niedziela, 23 sierpnia 2020

FEISTŮV KOPEC

 


              
             Czas na Pogórze Orlickie. Tereny na południe od drogi krajowej nr 8 są mi mniej znane, nie wiedziałem czego się spodziewać, zatem wyruszyłem z wielką nadzieją na miłe wrażenia i z lekkim niepokojem wędrówki w nieznane.
        Punktem wyjścia stał się Lewin Kłodzki, wieś z Rynkiem (Plac Tadeusza Kościuszki), gdyż przed 1945 rokiem posiadała ona prawa miejskie. Nie rozczulam się jednak nad centralnym placem, gdzie znajduje się Pomnik Bohaterów, tylko od razu pędzę na szlak. Konkretnie czarny.

    Kierunek południowy obieram na ulicy Nad Potokiem.

    A tym potokiem jest Klikawa, wpadająca tuż za granicą w Czechach do Metuje.

    Kawałek wyżej, na potoku, znajduje się zalew, choć właściwie są to trzy zbiorniki. Jest to miejsce rekreacyjne.

    Jest tu restauracja, domki wypoczynkowe, kąpielisko. Pomimo okresu wakacyjnego, nie widzę tutaj większego ruchu, ledwie kilkoro spacerowiczów. Na horyzoncie wystaje góra Szubieniczna.

    Lasek Miejski to nazwa ulicy biegnącej z Lewina w kierunku Kotła, ale również obszaru, który można by nazwać przysiółkiem. Znajduje się tutaj barokowa kaplica św. Jana Nepomucena. Ponadto przy drodze mieści się Ośrodek Wypoczynkowy "Maria".

    Zaraz za kaplicą szlak czarny skręca w krzaki a konkretnie na Kalwarię, którą można obejść, jak również zwiedzić w całości zakosami, stacja po stacji.

    Droga krzyżowa pochodzi z 1894 roku a ufundował ją z własnych pieniędzy pustelnik Benedikt Seidel, będący strażnikiem pobliskiej kaplicy. Ta i inne ciekawe historie opisane są na tablicy przed wejściem na Kalwarię.

    Następnym, wartym odnotowania miejscem na trasie jest rozdroże, gdzie zbiegają się szlaki. Jest stąd dobry punkt obserwacyjny na okolicę. 

    Pogoda nie pozwala cieszyć się zbyt dalekimi obserwacjami, więc dobrze dostrzegalna jest tylko bliska okolica, głównie Wzgórza Lewińskie. 

    Bardziej na zachód - Taszowskie Górki.

    Kolejnym przystankiem jest kaplica w Jerzykowicach Małych, powstała prawdopodobnie w II połowie XVIII wieku. 

    Głównym motywem dewocyjnym wewnątrz budowli jest Pieta. Kaplica została odnowiona w 2005 roku.

     Samą wioskę szlak czarny tylko muska, bo ucieka na samym początku od razu pod górę, w stronę granicy. A znad Jerzykowic Małych widoczek nielichy na Góry Stołowe i Wzgórza Lewińskie.

    Po przeciwnej stronie pobliska góra Pańszczyca.

    Dalszy marsz do granicy prowadzi już tylko lasem, gdzie ktoś, być może w euforii spowodowanej pobytem na łonie przyrody, ułożył kamienne equilibrio.

    Rozdroże przy samej granicy, oznajmia swoimi drogowskazami, że tutaj należy przekroczyć rubież, chcąc znaleźć się na czeskim kopcu.

    Po kilkuset metrach deptania czeskiej ziemi, staję przed imponującej wysokości wieżą widokową. Naturalnie nie jestem tu sam, co chwilę jakieś grupki dochodzą na szczyt.

    Rozhledna Feistův kopec ma 30 metrów wysokości, co na tle innych wież w Sudetach, brzmi okazale. Więcej informacji o tej konstrukcji mieści się na tablicy obok.

    Przy wieży, pomiędzy ławkami, znajduje się drewniana rzeźba króla podziemnych skrzatów Gór Orlickich (král permoníků). Jego charakterystycznym znakiem rozpoznawczym jest złota korona (tutaj srebrna) osadzona na niskiej czapce z pomponem oraz magiczny srebrny młotek na złotej rękojeści a także kapcie z pomponem.

    Przed wejściem na schody trzeba zmierzyć się z bramką, podobną do tych, które zainstalowane są przed wejściem na stadion. Chodzi o automatyczną kontrolę ilości ludzi na platformie, oczywiście ze względów bezpieczeństwa.

    Z platformy widoki należyte, po wschodniej stronie widać zachęcającą górkę oddaloną ledwie o kilometr. To Pańska Góra (Panský kopec), leżąca na trasie granicznego szlaku. Za nią Hraničný les a jeszcze dalej Graniczna.

    Na południu Ostružník, Vrchmezí, czyli Orlica i Polomský kopec, wszystko oczywiście w Górach Orlickich.

    Zachodni stok Feistově kopci, to stok narciarski. Kawałek dalej jest piękny zielony areał, to przygraniczne tereny w okolicy Kościelnej Góry, gdzie jeszcze podczas tej wycieczki się zjawię.

    I widok północny ze Skalniakiem w tle.

    I rozhledna z innej perspektywy, schodząc do Olešnice v Orlických horách.

    Kostel sv. Maří Magdalény ogarniam tylko przelotnie, choć żałuję trochę, że nie zajrzałem na przykościelny cmentarz, bo one zawsze wiele mówią o lokalnej historii.

    Szlak przecina raz asfaltową drogę, by niżej na nią trafić i biec tak aż do granicy. Wypatrzywszy odbijającą dróżkę w las skręciłem w nią i idąc oczekiwałem co się wydarzy. Dotarłem spokojnie do jakiegoś domku w lesie, zamkniętego jednak na cztery spusty.

    I tu niestety nastąpił rozdźwięk z mapą, dalej żadnej ścieżki nie było, tylko chaszcze. Nie powstrzymało mnie to jednak od parcia pod górę we wcześniej zaplanowane miejsce. I dopiąłem swego. Wylazłem na bezleśną wierzchowinę, skąd mogłem nacieszyć wzrok sielskim krajobrazem. Najbliżej wzniesienie Stenka a na horyzoncie dominuje Orlica.

    Idąc wzdłuż granicy okazało się, że jestem na górze Panský vrch (637 m n.p.m.), skąd podziwiam pobliskie wzgórza.

    Po polskiej stronie znajduje się wierzchołek tejże góry i nosi on nazwę Kościelna Góra (542 m n.p.m.).

    I jeszcze widok na Feistův kopec.

    Dawne turystyczne przejście graniczne Taszów/Olešnice v Orlických horách. Tutaj warto sobie usiąść, wyciągnąć prowiant z plecaka i cieszyć się chwilą.

    Odchodząc od granicy, za czterysta metrów byłem na jedynej drodze dojazdowej do Taszowa, wioski mającej obecnie charakter letniska dla osób chcących się zaszyć przed światem, ceniących sobie ciszę i spokój. Przy drodze krucyfiks z pozdrowieniem na cokole w czterech językach.

    Kawałek dalej kolejny krzyż, ten bez figury ukrzyżowanego, z ozdobnym cokołem ze św. Antonim z dzieciątkiem.

    Wędrówka Wzgórzami Lewińskimi to wspaniałe przeżycie; piękne łąki, przestrzenie, widoki. Właśnie spacer w takiej scenografii u takiego łazigórka jak ja, wyzwala uwalnianie się endorfin. Na wschodniej stronie m.in. Grodziec z Grodczynem i Gomoła.

    Przed twarzą Taszowskie Górki.

    Za plecami Góry Orlickie z Orlicą.

    I kolejny świątek przy szlaku, tym razem sam cokół z reliefami na licach. 

    I znów przemarsz łąkami a pod stopami można dostrzec czasem jakaś ciekawą roślinkę. Dziewięćsił bezłodygowy.

    Graniczna góra Borowa (701 m n.p.m.) widziana ze szlaku na Taszowskich Górkach.

    A z Taszowskich Górek schodzenie już do Lewina. Najpierw jednak mijanie górą Krzyżanowa. Ciekawa sprawa jest z nazwą wsi, gdyż przed II wojną światowa nazywała się Kreuzdorf, natomiast w XIX wiecznych mapach widnieje nazwa o korzeniach słowiańskich a mianowicie Krzischnei.

    Jeszcze widok na Szubieniczną.

    I w końcu Lewin Kłodzki.

    W sumie pokonanych 12,5 km.



    



     
 

 








niedziela, 2 sierpnia 2020

SUCHO, ŁYSO, GOŁO






 

    To była jedna z tych wycieczek, które pamięta się długo. Bo Góry "dzikie" Bialskie, bo większość trasy poza szlakiem, bo długa, bo znaczna ilość atrakcji w postaci ciekawych, głównie mało znanych miejsc, bo pogoda dopisała, bo kameralnie.
    Rano nad zalewem w Starej Morawie, leżącego u stóp Janowca i Krzyżnika, ruch jeszcze niewielki. Mało ludzi i przede wszystkim samochodów, więc problemu z parkowaniem nie ma. Ale ja nie przyjechałem się byczyć nad wodą, tylko korzystać z uroków okolicznych gór.

    Idąc wzdłuż Morawki znajduję się jeszcze w Masywie Śnieżnika. Widok tutejszych wierzchołków będzie często mi towarzyszył podczas rajdu po Bialskich. Charakterystyczny stożek Młyńska ułatwia rozpoznanie tej góry.

    Przed sobą natomiast widzę już wierch pierwszego celu tej wyprawy, którym jest bialski tysięcznik Suszyca.

    Przekraczam mostem drogowym Morawkę i tym sposobem wstępuję w Góry Bialskie.

    Kawałek dalej od drogi na Bolesławów odbija pod górę bita Sucha Droga i tu zaczyna się właściwa przygoda.

    Wystarczyło tylko kilkadziesiąt kroków, by przed oczami zrobiło się pięknie; Snieżnik, Młyńsko, kawałek Żmijowca, Rudka i Janowiec.

    Sucha Droga to dawna Forstmeister Bachmann Strasse, czyli Droga Nadleśniczego Bachmanna, licząca 6,1 km długości i łącząca Starą Morawę z Wielkim Rozdrożem. Wiedzie przez większość biegu lasem, choć trafiają się miejsca widokowe, na których przystaję nieco dłużej. Na pierwszym planie dwuwierzchołkowa góra Zawada, na stoku której widać zabudowania Bolesławowa.  

    Kolejny widoczek, ale tym razem w przeciwnym kierunku, znajduje się nad tzw. Patelnią, przynajmniej tak określa tutejszą górską łąkę jedna z map. W dole Młynowiec, najbliższa góra to Sowia Kopa, za nią widać Stronie a na horyzoncie najbardziej wybija się Jawornik Wielki w Górach Złotych.

    Im bliżej wierzchołka tym więcej lasu i podziwianie dalszych krajobrazów odbywa się tylko przez prześwity. Śnieżnik.

    Aby ostatecznie zaatakować Suszycę (daw. Dürrer Berg), muszę zejść z Suchej Drogi i po trawiastej dróżce pokonywać ostatnie 750 metrów. Najpierw przed sobą mam Czernicę. 

    Później diametralna zmiana kierunku i wejście na szczyt. Zarośnięty, same choinki i krzewy borówek, zero widoków, ciasno.

    Na szczęście jest tabliczka, więc nie muszę łazić po chaszczach i próbować odnaleźć jakiś znacznik. Według różnych źródeł wysokość góry różni się od siebie. Podawana najczęściej 1047 jest przy punkcie pomiarowym nie znajdującym się w najwyższym miejscu. W mapie Geoportalu najwyższe wskazanie jest prawie 1049, według linii hipsometrycznych tejże wynika, że jest ciut powyżej 1050, natomiast Wikipedia podaje 1053 m n.p.m. i mam nadzieję, że jest to poparte jakimiś rzetelnymi pomiarami.

    Ruszam dalej grzbietem na południe, na następny wierzchołek. Po drodze, rzec by można na przełączce, trafia się leśna polana zwana Jawornicką Łąką.

    Kolejnym wierchem, który mam po drodze, jest ten centralny i zarazem najwyższy spośród kilku, na tym wygiętym w rogal grzbiecie. To Sucha Kopa mierząca ok. 1063 m n.p.m. 

    Tabliczka pokazuje zupełnie inną wysokość, która bardziej pasuje do następnego wierzchołka, choć tak naprawdę określenie najwyższego punktu w terenie nie jest tu takie oczywiste.

    Dróżka dalej zmienia kierunek i wiedzie bardziej na wschód a dzięki pomocy GPS-u orientuję się, gdzie mniej więcej znajduje się następny, bezimienny wierzchołek. Jest to w okolicach niedużej polany, ale niestety przy drodze nie zauważyłem żadnego znacznika a szwendać się po lesie i tracić czas na poszukiwanie czegoś, co nie wiadomo czy istnieje, nie uśmiechało mi się, szczególnie, że przede mną jeszcze długa droga.

    Niespodzianką dla mnie był widok tabliczki na kolejnym bezimiennym wierchu. Jak się okazało ktoś go nazwał i mimo, iż nie jest to oficjalne miano, przynajmniej jest oznaczenie.

    Świdnica brzmi dosyć znajomo, szkoda jednak, że nie pomyślano o nazwie wpisującej się w tutejsze "suche" klimaty, bo przecież jest Suszyca, Sucha Kopa, po północnej stronie przebiega Sucha Droga a pięćset metrów stąd na wschód jest Sucha Przełęcz.

    I ostatnie, skrajne wzniesienie, znajdujące się w miejscu o nazwie Polana Owczarska. 

    Ktoś je nazwał Szaga i tabliczkę z tym tytułem umieścił na przydrożnym drzewie.

    Grzbiet "rogala" opada ku Wielkiemu Rozdrożu, które - sadząc z ukształtowania terenu -  jest chyba przełęczą. Jest to taki śródbialski hub drogowy.

    Następny punkt programu to Czernica, jak do tej pory jedyna góra w Bialskich z wieża widokową. Nie wchodzę jednak na nią normalnie, po szlaku, ale od południa, najpierw wstępując na drogę o dawnej nazwie Alter Grenz-Weg. 

    Wiadomo, że na południowym stoku jest chatka, niestety nie zauważyłem od drogi żadnej ścieżki prowadzącej do niej a, nie chcąc szastać czasem, dogłębnych poszukiwań nie czyniłem. Wgramoliłem się bez ceregieli długą prostą na szczyt.

    Dopiero tutaj spotkałem pierwszych ludzi na swej drodze, których ilość w nadmiarze kompensowała mi ich dotychczasowy niedobór. Z ostatniego piętra tej drewnianej konstrukcji można liczyć na caca widoczki 360. Na dalszym planie Masyw Śnieżnika  a w nim: Sušina, Snieżnik, Czarna Góra, Suchoń a bliżej widoczny grzbiet z Suchą Kopa i Suszycą.

    Tutaj blisko jest Rudawiec a na horyzoncie Hrubý Jeseník a w nim m.in. Šerák. Keprník, Vozka.

    Rychlebské hory: Studniční vrch, Sokolí vrch, Łupkowa, Kowadło, Płoska, widoczna także Biskupia Kopa w Górach Opawskich.

    Nadal Góry Złote, z tym, że tutaj mniej znane szczyty, m.in. Špičák i Gierałtowska Kopa.

    Pobliski masyw z Siekierzą, Gołogórą i Łyścem, który będzie jednym z następnych etapów tej wycieczki.

    Z Czernicy dość niepewnymi dróżkami pędziłem w pożądanym kierunku, nie wiedząc, czy nagle się któraś nie skończy. Gołogórę i Siekierzę miałem już na wyciągnięcie reki.

    Najpierw jednak znalazłem się na Bialskiej Pętli, wyasfaltowanej arterii, pod którą przepływał na drugą stronę potok Średnik, nieco niżej łączący się z Przednikiem.

    Obydwa połączone już potoki spotykam w dalszej drodze, a jako jedno zwą się teraz Kobylica.

    Trawersując Bialską Pętlą Siekierzę, nazywaną też Gołogrzbietem, można dostrzec na północnym stoku jakieś skały. To Trzy Siostry, na których zaraz będę.

    Mijając pierwszą skałę-siostrę, jeszcze nie wiem, że ona ma jakieś imię.

    Dowiaduję się o tym od ławki, która znajduje się miedzy skałami. Tak więc pierwsza była Rzepicha.

    Drugą siostrą jest Libusza.

    I trzecia Olga.

    Pewnie na oględzinach z dołu tych skał by się skończyło, ale zaintrygowało mnie to, że na wierchu tej pierwszej przebywali jacyś ludzie. Poczekałem chwilkę aż zejdą i sam zacząłem się na nią wspinać. Trochę ryzykowny krok, bo to dość wysoko a cywilizowanego dojścia na górę nie ma.

    Kiedy znalazłem się na górze, uznałem, że warto było. W dole ławeczka z moim plecakiem.

    Gierałtowska Kopa i Czartowiec - między innymi.

    Grzbiet graniczny Gór Złotych; Bukowa Kopa, Czernik, dolina Białej Lądeckiej w Gierałtowie.

    Pomniejsze góry na północy; Sowia Kopa, Wilcza.

    Wierzchołek Siekierzy.

    Starą Droga Kresową a potem intuicyjnie przedostałem się na sąsiedni wierch, którym jest Łysiec (964 m n.p.m. - daw. Kahler Berg). Ze szczytu piękna panorama na siedząco.

    Śnieżnik, Czarna Góra, Suchoń, ale też Średniak, Jaworowa Kopa, Młyńsko.

    Najwyżej położone miejsce na Łyścu. Takich skałek i kamieni jest tu mnóstwo.

    Wierzchołek jest odsłonięty a ta łysina jest wielkim atutem tej góry.

    I w miarę łagodnie przechodzę na sąsiada mierzącego 980 m n.p.m. Według mapy, od skrzyżowania do szczytu jest około 50 metrów.

    Niestety nigdzie nie dostrzegłem żadnego znacznika ani tabliczki. Nie ma nawet jakiegoś charakterystycznego obiektu na wierchu Gołogóry. Po prostu dróżka przeprowadzająca przez wzniesienie i do tego bez widoków.

    Licząc, że ścieżki, którymi schodziłem, nie skończą się nagle gęstwiną, parłem przed siebie w obranym kierunku aż znalazłem się na Przełęczy Dział. Tu spotyka się wiele dróg i wystarczy tylko wybrać tę odpowiednią.

    Jako że już najwyższy czas wracać do Starej Morawy, wybrałem schodzenie serpentynami do Młynowca Bialską Pętlą. Po drodze w oczy rzuciła mi się biała tablica na zboczu. 

     Tablicę tę ustawili członkowie Towarzystwa Przyjaciół Doliny Białej Lądeckiej "Kruszyka" ze Starego Gierałtowa, a poświęcona jest księciu pruskiemu Fryderykowi Henrykowi Hohenzollernowi. Marmurowy kamień postawiono w 2015 roku w miejscu, gdzie na starych mapach niemieckich widnieje nazwa umieszczona na tymże.

    Trawers Jawornika Kobylicznego jest bardzo kręty, aż w końcu droga schodzi w głęboką dolinę Młynówki.

    Z biegiem potoku wpadam do Młynowca, który w roku 2011 (wg Wikipedii) miał 22 mieszkańców.

    Najkrótsza droga z Młynowca do Starej Morawy przebiega przez niewielką przełęcz w okolicy "Patelni", łąki nad którą stałem na początku tej wycieczki. I tam też się udaję. Znad Młynowca widok na Łyśca i Gołogórę.

     Po drugiej stronie Czarna Góra, Rudka i Janowiec.

    I oto dotarłem do Suchej Drogi, którą zaczynałem tę ponad ośmiogodzinną, fascynującą wędrówkę po Górach Bialskich.

    Zalew już widoczny, zatem wyprawa ma się ku końcowi. Zrobiłem blisko 26 kilometrów, ale odwiedziłem tyle ciekawych miejsc, że nie miałem prawa narzekać.