niedziela, 21 października 2018

NOWA WŁODZICKA




      19 października 2018 roku nastąpiło uroczyste otwarcie odbudowanej wieży widokowej na Włodzickiej Górze. Samorządowcy, mieszkańcy, przemówienia, pokropek - tradycyjnie. Dwa dni później zjawiłem się tam ja, aby ocenić i zakosztować tej nowej, starej budowli. Bo Włodzicka, to dla mnie nie jakaś tam górka, lecz swego rodzaju symbol, gdyż w zasadzie od niej wszystko się zaczęło, to znaczy moja blogowo-górska przygoda o nazwie "Sudeciarz". Kiedyś na szczyt prowadził tylko jeden, zielony szlak, który dziś również przeprowadza przez Wzgórza Włodzickie, ale oprócz niego są dzisiaj jeszcze inne szlaki w okolicy, których wtedy nie było. A ja i tak zacząłem bezszlakowo, spod kościoła św. Mikołaja w Świerkach.

    Za kościołem pnie się droga, jeszcze przez chwilę asfaltowa, w stronę Włodzickiej, do której szczytu jest niecałe dwa kilometry.

   Po drodze są pastwiska stadniny "Jackowa Góra". która oferuje m.in. rajdy konne po okolicy, co, moim zdaniem, jest ciekawą formą turystyki, na pewno lepszą dla otoczenia niż głośne ujeżdżanie w lesie quadów i motocykli. Trzeba jeszcze tylko umieć jeździć konno, bo w moim przypadku nie jest to takie oczywiste.

    Dróżka biegnie łąkami, zachodnim stokiem Włodzickiej Góry, skąd przy dobrej pogodzie są ładne widoki na grzbiet graniczny Gór Suchych. Jednak by znaleźć się na górze, trzeba zrezygnować z przestrzeni i w końcu wejść w las, dołączając do szlaku czerwonego.

   Najsamprzód jest Rozdroże pod Włodzicką Górą, skąd czerwony schodzi nie zaliczając wierzchołka, natomiast niebieski z zielonym walą na górę.

    Niedziela, godzina jedenasta pięć, jestem na szczycie. Sam. Nikogo więcej, choć przecież to nowa atrakcja. Mogę zatem w spokoju i ciszy rozejrzeć się wokół.

    Oprócz wieży, pierwsze, co się rzuca w oczy, to drewniany przybytek z umywalką na zewnątrz. Nowatorskie to w górach. Niestety obawiam się, że długo w dobrym stanie może nie przetrwać, gdyż góra jest łatwo dostępna i mogą zjawić się na niej również turystyczni troglodyci.

    A wieża? Moim zdaniem wielkim plusem jest przywrócenie jej pierwotnego kształtu, jedyną różnicą jest tynk na obecnej. Nie kombinowano architektonicznie, tylko odbudowano w takiej formie, w jakiej wzniesiono ją w 1927 roku. Na starych fotografiach i rycinach, które można znaleźć na polska-org,pl, widać dawną wieżę oraz to, jak bardzo na szczycie góry nie było lasu, dzięki czemu obfite widoki mogły satysfakcjonować wybredne oczy turystów. Fajnym elementem wieży jest coś w rodzaju krużganku, pod dachem którego można się schronić w razie załamania pogody.

    Oczywiście przepisy p/poż. są bardzo ważne, ale sprzęt gaśniczy pozostawiony bez opieki może w nieodpowiednich rękach narobić więcej szkody niż pożytku.

    Taras widokowy nie należy do pojemnych, więc tabliczka na wszelki wypadek informuje o ograniczeniach z tego tytułu. Prowadzi na niego 50 krętych schodów niezbyt szerokim korytarzem.

    Ale to nie koniec, gdyż trzeba jeszcze pokonać 11 stopni schodami drabiniastymi, wtedy dopiero osiąga się punkt widokowy, więc twierdzenie o pięćdziesięciu schodach na taras widokowy nie do końca jest zgodne z prawdą.

    Co do wysokości obiektu, to są różne źródła, jedne podają, iż platforma widokowa znajduje się na piętnastym metrze, inne, że cała konstrukcja, podobnie jak pierwowzór, ma 14,6 metra.

    Wszystko świetnie się układało do momentu, gdy zachciało mi się panoramy z wieży. Pogoda mojej zachcianki nie rozumiała. Tyle wokół do podziwiania a tu taka złośliwość.

    Nic to, będę jeszcze tędy przechodził. Na razie pędzę szlakami na południe, przechodząc przez inny punkt widokowy na Włodzickiej, usytuowany na półce skalnej.

    Zaciszne, przyjemne miejsce z widokiem na Góry Sowie, oczywiście przy lepszej aurze.

    Piętro niżej także jest półka, może bez widoków, ale za to ze sporą ilością miejsca do biwakowania.

    Ileż to już razy chodziłem Wzgórzami Włodzickimi, ale zawsze sprawia mi przyjemność przejście otwartym odcinkiem między Włodzicką a Nową Rudą. Zobaczę, czy coś zmieniło się od mojej ostatniej tu wizyty. Najpierw łagodne podejście na Pisztyka (711 m n.p.m.). Przy samotnym drzewie ciągle sterczą kikuty po dawnej kapliczce.

    Ponieważ wierzchołek wzniesienia jest jakieś sto metrów dalej a trawa niska, postanowiłem poszukać tam jakiegoś znacznika. I znalazłem, słupek z czerwonego piaskowca.

    Zapragnąłem również zajrzeć na Pardelówkę (ok.734 m n.p.m.), drugiego co do wysokości wzniesienia Wzgórz Włodzickich. To ta leśna wyspa.

    Zanim tam dotrę, zaglądam do miejsca, z którego wiosną 2017 roku wybijało źródło, będące początkiem, jak wówczas myślałem, rzeki Włodzicy. Dziś mam trochę inne zdanie, gdyż po wielu analizach doszedłem do wniosku, iż tu znajduje się tylko początek jednej z dwóch źródłowych nitek. Jednak tę uważam za słabszą i raczej słusznie, bo jest po prostu sucha a Włodzica przecież gdzieś tam płynie.

    Postanowiłem jednak, że na temat źródła Włodzicy napiszę osobny post, więc teraz się nie tym nie będę zajmował.
Na Pardelówkę wchodziłem dróżką od zachodu a przechodzi ona przez rozległy wierch, po którym trochę się pokręciłem. Nie znalazłem żadnej tabliczki, na co po cichu liczyłem, bo niestety nikt górki jeszcze nie oznaczył.

    Na północnym skraju tej leśnej wyspy stoi ambona, z której gościnności, przez chwilę, skorzystałem.

    Wystrój wnętrza raczej eklektyczny. Przytulne, miękkie obicia przykrywające dziką surowość drewna i pozornie niespójny zestaw wypoczynkowy vintage z akcentami motoryzacyjnymi.

    Mnie jednak nie interesował zbytnio tutejszy przepych, lecz widok na okolicę. Bo niebo powoli, acz zdecydowanie się przecierało. Góry Sowie: Sokół, gdzieś tam w chmurach Wielka Sowa i jeszcze Grabina.

     I Włodzicka, na którą jeszcze raz się wygramolę, korzystając z coraz lepszej pogody.

    Tym razem nie byłem już sam przy wieży. Kilka grup, ognisko paliło się w najlepsze, jedni zbierali drewno w okolicy, inni stali przy ogniu z kijami nabitymi na wędlinę a niektórzy obserwowali świat z wysokości. Kameralnie już było, teraz zrobiło się hucznie.

    Udało mi się wcisnąć na taras i zrobić kilka zdjęć. Mała Sowa, Wielka Sowa, Grabina.

    Wielka Sowa.

    Włodarz.

   Borowa.

    Waligóra.

   I czerwonym szlakiem ponownie do Świerków.

    A tu Włodzica słabo, ale jednak płynie.

     Dziesięć kilometrów zrobione. Podsumowując: stara nowa wieża widokowa na Włodzickiej Górze obroniła się. Dobrze przemyślana decyzja spowodowała, że nie powstał tu jakiś koszmarek architektoniczny z przerostem formy nad treścią, ale postawiono na tradycję i to się chwali. Oczywiście wieża nie jest idealna, ale dobrze komponuje się z otoczeniem i nie razi. Ale to tylko moje zdanie a ja nie uważam się za autorytet w dziedzinie wież widokowych.


5 komentarzy:

  1. Nie znoszę quadów. Organicznie nie znoszę. Pierdzi toto, smrodzi, niebezpieczne, fuj!
    A konisie śliczne. Uwielbiam. Choć jeździć nie umiem. Raz jechałam. Nie powiem, było fajnie, ale koń chyba czuł, że niewłaściwa osoba na nim siedzi, bo się ciągle oglądał. ;) Mimo że "na ziemi" byliśmy bardzo zaprzyjaźnieni. :D
    Bardzo zręczna toaleta. Może trzeba było zostawić tabliczkę "Troglodytom wstęp wzbroniony"? :D :D :D
    Piękny widok Na Góry Sowie. :)
    Najgorzej jak się gdzieś wejdzie, a widoku nie widac. Od razu mi się przypomina moja pierwsza wyprawa na Kotel. Stanęłam przy tabliczce pokazującej jakie szczyty widać, a widac było tylko białą jak mleko mgłę. ;p;p;p
    Nigdy bym nie pomyślała, że na takiej ambonie jest w ogóle jakies wyposażenie!!!
    Najpiękniejsze zdjęcie dziś to pod napisem "Mała Sowa, Wielka Sowa, Grabina". Cuuuudo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilkakrotnie zdarzyło mi się, podczas moich wycieczek, natrafić na miłośników stalowych rumaków, którzy warkotem swych maszyn przecinali błogą ciszę. Ten hałas silników jest wkurzający, ale cóż można poradzić, gdy przemykają z dużą prędkością obok.
      Sam się zastanawiam, czy ta toaleta jest na stałe, czy tymczasowa. Oprócz niej stał obok wieży jeszcze duży zbiornik z wodą.
      Mgły często ograniczają radość z przebywania w górach, ale zdarza się czasem, że dają niesamowity nastrój, czego także doświadczałem.
      Myśliwi potrafią się urządzić. To nie pierwsza taka wypasiona ambona, jaką spotkałem w górach.
      Widoki ze szczytów często rekompensują trud ich zdobywania. Dlatego górska łazęga jest taka ekscytująca.

      Usuń
  2. Ha, pamiętam Twoje fotograficzne pozdrowienia z Włodzickiej. Wciąż mam je gdzieś w telefonie. :)

    W rzeczy samej miło że odbudowując wieżę, postawiono na bliskie odwzorowanie oryginału. Zawsze to miły ukłon w stronę historii. I chyba nawet lepiej, że nie stoi tam kolejny stalowy kolos, jakich w gruncie rzeczy przybywa chyba najwięcej. Ciekaw jestem, jak oceniasz wieżę na Włodzickiej, porównując ją z tymi na Górze Świętej Anny i Górze Wszystkich Świętych?

    OdpowiedzUsuń
  3. Obie noworudzkie wieże znam bardzo dobrze, szczególnie tę na GWW, którą od zawsze pamiętam jako widokową. Bez przesady mogę powiedzieć, że byłem na niej ponad sto razy, z racji zamieszkania i w związku z tym mam do niej największy sentyment. Ta na Górze Anny dla turystów dostępna jest od niedawna, ale zdążyłem na niej być już kilkanaście razy. Do tej na Włodzickiej muszę się przyzwyczaić, ale oceniając pobieżnie, to jednak na korzyść noworudzkich przemawia otoczenie. W sumie jednak każdemu serdecznie polecam przejście Wzgórzami Włodzickimi jednym z najwspanialszych widokowo szlaków sudeckich, zaliczając wszystkie trzy wieże.

    OdpowiedzUsuń