Obniżenie Kudowskie i Wzgórza Lewińskie, czyli tereny po których będę się poruszał podczas tej wycieczki, są częścią mezoregionu Pogórza Orlickiego. Nie wiedzieć czemu, jakoś rzadko do tej pory tu zaglądałem i chyba to było z mojej strony jakieś niedopatrzenie. Szczególnie Wzgórza Lewińskie mają wiele do zaoferowania miłośnikom spokoju i krajobrazów. Na szczęście przyszła pora na zmianę takiego stanu rzeczy. Najpierw jednak trzeba wyjść z Kudowy, nie odmawiając sobie wszak przejścia przez Park Zdrojowy. Zielone trawniki, ukwiecone klomby oraz architektoniczne detale sprawiają, iż taki spacer dostarcza miłych wrażeń. Jedną z części parku jest Ogród Muzyczny im. harcmistrza Władysława Skoraczewskiego, gdzie swoje pomniki maja kontrabas, fortepian i harfa.
Ruszam w kierunku zachodnim, polną dróżką omijającą miasteczko od północy. Dużo przestrzeni wokół, promienie słońca, piękna zieleń i inne kolory otaczającej przyrody, nastrajają bardzo pozytywnie. Na horyzoncie mniej znane ze Wzgórz Lewińskich; Borowa i Ptasznica oraz zagraniczna Malinová hora. Pod nosem natomiast rozciąga się pole facelii błękitnej, bardzo miododajnej rośliny.
Droga przez kilkaset metrów idzie wzdłuż granicy a za nią również pola uprawne. W oddali widać jakieś pagórki i zabudowania.
Dopiero po zbliżeniu optycznym mogłem dociec, że jest tam Pavlišov, część Náchodu. Ustaliłem to po charakterystycznej wysokiej budowli, którą jest věžový vodojem czyli wieża ciśnień.
Polna droga, zmieniając się w miejską, wpada do Słonego - dzielnicy Kudowy-Zdroju. Już przy pierwszych zabudowaniach moją uwagę zwróciła bogato skomponowana przydrożna Męka Pańska.
Głównym celem tej mojej wycieczki, jest najbardziej na zachód wysunięty skrawek ziemi kłodzkiej, który znajduje się na granicznym odcinku potoku Klikawa a właśnie wraz z jego biegiem maszeruję w tamtym kierunku.
Granicę przechodzę ścieżką rowerowo-spacerową, trzymającą się blisko koryta granicznej Klikawy, która w Czechach zwie się Střela.
Teraz muszę znaleźć się po drugiej stronie potoku i odszukać słupek graniczny 152/5a, będący najdalej na zachód wysuniętym słupkiem ziemi kłodzkiej. Po krótkim przedarciu się przez leśne zarośla, docieram do niego.
Kilka metrów za nim płynie Klikawa, która na krótkim odcinku wytycza granicę polsko-czeską a ja przy jej brzegu staję na "biegunie zachodnim" ziemi kłodzkiej. Sto metrów dalej potok wpada do Metuje.
Wracam do ścieżki rowerowej i idąc tym razem już wzdłuż Metuje, przechodzę pod mostem drogowym przy dawnym przejściu granicznym Náchod/Kudowa Słone. Są tu dość efektowne progi.
Następne kilometry wiodą po grzbiecie granicznym Wzgórz Lewińskich, bez żadnego szlaku. Zerkając w mapę, widzę na trasie wzniesienie Klin, jednak docierając na miejsce, mam nieodparte wrażenie, że to nie jest żaden wierzchołek. Dodatkowo izohipsa w mapie utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Natomiast blisko trzysta metrów dalej daje się odczuć osiągnięcie jakiejś kulminacji, której najwyższy punkt leży już po czeskiej stronie z kotą 445 m n.p.m. Mapa tylko potwierdza moje przypuszczenia.
Kwestie topograficzne, to tak dla spokoju ducha, dla ciała są widoczki, bo miejscami zdarza się przerwa w lesie i można dostrzec coś dalej, w tym przypadku Náchod.
Od razu na siebie zwraca uwagę barokowy zamek górujący nad miastem.
Kolejne wzniesienie to już pewnik: Różanka. Nic szczególnego tu się nie dzieje, żadnej tabliczki, widoków, skały, głazu, ławeczki, tyczki czy kapliczki.
Podobnie na następnej górce - Jaźwiec. Ale skoro nie przebiega tędy żaden szlak, to pewnie popularność tutejszej ścieżki nie jest zbyt duża, ale ja lubię właśnie odkrywać takie górskie zakamarki.
Na południowym stoku Jaźwca (tak państwowy rejestr nazw geograficznych zaleca odmieniać w dopełniaczu) mieści się "Sosnowa Oaza". Jest to prywatny teren oddany do dyspozycji turystów, przeznaczony jako miejsce odpoczynku. Gospodarz naprawdę się postarał, bo miejsce jest wypasione.
Ścieżka w dół wyprowadza z tego wyraju do zielonego szlaku w kierunku Brzozowia, wiejskiej dzielnicy Kudowy-Zdroju. Zabudowania Brzozowia już widać a za nimi bezimienne wzniesienia, choć jakby się dokładnie przyjrzeć, to głęboko w tle wyłania się nieśmiało Orlica.
Z każdym metrem horyzont się poszerza a krajobraz staje się pełniejszy. Tutaj pierwsze skrzypce grają: Krucza Kopa i rozciągnięty Grodziec.
I już blisko Brzozowie z XVIII-wiecznym kościołem świętych Piotra i Pawła, a właściwie jego najwyższa część - dzwonnica.
Ponieważ moja trasa nie przebiega po długości Brzozowia a jedynie przecina je w poprzek, toteż szybko znalazłem się po jego drugiej stronie (zmieniając przy okazji kolor szlaku na czarny) z widokiem na otaczające wzniesienia. Wśród nich są dwa, które zdobyłem docierając tu, gdzie teraz jestem, a są to Jaźwiec i Różanka oraz najbliższe niezaliczone Brzezie. Dla porządku nadmienię jeszcze, że potok przepływający przez Brzozowie to Brzózka.
I tak docieram do połączenia szlaków (czarnego z żółtym) przy rozdrożu o nazwie "Nad potokiem Sejřava". Okazuje się, że zależnie od mapy, funkcjonują dwie nazwy dla tego potoku. Dla mnie bardziej wiarygodne są czeski oraz polski "Geoportal", dlatego używam nazwy Dolski Potok.
Teraz powrót do Kudowy szlakiem żółtym, który idąc równolegle do Dolskiego Potoku miejscami się z nim styka. Na bardziej podmokłym terenie, zamiast typowo leśnych drzew, rośnie wiklina, tworząc zwartą zaporę po obu stronach dróżki.
Kolejną atrakcją jest przejście przez bród, tuż przed krzyżówką szlaków Kudowa-Zdrój Zakrze, gdyż trzeba się trochę nagimnastykować intelektualnie, którędy to będzie najsuszej.
A skoro to już Zakrze, to znaczy, że kres wycieczki blisko. Jeszcze przemarsz wzdłuż torów kolejowych i obok kudowskiego dworca, gdzie kończy się linia z kierunku Kłodzka.
Cała pętla wyniosła nieco ponad 13 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz