poniedziałek, 4 września 2023

KAMIEŃCZYK - PRZEŁĘCZ MIĘDZYLESKA



    Nareszcie, po ponad rocznej przerwie, kontynuuję swój wieloetapowy marsz dookoła ziemi kłodzkiej. To ostatki w Górach Bystrzyckich, na które poświeciłem jak dotąd dziewięć wycieczek. Ta jest dziesiąta a następną będę powoli wkraczał już w Masyw Śnieżnika. Niestety nie udało mi się zaplanować takiej trasy, aby powrót przebiegał całkowicie inną drogą, choć przynajmniej częściowo dało się to zrobić, ale okolica jest tak interesująca, że można ją podziwiać z różnej perspektywy bez znudzenia. A zatem... dawne przejście graniczne Kamieńczyk - Mladkov/Petrovičky było moim punktem wyjścia, gdyż jest tu mały parking po czeskiej stronie.

    Graniczny szlak zielony prowadzi do Przełęczy Międzyleskiej po polskiej stronie i trzymając się blisko niego, ruszam początkowo pasem zarośli, by po chwili wyjść z nich na zielone łąki, z których widoki wprowadzają w błogostan, szczególnie, że słońce intensyfikuje wrażenia. Nie bez powodu znajduje się tutaj ta skromna ławeczka.

    Panorama jest głównie na Grupę Śnieżnika, po drugiej stronie kotliny. Góry, błękit, zieleń, przestrzeń; jest się czym zachwycać.

    Wprawne oko doświadczonego łazigórka dostrzeże więcej niźli zlepek pofalowanych górskich grzbietów. Potrafi je wyróżnić. Co ciekawe nie widać Śnieżnika, gdyż jest zasłonięty przez Goworek i Mały Śnieżnik. Są również Puchacz, Trójmorski Wierch, Podbělka i Slamník a bliżej Urwista.

    Wyróżniający się pobliski zalesiony pagórek to Graniczny Wierch i ta nazwa mówi wszystko o jego położeniu. Będę tamtędy przechodził.

    A moja trasa wiedzie wzdłuż widocznego pasa krzaczorów. Za niedługo ostry skręt w lewo, ale najpierw, na tym wirażu, dość istotny punkt. W oddali m.in. Suchý vrch.

    Na tym zakrętasie przechodzę na chwilkę na stronę sąsiada, bo tam znajduje się wierzchołek pierwszego wzniesienia na mojej drodze. Po naszemu jest to Kamieńczyk, ale dla Czechów to Přední hraniční vrch (722 m n.p.m.)

    Na środku łąki znajduje się kępka, będąca kulminacją tej niedostrzegalnej górki. Tak właściwie mogłem przejść obok niej bez zainteresowania, ale lubię utrwalać takie miejsca, które choć nie są spektakularne, to są ważnymi punktami orientacyjnymi w terenie.

    Wracam na ojczyzny łono i kontynuuję wędrówkę szlakiem, wiodącym wzdłuż miedzy, pięknymi przestronnymi łąkami, skąd rozpiętość widoków jest znaczna, ale tylko na stronę polską, bo od czeskiej pejzaży strzeże graniczny krzewiasty płot.

    Czasem jednak udaje się coś uszczknąć z czeskiego krajobrazu, gdy brakuje sztachet w płocie. Góra Hejnov, oddalona o ponad cztery kilometry.

    Nie tylko łąki, ale również las znajduje się na trasie i właśnie w jego otoczeniu jest kolejny wierzchołek, do którego jednak trzeba odbić kilkadziesiąt kroków od szlaku. To Graniczny Wierch alias Zadní hraniční vrch (713 m n.p.m.). Jego niewyraźną kulminację można określić w okolicy słupka granicznego III/93.

    W dalszym marszu las zdominował przestrzeń i rozległe pejzaże przestały być radosnym elementem wycieczki. Ale na szczęście Bohemia ma miejsca chwalebne, skąd można pobrać trochę miłych obrazów. W dole Lichkov, nad nim Bouda i Vysoký kámen  a daleko Suchý vrch.

    Dworski Kopiec (Dvorský kopec 632 m n.p.m.) to niby wierzchołek, ale jednak nie bardzo, bo to raczej stok niż kopiec. W każdym razie zaznaczony jest w mapach i od strony Lichkova prowadzi tu asfaltowa droga do samej granicy.

    Ciut niżej sterczy ambona myśliwska i pomyślałem, że może być dobrym punktem obserwacyjnym, a jak wiadomo ładnych widoków nigdy za wiele.

    Wśród znanych już z tej wycieczki czeskich górek, pierwszy raz mam okazję dostrzec Studený, która swoim charakterystycznym kształtem przywodzi mi na myśl Włodzicką Górę. 

    Graniczny Las po polskiej stronie się wreszcie kończy, co pozytywnie wpływa na chęć fotografowania, bo ze stoku rozpościera się przyjemna panorama. 

    Jasny, wyróżniający się budynek kościoła świadczy o tym, że znajduję się nad Boboszowem. Na horyzoncie śnieżnickie szczyty od Goworka po Sviní horu.

    Kościół św. Anny w Boboszowie, z 1811 roku.

    Igliczna, Suchoń, Przednia, Czarna Góra, Smrekowiec - to te najdalsze.

    Słupek 90/12 oznacza, że jestem na górze Páchův kopec (573 m n.p.m.) w okolicy szczytu. Nie znajduje się on przy szlaku, lecz trzeba do granicy dojść przez mały wąwóz, ale warto, ze względu na ładne widoki po stronie czeskiej.

    I znów na południu widać Suchý vrch, jest bliżej Bouda i Vysoký kámen.

    Bardziej na wschód jest Jeřáb oraz inne, mniej znane górki w Hanušovické vrchovině, w tym Křížová hora ze swoją oryginalną wieżą widokową.

    Dochodzę do torów kolejowych na samiuśkiej granicy. Z dawnych lat pozostały jakieś budynki, chyba kontrolne. Przejście to działało do grudnia 2007 roku.

    Dziś przekroczenie granicy wśród krajów z grupy Schengen nie jest żadnym problemem, czy to pieszo, czy też pociągiem. Kiedyś jednak tak łatwo nie było.

    Zbliżam się powoli do Przełęczy Międzyleskiej i do arcyważnego punktu mojej wyprawy. Pogoda dopisuje, przyroda też daje radę, a że trasa jest lekka łatwa i przyjemna, to nastrój nie może być inny niż arkadyjski.

    I oto jest. Ten słupek, do którego tak dążyłem, będący punktem zwrotnym mojej wędrówki wokół ziemi kłodzkiej. Ukryty w mroku zarośli, można pomyśleć, że nic szczególnego. 

    88/2. Tu jest biegun południowy ziemi kłodzkiej i przy okazji najdalej wysunięty na południe punkt województwa dolnośląskiego. Celowo nie piszę, że Dolnego Śląska, gdyż ziemia kłodzka to jednak nie jest historyczny Dolny Śląsk, poza tym południowy kraniec tej historycznej krainy leży gdzieś w Jesionikach.

    Kilkadziesiąt metrów dalej, dawne drogowe przejście graniczne na Przełęczy Międzyleskiej. Po tamtej stronie budynki, kiedyś administracyjne czy celne a dziś można tu przenocować.

    A po drugiej stronie drogi, kontynuacja zielonego szlaku granicznego i tym samym ciąg dalszy mojego rajdu, ale to już podczas następnej wycieczki, którą będę wchodził w Masyw Śnieżnika. A na razie odwrót na pięcie i wracam Bystrzyckimi do Kamieńczyka.

    Jednak nie do końca będę wracał ta samą drogą, bo już po kilkuset metrach, wraz ze szlakiem, idę wzdłuż torów kolejowych aż do wysokiego masztu telekomunikacyjnego. Nie, nawet przez chwilę nie pomyślałem, jakby to było fajnie wdrapać się po drabince na górę.

    A tu jest bezpieczna przeprawa przez tory w postaci tunelu pod nimi. Niestety grunt nie jest litościwy i trzeba się trochę umorusać, ale uznaję to za atrakcję tej wycieczki.

    Po drugiej stronie nasypu szlak posłusznie zmierza z powrotem w stronę granicy przy przejściu kolejowym, natomiast ja wybrałem sobie dróżkę z mapy, którą także dotrę do granicy, ale trochę dalej. I ta droga do pewnego momentu była w miarę dobra, dopóki nie trzeba było przedostawać się przez elektrycznego pastucha, a że nie wiedziałem czy on działa, wolałem nie sprawdzać i omijałem go w bezpiecznej odległości od ciała, raz górą, raz dołem.

    I tak znalazłem się w miejscu, które pominąłem idąc w stronę Przełęczy Międzyleskiej a jest ono warte uwagi. Figura Jana Nepomucena na granicy, kilkanaście kroków od szlaku.

    Trochę dziwne miejsce jak na Nepomuka, bo ani wody w pobliżu, ani mostu, ale wczytując się w ikonografię katolickiego świętego, można oprócz patronatu przeciwpowodziowego, doszukać się także antysuszowego. A pól wokół sporo.

    Trudno określić datę powstania tej figury, bo na cokole sporo różnych liczb z każdej strony, ale najstarsza inskrypcja, jeśli dobrze odczytałem, mówi o 1730 roku.

    Pora przybliżyć sobie niektóre górki z polskiego horyzontu a tam oczywiście Grupa Śnieżnika. Zatem jest Igliczna z widocznym sanktuarium "Maria Śnieżna" a za nią Suchoń.

    Urwista i Szymonowa, których jeszcze nie posiadłem, chociaż wielokrotnie się doń przymierzałem, lecz jakoś zawsze nie po drodze, albo coś innego wypadło. Za Urwistą Czarna Góra, Smrekowiec, Wysoczka i Goworek.

    I Trójmorski Wierch na tle Puchacza, Podbělky i Slamníka ze Ścieżką w Obłokach.

    Na Dworskim Kopcu przechodzę na czeska stronę i już do końca będę kroczył tym brzegiem granicy, spoglądając co jakiś czas na sąsiedzkie pejzaże. Ponownie zatem Vysoký kámen i u jego stóp Lichkov.

    Studený, czyli Mladkovská vrchovina w Górach Orlickich.

    Dalej jest Hraniční les a po minięciu Granicznego Wierchu las ustępuje i znów towarzyszą mi piękne krajobrazy po obu stronach granicy. Tutaj  na widnokręgu Anenský vrch, Czerniec i Jagodna.

    Ostatnia górka do przejścia; Kamieńczyk vel Přední hraniční vrch.

    I już parking widać z jednym, jedynym autkiem. W sumie, niespodziewanie bardzo przyjemna,  widokowa trasa licząca circa 13 km.





 





 


     






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz