niedziela, 11 lipca 2021

LEWIN - JELENIÓW - JARKÓW

 



    Kolejna przechadzka po Wzgórzach Lewińskich, moim zdaniem wielce atrakcyjnych. A skoro Wzgórza Lewińskie, to oczywiście Lewin Kłodzki, skąd rozpoczynam wędrówkę i tu ją zakończę. Z głównego placu, którym tu jest Plac Tadeusza Kościuszki, ruszam w kierunku wiaduktu kolejowego, wdzięcznego obiektu fotograficznego.

    Towarzyszy mi Klikawa, potok, z którym miałem do czynienia w Kudowie i jestem pewien, że jeszcze będę miał okazję się z nim spotkać w przyszłości.

    I oto jest; sześcioprzęsłowy most kolejowy nad Klikawą, drogą krajową nr 8 i ulicą Obrońców Warszawy, łączący zbocza doliny na wysokości 27 metrów. Prezentuje się imponująco.

    Ten malowniczy wiadukt, przypominający swym wyglądem dawny rzymski akwedukt, zbudowany z kamienia w latach 1903-05 przez włoskich inżynierów, ma około 120 metrów długości.

    Za wiaduktem łapię szlak niebieski, przecinam ósemkę oraz Klikawę i podchodzę pod Szubieniczną. Z wysokości widok na stronę południową z Taszowskimi Górkami.

    Po lewej stronie dróżki, w gęstwinie, kryje się wyraźna kulminacja Szubienicznej, natomiast pod ziemią przechodzi tunel kolejowy linii 309. 

    I właśnie odcinek tej linii, pomiędzy Kulinem a Lewinem, jest niemiłosiernie powywijany, jakby zaprojektowany dla zabawy, co można dostrzec patrząc w mapę. A szlak, którym idę, dwukrotnie przecina tory tej linii.

    Za torami droga przebiega środkiem wiklinowego pola. Mnóstwo młodych wierzb rośnie gęsto dookoła a na wprost Kościelny Las.

    Po minięciu wierzb, teraz przy drodze dla odmiany owocowe drzewa a dokładnie czereśnie. Niestety ich kolor mówi, że na konsumpcję jeszcze ciut za wcześnie.

    I tak docieram do Jeleniowa nad zbiornik wodny, gdzie na krótkim postoju przekonałem się, że ryby jedzą banany.

    Szlak powędrował w Góry Stołowe, ja natomiast chcę się dostać na granicę i żeby tam trafić muszę przez Jeleniów przejść (na szczęście chodnikiem) wzdłuż ruchliwej ósemki. Trochę wcześniej mijam miejscowy kościół pw. Trójcy Świętej, pochodzący z końca XVII wieku, którego krótka historia widnieje na tablicy obok schodów wiodących do niego.

    Idąc przez Jeleniów mijam także po drodze zabudowania dawnego, bo XIX-wiecznego folwarku.

    Po uwolnieniu się od głównej drogi, obieram kierunek południowy i już trzeci raz podczas tej wycieczki przecinam tory kolejowe na linii z Kłodzka do Kudowy. W oddali widoczna jest m.in. Ptasznica - góra nad Jarkowem, gdzie wkrótce mam zamiar się pojawić.

    Zanim to jednak nastąpi, docieram do węzła Nad potokiem Sejřava, który to potok - jak zaznaczałem w poprzednim wpisie - zwie się Dolskim Potokiem, a przynajmniej tak wynika z oficjalnych map Geoportali: czeskiego, jak również polskiego.

    Dalej szlaki prowadzą leśną, graniczną ścieżką i w drodze napotkać można coś, czego w lesie raczej nie spodziewamy się zobaczyć. Wygląda jak grób, ale raczej tylko symboliczny. Nawet tabliczka jest nieopisana, chociaż ktoś znicze tu zapala.
  
    Rozdroże nad Jarkowem. Na podejściu szlaki się rozchodzą, oba idą do Jarkowa, ale jeden szybciej. Wybieram dłuższą wersję. 

     I dobrze zrobiłem, bo mogłaby mnie ominąć niezwykła atrakcja a jest nią punkt widokowy na północnym stoku Ptasznicy z panoramą na północną i wschodnią stronę. Dodatkowym atutem miejsca jest wychodnia skalna, z której wierchu można podziwiać te zacne krajobrazy. Pod pewnym kątem wierzchołek jednej z wystających skał przypomina mi wynurzający się z wody łeb rekina.

    Od strony odkrytej stoku, część lica skały jest odsłonięta, co dobrze widać, gdy się zejdzie po stromiźnie nieco niżej.

     Najfajniejsze są jednak widoczki. Brak wysokich drzew w okolicy skały, pozwala cieszyć się sporym zakresem horyzontalnym. Najbardziej na wschód widoczny jest Lewin Kłodzki, za nim wystający stożek Gomoły, jest cały grzbiet Grodźca a nawet Kopa Śmierci i Narożnik.

    Bardziej na północ Skalniak i Krucza Kopa.

    I rzut oka na Kudowę-Zdrój a w oddali wyróżnia się wierzchołek w czeskiej części Gór Stołowych - Ostaš.

    Z Ptasznicy zejście do Jarkowa. Na wprost sterczy Gomoła z ruinami zamku Homole i podestową drogą na górę, jako atrakcja turystyczna.

    Jarków najbardziej znany jest z ogrodu japońskiego, a że przechodziłem obok i nie zauważyłem tłumów, to skusiłem się na wizytę. To bardzo klimatyczne miejsce.

    Najważniejszą rolę w takim ogrodzie, poza roślinnością, pełnią woda i kamienie. Istotne także są różnego rodzaju posągi i pagody.

    Odświeżony psychicznie wracam do Lewina. Jak zawsze, zwracam uwagę na stare, poniemieckie przydrożne kapliczki, krzyże i inne świątki, szczególnie jeśli maja w sobie walor artystyczny. Akurat jeden taki, spotkany przy drodze, przykuł moją uwagę tym, że jest uszkodzony. Postaci na krzyżu brakuje rąk.

    I pewnie nie wspomniałbym o tym, gdyby nie następny krucyfiks, kilkaset metrów dalej, gdzie Jezusowi także brakuje tychże kończyn. 

    Ostatnie metry przed Lewinem, szlak prowadzi łąkami i jest to piękny, przestrzenny odcinek, taki, jakie lubię.

    I na tym pustkowiu, zewsząd otoczona polami i łąkami, stoi kolumna maryjna z 1884 roku. Podobna stoi na rogu lewińskiego rynku.

    I właśnie w rynku, czyli na Placu Tadeusza Kościuszki, kończę tę ponad jedenastokilometrową wędrówkę.

    
 

    





    




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz