sobota, 14 grudnia 2013

ŽALTMAN






   Radvanice to wioska w Czechach wciśnięta między Góry Jastrzębie a Zawory, którą wybrałem sobie na miejsce startu (i mety) wycieczki na Žaltmana. Mimo, iż to połowa grudnia to śniegu wydaje się być niewiele, co może ułatwić nieco stąpanie. Przynajmniej tak pomyślałem.
    Ruszyłem czerwonym szlakiem mijając kościół Jana Chrzciciela z 1899 roku, zwracający na siebie uwagę piękną elewacją, i stojącą obok kolumnę MB z 1865 roku.

   Szeroka, bita droga wprowadza mnie do lasu stopniowo zmieniając wysokość na większą.

    W pewnym momencie szlak opuszcza komfortową arterię i kieruje mnie na zaśnieżoną ścieżkę. No cóż, nie zawsze musi być lekko.

    Po kilkuset metrach dochodzę do osady Paseka, gdzie świat już nie jest taki wyraźny. Miejsce jest przepięknie położone i o innej porze roku musi być tu wspaniale. Niestety tego dnia niewiele widać.
Pierwszą mijam chałupę Vena.

    Zatrzymałem się na chwilę przy drogowskazie obok chaty Čepelka, gdzie spotkałem człowieka z brodą, być może gospodarza, który na wieść, że zmierzam na Žaltmana w taką pogodę, zaproponował  bym wstąpił napić się piwa a Žaltmana i widoki z niego to on pokaże mi na zdjęciach. Chociaż aura była niesprzyjająca, ów wesoły człowiek spacerował odziany w koszulkę z krótkim rękawem podczas gdy ja przy nim wyglądałem jak przybysz z Afryki.

     Trochę wyżej kolejna gospoda - Jestřebí bouda. Ach ta Paseka, ale kusi.

    Zostawiam polanę i ruszam do lasu zielonym szlakiem grzbietem Gór Jastrzębich, który usłany jest lekkimi bunkrami zwanymi rzopikami.

    Czechosłowackie umocnienia obronne były budowane w latach 30-tych poprzedniego stulecia. Jak znam historię to myślę, że niepotrzebnie.

    Spacer po zmarzniętym śniegu wcale nie jest łatwy, trzeba bardzo uważać. Warunki na górze jakże odmienne od tych na dole, gdzie śniegu jak na lekarstwo. Po około kilometrze dochodzę do miejsca, gdzie odbija na szczyt góry szlak dojściowy.

    Podejście trwa krótko choć w tych warunkach łatwe nie jest i po chwili przed oczami ukazuje mi się biało-czerwona, metalowa konstrukcja.

    Na górę tej wieży prowadzą schody pokręcone niczym kod DNA.

    A z platformy powinny zachwycać przebywającego tu obserwatora urzekające krajobrazy.

    Jakby to powiedział sportowy komentator radiowy: "Co za emocje, szkoda, że Państwo tego nie widzą". Piękna mgła.

    Wiatr skutecznie skrócił do minimum mój pobyt na rozhledně, powróciłem do szlaku i ruszyłem dalej. Kolejne bunkry odprowadzałem wzrokiem mijając je co chwilę. Następnym miejscem mojego postoju było rozdroże Bílý kůl czyli biały słup.

     Ciekawa, nowa wiata czy też altana gdzie można komfortowo grillować na pewno warta jest uwagi i zapamiętania.

     Wędrując dalej zielonym szlakiem natrafiam na przeszkodę na środku drogi i rozmyślam co by było gdyby... Taki konar swoje waży.

     W dalszej wędrówce zaglądam jeszcze do do wiaty leśników znajdującej się przy drodze. W razie czego schronienie jest.

    Mijając obok górę Kolčarka zachodzę do jeszcze jednego bunkra, gdyż widzę na nim jakieś informacje na jego temat. Słabo, ale jednak czytelne.


    Zaraz za rzopikiem zmieniam kierunek marszu i kolor szlaku. Czerwonym schodzę doliną aż do asfaltowej drogi, gdzie zostawiam go przy lekko zamarzniętym akwenie i zmierzam szosą w kierunku Radvanic.


 
 I tym oto sposobem docieram do pierwszych, interesujących zarazem zabudowań wsi i pod prąd potoku Jívka, płynącego wzdłuż drogi, docieram do Radvanic niebieskim szlakiem, kończąc swoją wycieczkę.























niedziela, 17 listopada 2013

BROUMOVSKÉ STĚNY (KORUNA, BOŽANOVSKÝ ŠPIČÁK)




 
    Góry Stołowe jawią mi się jako baśniowa kraina i to wcale nie ze względu na "Opowieści z Narnii", których nie oglądałem, lecz tak mi się kojarzą od czasu szkoły podstawowej, gdy pierwszy raz w nich zagościłem. Pewnie to efekt legend zasłyszanych w owym czasie i konfrontowanie ich ze skałami o przedziwnych kształtach. Faktem jest, że lubię tu przebywać.
     Tym razem padło na Broumovské stěny czyli czeską odsłonę Gór Stołowych a wędrówkę rozpocząłem w Božanově, kilka kilometrów na południe od Broumova. Żółtym szlakiem, zaczynającym swój bieg na krańcu wsi, ruszyłem w kierunku Koruny.

     Pogodę miałem wspaniałą, słonecznie, gdzieniegdzie mgła spowijała doliny. Podchodziłem niespiesznie napawając się naturą natury. Po lewej miałem Suchý vrch.

    Mijając ostatnie zabudowania jakiegoś ośrodka z domkami letniskowymi wchodzę do lasu usłanego liśćmi.

    Mimo iż to listopad, zdejmuję polar i podchodzę dalej w krótkim rękawie. Gorąco nie jest ale na pewno nie marznę.Ktoś zadał sobie trud i nad jednym ze strumyczków wykonał i ustawił ciekawy daszek.

    Nieco wyżej poczułem, że jestem w Górach Stołowych. Skałki. Dużo skałek. Jak miło.

    Zelený hájek to miejsce gdzie znajduje się rozdroże z drogowskazem czyli rozcestník. Trzymając się żółtego szlaku podchodzę stamtąd pod Korunę i szlakiem dojściowym zmierzam do punktu widokowego przeciskając się momentami przez wąskie szczeliny.

    Punkt widokowy obejmuje panoramę na południe i wschód ze szczególnym uwzględnieniem obydwu Szczelińców.

    U stóp Koruny natomiast widać Božanov gdzie wypatruję zaparkowanej swej "bryki". Jest.

    Na głazach przy tarasie widnieją wyryte napisy z nazwiskami i datami. Ktoś coś upamiętnił.

    W drodze powrotnej do właściwego żółtego szlaku zajrzałem na drugi punkt widokowy, który tym razem ogarniał północ i wschód. Widoki wyborne. W dole Martínkovice a na horyzoncie Góry Kamienne z widoczną Waligórą i Sowie z Małą i Wielką Sową.

    Wszyscy, którzy tu zajrzeli byli pod wrażeniem.

    Kolejnym ciekawym miejscem, do którego zawiódł mnie szlak była Kamenná brána. I tu także, jak w przypadku Koruny, trzeba było zejść nieco z głównego szlaku by podziwiać.

     Obraz może idealny nie jest ale piękny i owszem: "Mleko w Sudetach".

    Przy Kamenné bráně znajduje się miejsce gdzie w skale wyryty jest napis "Mirek" a pod nim złożone są kwiaty a także jest znicz.

     Wróciłem do szlaku i kontynuowałem wycieczkę żółtym szlakiem, leśną ścieżką wśród skał, chwilami śliskich i stromych, aż dotarłem do "Zajęczego Wąwozu".

    Dalej czeka mnie jeszcze znaczące podejście i wreszcie wychodzę z lasu na rozległą przestrzeń przy rozdrożu "Nad Slavným".

    Tutaj zostawiam żółty szlak a będę trzymał się czerwonego, który wraz z zielonym wiedzie skrajem lasu po asfaltowej nawierzchni wątpliwej jakości.

 I znowu po drodze schodzę w bok szlakiem dojściowym na kolejny punkt widokowy a jest nim Slavenská vyhlídka.

     Po prawej stronie Velká kupa pełna skałek m.in. z Kamienną Bramą.

    W dole Martínkovice i Broumovská kotlina.

     Powróciłem do szlaków i maszerowałem dalej tą, jak się wydaje, popularną drogą, gdyż sporo na niej spacerowiczów i nie jest forsowna. Doprowadza mnie ona do kolejnego węzła szlaków.

    Pánův kříž jest miejscem gdzie można zatrzymać się na chwilę lub rozbić obóz. Są tu tablice z mapami, odpočívadlo, stanowisko na ognisko oraz "tytułowy" Krzyż Pański z 1827 roku z herbem broumowskich benedyktynów na cokole.

    Po krótkim odpoczynku udaję się żółtym szlakiem pod górę zdobyć Božanovský Špičák (773m.n.p.m.), najwyższy szczyt Broumowskich Ścian. Po drodze mijam "Wiewiórkę".

    Więcej zwierząt spotykam trochę wyżej, jest waran, kotka, żółw ale także łódź podwodna. Wielbłąd też jest. Leżący.

    Na szczycie oprócz skałek znajduje się też słupek geodezyjny określający wierzchołek, którego niełatwo wypatrzyć.

    Widoki z góry o zachodzie słońca są przepiękne, z punktu na szczycie jest cudna panorama Hejszowiny.

   Kawałek dalej jest skała widokowa ale z niej obserwację nieco utrudniają drzewa, chociaż aż tak bardzo źle to nie jest.

    Krocząc dalej żółtym szlakiem dochodzę do zielonego i zrobiwszy pętlę ponownie znalazłem się przy Pańskim Krzyżu. Zaczyna zmierzchać, zmrok w lesie zapada szybciej więc przyspieszyłem kroku i czerwonym szlakiem puściłem się w dół. Zatrzymałem się na chwilę przy rozcestí u Machovského kříže, który to krzyż pochodzi z 1859 roku.

    Zmieniłem szlak na niebieski i tym już w półmroku docierałem do Božanova. Wyszedłszy z lasu skonstatowałem, że jednak ciemno to jeszcze nie jest i już spokojnym krokiem udawałem się na parking posyłając zalotne spojrzenie Korunie.

 
      CZ. 2 - http://sudeckieprzechadzki.blogspot.com/2015/05/broumovske-steny-ii-hvezda-honsky-spicak.html