niedziela, 27 marca 2022

JAGODNIK

 


    Jagodnik to góra znajdująca się w północnej części Masywu Trójgarbu, którą już raz miałem możliwość odwiedzić a było to w 2013 roku, przy okazji zdobywania Trójgarbu, jeszcze bez wieży. Tym, co spowodowało chęć ponownego wejścia na to wzniesienie, była jego względna anonimowość i subtelne poczucie atrakcyjności. Większość wycieczek w tej okolicy sunie na Trójgarba, na Jagodnika dociera niewielu a najszybciej dotrzeć na niego można ze Starych Bogaczowic. Ruszam zatem w góry, startując spod pomnika przesiedleńców.

    Chwytając się po chwili dwóch szlaków, pędzę na południe w stronę lasu, gdzie wyrasta już masyw ze swymi pagórkami, które aż piszczą żeby je odwiedzić. Jest tam oczywiście Trójgarb, ale z tej perspektywy najbardziej piszczy Jagodnik.

     Wieża widokowa na Trójgarbie, konstrukcyjnie zresztą bardzo ciekawa, jest magnesem przyciągającym spore rzesze turystów i tam należy spodziewać się ich w znacznej ilości. Liczę, że Jagodnik nie będzie oblężony.

    Od masywu spływa w stronę Starych Bogaczowic potok Chwaliszówka, który - poza nazwą - nie ma nic wspólnego z Chwaliszowem, sąsiednią wsią, gdyż przez nią nawet nie przepływa. No chyba żeby uznać jej wodę rozcieńczoną w Strzegomce, to wtedy tak.

    Wzdłuż potoku docieram do zalewu i Karczmy Jedynak, gdzie brama wjazdowa zasługuje na uwagę, ze względu na ozdobny napis z nazwą na górnej części obramowania.

    Droga ze szlakami prowadzi podnóżem góry Mrowica, której stromy stok mam po lewej, po prawej zaś jest zalew. No i zachciało mi się ją zdobyć, a gdy zobaczyłem znamiona ścieżki wiodącej na górę, byłem już tego pewny, że tam wlezę.

    Przyroda jeszcze golaśna, zatem przejrzystość w lesie jest dobra i chaszcze nie utrudniają chodzenia. Pokręciłem się po grzbiecie Mrowicy, pomiędzy drzewami nawet dostrzegalne były okoliczne wzniesienia i w miarę ukontentowany mogłem powoli wracać na szlak.

    Ponieważ na zachodnim stoku ciągną się na znacznej długości skały, postanowiłem zejść, aby przypatrzyć im się z poziomu ich podstawy. Przy schodzeniu w oczy rzuciła mi się oskubana z kory brzoza i ten fakt zdecydowałem się udokumentować.

    Niełatwo poruszać się po stromym stoku, gdzie nie ma żadnej ścieżki, bo po prostu nikt tędy nie łazi. Ja jednak twardo przespacerowałem pod skałami fotografując je z bardzo niewygodnych pozycji.

    Takiego skałkowego krajobrazu spodziewam się więcej podczas tej wycieczki, ponieważ już wcześniej w mapie widziałem ich rozsianie po okolicy. Parafrazując Witię Pawlaka można rzec, że masyw skałami nadziany, jak dobra kasza skwarkami. I nie trzeba pchać się szczególnie na zbocza, bo z drogi też je dobrze widać, jak np. te na Czernicy.

    Przy samej drodze także jest ich chmara i to takich poważnych. Szukałem informacji na stronach wspinaczkowych, bo wiem, że mają w zwyczaju nazywać skały, po których włażą i znalazłem kilka nazw znajdujących się właśnie przy szlaku, jak np. Skała za Rozdrożem, Przekładaniec.

    Na Rozdrożu pod Czernicą można spocząć, bo jest gdzie i naładować energią na dalszą drogę, w ciepłych promieniach słoneczka. 

    Docieram wreszcie do miejsca, do którego bardzo chciałem trafić podczas tej wycieczki, dlatego trasa wiodła właśnie tym szlakiem. Potężny skalny mur w poprzek doliny, stojący na drodze niewielkiego potoku, dopływu Chwaliszówki, który jednak kiedyś miał nazwę a mianowicie Schwarzer Graben. 

    Dzięki tym skałom, zwanymi dawniej Wasser Steine, tworzy się na potoczku wodospad, oczywiście taki na jego miarę, wysoki na kilka metrów, ale w sumie nieduży ze względu na ilość wody. 

    Pomyślałem, że dobrzy byłoby się znaleźć na górze tych skał, toteż ruszyłem podnóżem szukając dogodnego miejsca na wejście. Po drodze mijam ściankę zwaną w światku wspinaczy Salonowa. 

    I tak à propos wspinaczy, to mam wrażenie, że ten niezwykły wystrój przy skałach to ich robota. Któż by bowiem tachał dywan w takie miejsce bez jakiejś myśli przewodniej.

    A z góry zakres obserwacyjny dużo lepszy niż z dołu, poza tym brak listowia bardzo ułatwia monitoring leśnego przestworu. 

    Z pozycji nad wodospadem widać rów i dolinę, którymi płynie rachityczny potok, mający ledwie kilkadziesiąt kroków wyżej swoje źródło. Przynajmniej tak wynika z mapy.

    Trochę podejścia od "skałek wodnych" i po chwili jestem pod Jagodną. To rozdroże pamiętam z poprzedniej wycieczki sprzed blisko dziewięciu laty. Poznaję po paśniku. Stąd na wierzchołek prosta droga bez szlaków, ale pewną ścieżką.

    Oto i szczyt. Na drzewie przymocowana ładna tabliczka z nazwą i wysokością, jest także słupek geodezyjny. Dla mało wymagających są też widoczki z lekka zaburzone.

    Są również, co oczywiste, skały pod stopami w pokaźnej ilości i konkretnych rozmiarów. Od strony północnej jest urwisko i tu trzeba być ostrożnym.

    Ale to właśnie po północnej stronie najwięcej widać ze szczytu; Stare Bogaczowice, Chwaliszów i mniej znane pagórki Gór Wałbrzyskich.

    Opadający ku północnemu zachodowi grzbiet, odsłania skały, dzięki czemu dostęp do nich jest łatwiejszy i w cieniu tychże można urządzić sobie biesiadę, z czego właśnie korzysta przybyła tutaj jakaś grupa ludzi. Ogniseczko, wiktuały, piwerko.

    Zostawiam szczytowe skały ruszając niżej na poszukiwanie innych ciekawych miejsc i tworów natury.

    Na zachodnim stoku Jagodnika także dzieją się interesujące przyrodniczo rzeczy. Skał oczywiście nie brakuje, są także punkty lekko widokowe i ogólnie jest bardzo sympatycznie.

    Daleko, ledwo dostrzegalne, zaśnieżone szczyty karkonoskie, bliżej już wyraźne Rudawy Janowickie z Wielką Kopą, Bielcem i Wołkiem a najbliżej Krąglak, u podnóża którego widać zabudowania Gostkowa.

    Na zbliżeniu widać charakterystyczna wieżę dzwonnicy kościoła w Gostkowie.

    Trzy garby Trójgarbu także są widoczne, choć trochę przesłonięte drzewami. 

    Schodząc coraz niżej mijam niczym slalomista multum różnych skałek i skałeczek, którymi naszpikowany jest ten stok Jagodnika. 

    Dotarłszy do dróżki ze szlakiem, dalsza, powrotna droga wydaje się już tylko formalnością, bo żadnych udziwnień, typu włażenie w jakieś dziwne miejsca, nie przewiduję. Choć skałek ciągle nie brakuje na stokach Jagodnika. I to takich sporych.

    Od pewnego momentu szlakowi towarzyszy potok Sikorka, nazywany również Polską Wodą, ale to ta pierwsza jest urzędowa. 

    I na tym potoczku coś się tworzy. Mała retencja w ramach jakiegoś programu przeciwpowodziowego.

    Jest tablica informacyjna na ten temat i pewnie bym ją zignorował, gdyby nie ortograficzny rodzynek w tym urzędowym serniku, który dźgnął moje wrażliwe oczy.

    A skały ciągle asystują przy drodze, zmieniając tylko kształty. Dużo tego tutaj.

    Kończy się las a teren robi się płaski, znaczy, że cywilizacja blisko. Łąki jeszcze w barwach mało wiosennych, podobnie jak drzewa, jedynie słońce przyjemnie operujące przypomina, że to już przedwiośnie. Na bliskim horyzoncie góra Mrowica, pierwsza zdobycz tej wycieczki.

    Przeprawa przez Sikorkę. Jak widać taka wodna przeszkoda niestraszna nawet rowerzystom.

    Droga idąca ze Starych Bogaczowic w kierunku masywu, przechodzi przez bramę w budynku, a właściwie zespole,budynków, po dawnej prepozyturze cystersów. Nieczęsto spotyka się takie bramy przejazdowe.

    I na koniec Gminny Ośrodek Kultury w Starych Bogaczowicach, zza którego wystaje nieśmiało jakaś budowla sakralna na wzgórzu. To kaplica św. Anny.

     Wycieczka w sumie miała jakieś 11 km.


    



 







niedziela, 20 marca 2022

LEŚNY SZLAK WSPINACZKOWY

 


    Leśny Szlak Wspinaczkowy to trasa turystyczny prowadząca poprzez dwa rejony wspinaczkowe nad Piekielną Doliną w okolicach Piekielnej Góry. Ten niespełna siedmiokilometrowy pieszy trakt początek bierze w Polanicy-Zdroju a kończy się przy zamku Leśna już na terenie Szczytnej. Oficjalnie otwarto go pierwszego dnia wiosny 2019 roku a udział przy jego tworzeniu miały Lasy Państwowe, Fundacja Wspierania Rozwoju Wspinaczki "Wspinka", Towarzystwo Miłośników Polanicy oraz samorządowcy. Zatem trzy lata po inauguracji, pora na moją przechadzkę po nim, oczywiście startując z Polanicy-Zdroju.

    Szlak prowadzi z początku promenadą biegnącą przy Bystrzycy Dusznickiej, nad którą pręży się szykowny mostek.

    Ale skoro szlak jest wspinaczkowy, to wystarczy już spaceru po płaskim i przy torze saneczkowym zaczyna się podejście na platformę widokową zwaną Góralka. A z niej już są jakieś bystrzyckie widoczki: Wójtowska Równia, Rówienka, Kamienna Góra.

    LSW sygnowany jest piktogramem skały, żywcem wyjętym z mapy turystycznej, wpisanym w oznakowanie szlaku koloru czarnego.

    I jest kolejny punkt widokowy, na wschodniej krawędzi Złotego Widoku. Trochę słaby jak na oczekiwania, ale coś tam się przebija; Polanica i góra Twaróg.

    Kawałek dalej i niżej, po południowej stronie, na Garncarzu, znów "taras" widokowy. Już z daleka widać, że niewiele z niego będzie widać.

    Ale upewnić się trzeba. Jest gorzej niż przy poprzednim punkcie. Tutaj drzewa są bardziej skuteczne i Polanicę widać urywkami.

    W dalszym ciągu szlaku trafia się pierwsza grupa skałek wspinaczkowych nazwanych Malwa. W światku skałkarzy prawie każda skała i droga linowa na nią ma swoje oryginalne miano. Pierwszy na drodze jest Wielbłądek, szesnastometrowa turnia, której górną część widać z poziomu ścieżki.

    Oczywiście nazwane są tylko te skały, na które można się wspinać a tych podstawa znajduje się poniżej krawędzi stoliwa. Bo jest tu jeszcze wiele innych ciekawych form, niewiele wystających z gruntu, które atrakcyjnie wyglądają, ale do wspinania są zbyt krótkie. 

    Gdzieś poniżej są jeszcze takie skałki jak Mur, Astrodog i Żyleta, ale nie schodzę tam. Można je obserwować z góry, z poziomu szlaku.

    Docieram do niewyraźnej kulminacji wyglądającej niczym taras widokowy. I pewnie byłoby to świetne miejsce do obserwacji, gdyby nie drzewa.

    Na drzewie przybita tabliczka z nazwą Garncarz, ale według Państwowego Rejestru Nazw Geograficznych, Garncarz nie jest szczytem lecz stokiem.

    Jest jednak coś, co oprócz drzew widać z tego miejsca. To góra Wolarz w Górach Bystrzyckich, czyli po drugiej stronie Piekielnej Doliny.

    Następnym, godnym uwagi miejscem przy szlaku, jest kamieniołom. Oczywiście sama kopalnia nie ma za grosz uroku, ale stojąc na szczycie, nad wyrobiskiem, można cieszyć wzrok niczym niezasłoniętego krajobrazu Gór Bystrzyckich. Ponownie zatem jest Wolarz i Rudnik, ale także Wietrznik.

    Na skrzyżowaniu pod Wysokim Kamieniem, na chwilę opuszczam szlak wspinaczkowy, tylko po to, aby zajrzeć na wierzchołek właśnie Wysokiego Kamienia. No i zaglądam, a tam skałki.

    Trzeba zejść ze szlaku aby tu się znaleźć, wiec sądzę, że niewiele osób tu trafia, ale dla tych co trafiają, jest tabliczka w stylu sklepowego "zaraz wracam".

    Poniżej tych skał znajdują się inne, zdecydowanie wyższe, ale mniej widoczne z góry, bo przykryte ściółką.

    A w bliskiej odległości jest jeszcze drugi wierzchołek Wysokiego Kamienia i on również jest "uskałkowiony", wydaje się, że nawet bardziej. Z jego szczytu dobrze widać leśną okolicę.

    To było ciekawe miejsce, ale wracam do LSW , przy którym stoją kolejne skały, tym razem nazwane. To Zbójeckie Skały, przynajmniej tak wynika z tabliczki umieszczonej na drzewie.

    Piekielna Przełęcz to już 2/3 trasy szlaku wspinaczkowego, a Piekielna Góra to szczytniańskie osiedle w jej okolicy. To także jedno z niewielu niezalesionych miejsc na tym szlaku.

    Przechodząc nieopodal wierzchołka góry Piaskowiec, można na jego południowym stoku zaobserwować interesującą osobliwość, którą uwydatniono wycinką tego obszaru. Znajduje się tutaj niezliczona ilość skałek i głazów o jasnej barwie, co przy promieniach słonecznych bardzo zwraca na siebie uwagę.

    I wreszcie wejście w drugi rejon zagęszczenia skałek, tzw. Orle Skały ciągnące się południowo zachodnim urwiskiem masywu Szczytnika. To skupisko jest znacznie bogatsze niż poprzednia Malwa. Pierwsza na trasie jest skała Kruk, choć akurat do niej trzeba troszkę odbić.

     Ścieżka doprowadza na szczyt tego 25-metrowego piaskowcowego muru, który można potraktować jako taras widokowy i w dodatku z widokami, co - jak doświadczenie mnie nauczyło - nie zawsze jest oczywiste. 

    Najlepiej, bo najmniej zasłonięte, widać to, co do tej pory był widać najczęściej, czyli Góry Bystrzyckie z Wolarzem nierozerwalnie związanym Rudnikiem. Niżej, pod nimi, Ciernica, zwana również Górą Złotą.

    Następną skałą wspinaczkową przy szlaku jest Turniczka, ale w jej okolicy nie ma miejsc widokowych. Sama Turniczka to wąska, dwunastometrowa wieżyczka.

    Niestety, tak jak w przypadku Malwy, również tutaj większość skał do wspinania znajduje się poniżej poziomu szlaku. Mimo to, tutaj też jest bogato, z tym, że formy te są bezimienne, choć zbiorczo nazwane Skalnymi Grzybami. A jest na czym oko zawiesić.

    Orle Skały obfitują w różne piaskowcowe formy, ale są takie, które zwracają uwagę swoim rysem bardziej od innych.

    Miałem już kiedyś przyjemność wędrować wśród Orlich Skał, w 2016 roku, tylko w przeciwnym kierunku a wtedy jeszcze była to ścieżka bez żadnego szlaku, dlatego czułem się jak odkrywca, poruszając się po nieznanych szerszemu gronu obszarach.

    Poniżej skał, równolegle do szlaku, biegnie szeroka droga leśna, z której można podziwiać je od dołu, ale wcale nie bez przeszkód, gdyż większość tych brył zasłoniętych jest przez drzewa. Dlatego górą jest o wiele bardziej malowniczo.

    Z tych wspinaczkowych, już blisko zamku Leśna, udaje mi się zidentyfikować Orlika 2 z profilu. 

    Wielbłąd, wychodnia skalna znajdująca się poniżej drogi, robi wrażenie rozmiarami, gdyż jest jedną z większych w Orlich Skałach.

    Największą jednak gwiazdą Orlich Skał jest Widokowa, nazywana tak przez wspinaczy, ale też powszechnie przez turystów, ze względu na taras usytuowany na jej wierchu, choć jej bardziej oficjalna nazwa to Skała Diabelska.

    A z tarasu ładna panorama na Szczytną i okalające ją góry: Bystrzyckie, Orlickie, Stołowe. Jeszcze nie ma soczystej zieleni, ale to dopiero pierwszy dzień astronomicznej wiosny.

    I właściwie to tutaj, przed zamkiem Leśna albo Leśna Skała, kończy się Leśny Szlak Wspinaczkowy, moim zdaniem bardzo atrakcyjna trasa.

    Kiedyś mieścił się tu zakład dla niepełnosprawnych intelektualnie mężczyzn i był niedostępny dla ciekawskich, W 2006 państwo przekazało ten obiekt kościołowi w ramach zwrotu zagrabionego mienia, choć zamek nigdy nie należał do żadnego kościoła, ale w 2020 przejął go powiat w wyniku decyzji sądu i teraz, na szczęście, można go zwiedzać. 

    Jako że znajduję się na Szczytniku, chciałbym stanąć na jego szczycie, który oddalony jest od zamku o około 500 metrów w linii prostej. Tak więc zabieram się najpierw szlakiem a później ścieżką leśną w stronę wierzchołka. Po drodze, jak to w Stołowych, fajne skalne kompozycje.

    Część zachodniego stoku Szczytnika jest wycięta, więc  w tym kierunku można spojrzeć nieco dalej, tzn. dostrzec Wzgórza Lewińskie z Grodczynem.
 
    Sam wierch jest mało interesujący, panuje tu nieład pozostawiony prawdopodobnie przez leśników, łącznie ze śladem po wypalaniu. Szczytnik jest najwyższą kulminacją całego stoliwa między Polanicą a Szczytną, jego wysokość to 588 m n.p.m.

    Schodząc po północnym stoku, dociera się do drogi asfaltowej dzielącej dwa, jakby letniskowe osiedla Szczytnej: Borek i Bukową. Od razu rzuca się w oczy duża łąka, będąca polem golfowym ośrodka Chopin Golf Szczytna.

    Teraz to już tylko tą asfaltową drogą - z małym wyjątkiem - z powrotem do Polanicy. Po drodze spory staw rybny, nadający obszarowi charakteru ciszy i spokoju.

    Płynnie przechodzi się ze Szczytnej do Polanicy-Zdroju i gdyby nie znaki drogowe, to można by było tego faktu nie zauważyć. W oddali głównie Góry Złote

    Piekielna Góra.

    Polanicki szpital biorę od zaplecza, bo tu fajna leśna dróżka. Choć potocznie właśnie mówi się szpital, to oficjalnie jest to Specjalistyczne Centrum Medyczne.

    No i polanicka pijalnia na koniec, czyli finał około trzynastokilometrowej wycieczki, ze szczególnym uwzględnieniem Leśnego Szlaku Wspinaczkowego.