jak kto woli.

    Droga pnie się coraz wyżej i powoli odsłaniają się coraz większe przestrzenie, a że lasy nie zasłaniają, bo wokół łąki, to robi się optycznie coraz przyjemniej.

    Zza morza pożółkłych traw, wyłaniają się dwie wyspy należące do archipelagu Masywu Śnieżnika, są to Śnieżnik i Mały Śnieżnik jak zwykle z Goworkiem.

    Z innej strony znany już Miłoń i kawałek Jedlnika, z którego południowego stoku zaczynałam tę wędrówkę. Oznacza to, że koniec pętli już blisko.

    A tu łysy Jedlnik, bądź Jedlik, co też jest poprawnie, kuszący swoim "bezdrzewiem" do zdobycia go, ale jakoś nie uległem.

    Dobijam do Autostrady Sudeckiej z okienkiem na jakieś garbiki. Załapały się: Trójmorski Wierch, Jasień, Urwista i Jeřáb.

    Rzucam okiem na przeciwną stronę, gdzie ścieżka prowadzi na Gniewosza, ponieważ tedy będę szedł podczas następnej wycieczki.

    I ostatnie kilkaset metrów "autostradą", na której lepiej zbyt dużej prędkości nie rozwijać, bo w nawierzchni czają się różne niespodzianki.

    Dziesięć kilometrów pyknęło i czas myśleć o następnej eskapadzie, którą mam już zaplanowaną. A tymczasem jeszcze rzut oka na przestworza.


 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz