Tym razem bialska klasyka, bez większych udziwnień typu "niewiadome ścieżki", po prostu mam tylko wejść i zejść, oczywiście to drugie inna drogą, a głównym celem jest Czernica, jedyna góra w Bialskich z wieżą obserwacyjną. Zaczynam naturalnie w Bielicach.
Tak jak poprzednim razem ruszam pod prąd Białej Lądeckiej mijając wodospad, który za każdym razem muszę sfotografować, gdy tu jestem.
Z trzech szlaków pieszych idących w górę rzeki, pierwszy wyłamuje się żółty a ja podążam jego śladem. Zaczyna się podejście, według mnie znośne, trawersując obchodzące szczyt Szerokiej Kopy.
Pierwszy etap to dojście do Bialskiego (Bielskiego?) Duktu. Ta droga, łącząca Nowy Gierałtów z Wielkim Rozdrożem, trawersuje kilka bialskich wierzchołków i czasem otwiera się na świat. Tutaj widać Kowadło a w tle za nim Studený.
Krótki kawałek duktem na rozluźnienie mięśni nóg i za chwilę znów podejście, tym razem ostrzejsze, na Płoskę.
Jak bardzo cieszy ta tabliczka z nazwą, trudno opisać, bo to oznacza koniec żmudnego wspinania. Na szczycie Płoski niczego spektakularnego nie ma, ale myślę, że przydałoby się chociaż jakieś skromne siedzisko do odpoczynku po szturmie na tę górę.
Przejście z Płoski na Czernicę to już bułka z masłem. Od ostatniej mojej wizyty na nich chojaki mocno urosły i już Rudawca z siodełka nie zobaczę. I czubek wieży też widoczny już ze znacznie bliższej odległości.
Jest i ona w pełnej krasie. Na tak zadrzewionym i rozległym wierzchołku daje dużo możliwości i satysfakcji. Zaraz zrobię przegląd z jej najwyższej kondygnacji.
Te 1100 n.p.m. wypisane na frontonie, znajduje się na górze tej budowli, bo jak wiadomo, Czernica na gruncie osiąga ok. 1083.
Warto jeszcze wspomnieć o pogodzie. Chmury zalegają na niebie, na szczęście nie pada, ale temperatura nie pozwala na razie zredukować odzieży do krótkiego rękawa.Tak à propos temperatury, to ciekawym dodatkiem do wieży jest termometr przy wejściu.
Jak widać, ciepłota nie pieści zbytnio, jedenaście i pół stopnia Celsjusza a należy pamiętać, że to początek sierpnia o godzinie dziesiątej. A na wysokości do tego jeszcze mocno wieje.
Pora na raport z platformy. Śnieżnik i jego rozciągnięte królestwo od Sušiny przez Stříbrnickou, samego szefa, Średniaka, Żmijowca, Jaworową Kopę, Czarną Górę po Suchonia. Bliżej bialskie garby; Jawornicka Kopa i Suszyca.
Wysoki Jesionik w głębi; Šerák, Keprník, Vozka a bliżej bialskie: Brusek, Postawna, Rudawiec.
W kierunku Płoski też jest bogata kolekcja, lecz tu głównie Góry Złote: Borůvkový vrch, Czartowiec, Špičák, Pośrednia, Łupkowa, Kowadło, Studený, trochę dalej jest Sokolí vrch i Studniční vrch a hen daleko widoczny nawet Příčný vrch.
Gołogóra, Łysiec, Siekierza (ta z Trzema Siostrami na północnym stoku) a z tyłu najwidoczniejszy Jawornik Wielki, bardziej niż wyższa Borówkowa.
Wystarczy tego dobrego, bo od zimnego wiatru grabieją dłonie. Z Czernicy schodzę czerwonym szlakiem, ale do pewnego momentu, bo wydajną opcją wydała się dróżka łącząca czerwony z żółtym, a że już kiedyś z niej korzystałem, nie miałem oporów.
Ponieważ jest z górki zużycie energii nie stanowi problemu a uwagę można poświecić na wyłapywanie gór na horyzoncie. Tutaj Jawornik Wielki się wsadził.
Dobijam do Kobylicznego Duktu ze szlakiem żółtym. Przy styku jest miły, górski krajobraz, więc znów muszę przystanąć i zarejestrować zjawisko. Měřice, Štít, bliżej Roveň i Strážiště a najbliżej nasze: Gierałtowska Kopa oraz Kobyła.
Więcej fajerwerków niestety Kobyliczny Dukt nie oferuje, więc bez większej ekscytacji docieram do Bialskiej Pętli. Wypadałoby przesiąść się na szlak niebieski i pędzić do Starego Gierałtowa, ale to dopiero przy następnej okazji, bo to by było za wiele.
I tak wsiadam na Bialska Pętlę, tyle że na krótko, do skrzyżowania przy przełęczy Dział. Jest to takie centrum przesiadkowe, gdzie można wyznaczyć sobie dalszą drogę wybierając z kilku możliwości. Tutaj, przed dalszą podróżą, mogę się spokojnie rozsiąść na dłużej i dokonać konsumpcji wałówki.
Byłem tutaj cztery lata wcześniej i z przełęczy schodziłem wtedy Bialską Pętlą do Młynowca, teraz wybieram szlak niebieski idący dawną Ernst Strasse, po asfalcie. Na pierwszym dużym łuku drogi jest punkt widokowy z mesą.
Jako że ciało mam nakarmione, pożywiam jedynie zmysły, choć jakoś wykwintnie to nie jest. Najbliżej Ostręga, za nią Suszyca a jeszcze dalej kawałek Śnieżnika i Czarnej Góry.
Bliski hałas pracujących pił spalinowych trochę mnie zaniepokoił, bo nie bardzo chciałbym trafić na zamkniętą drogę w związku z wycinką i wracać innym szlakiem. Na szczęście udało mi się tego uniknąć, choć naprawdę było blisko. A przechodząc blisko Jawornika Kobylicznego zastanawiałem się, czy jest na niego jakaś dróżka. I była, ale i tak nawet nie próbowałbym włazić, tak tylko na zaś pomyślałem.
W dalszym marszu bialską arterią natrafiam na leśne spa, na miarę możliwości. Jest ławeczka a po przeciwnej stronie drogi spływa rynienkami ze zbocza woda źródlana, wystarczy tylko dzioba nadstawić.
O! I jeszcze zaraz za tym kompleksem schowana jest w krzakach na stoku kolejna ławeczka, ze stolikiem.
Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Nie wiem, czy drogę usłaną trotami powinienem traktować jako dziedzictwo kulturowe Lasów Państwowych?
Północny stok Zawodziska i taka niespodzianka; śliczny widoczek przez dolinę Młynówki. Hen, daleko, dostrzec można najwyższe partie Gór Orlickich jak m.in. Velká Deštná i Orlica są także Bystrzyckie ze Smolną i Wolarzem, Stołowe ze Skalniakiem oraz obydwoma Szczelińcami, a po drugiej stronie głębokiej doliny - Jawornik Kobyliczny.
Kolejny wielki zakręt i widok na część "rogalowego" grzebienia ciągnącego się od Suszycy po widoczny wierzchołek z Polaną Owczarską.
Dwieście metrów dalej jest już Wielkie Rozdroże, przełęcz, gdzie zbiega się pięć dróg: Bielski Dukt, Droga Marianny, Bialska Pętla, Sucha Droga oraz ta, którą tu dotarłem a polskiej nazwy nie posiada, zatem pozostaje ją nazywać po niemiecku Ernst Strasse.
Przeskakuję na Bielski Dukt, który prowadzi południowym stokiem Zawodziska i z tej strony również przytrafia się otwarta przestrzeń z widokiem m.in. na Kowadło i Pasieczną.
Jest jeszcze Biała Kopa i Rudawiec a nisko Starojawornicki Dół, czyli dolina, którą płynie sobie Bielawka.
Wiecznie duktem iść nie mogę, bo wylądowałbym w w okolicy Nowego Gierałtowa, więc aby z powrotem trafić do Bielic opuszczam się szlakiem narciarskim, początkowo nawet ostro schodzącym, z widokiem na Kowadło.
Gdy schodziłem zakosami, duże wrażenie na mnie zrobiła leśna ściana, a to przecież tylko południowy stok Czernicy.
Idąc wzdłuż bezimiennego potoku ciągle się rozglądam za czymś wartym uwagi i najczęściej jest to jakaś górka na horyzoncie. Tym razem Pasieczna.
Wpadam na Czarrnobielski Dukt w dolinie Bielawki a tu już tylko las dokoła i na szczęście potok miło szemrzący, jako rozmowny towarzysz.
Bielawka jest aktywna i się dodatkowo udziela, bo nawet pożycza wodę ze swego koryta na drugą stronę drogi.
A tu kilka małych i jeden większy zbiornik retencyjny, które zawsze mogą być przydatne w lesie.
Z biegiem Bielawki wpadam do Białej Lądeckiej, zatem moja kolejna bialska podróż wkrótce będzie miała kres.
Z biegiem Bielawki wpadam do Białej Lądeckiej, zatem moja kolejna bialska podróż wkrótce będzie miała kres.
Piętnaście kilometrów zleciało a ostatnie z nich nawet ze słonecznym podgrzaniem, gdyż chmury nieco ustąpiły miejsca. Następna wycieczka z cyklu 'wokół ziemi kłodzkiej' również w Górach Bialskich, ale już nie w Bielicach.
Ja też mam takie miejsca, które musze sfotografować za każdym razem jak je widzę. Choćby to był setny raz. ;p
OdpowiedzUsuńWieża sympatyczna i cudowne z niej widoki.
Straszne sa te wycinki.... :(
Za to strumyczki i rzeczki poprawiają nastrój.
Piękna relacja i piekne zdjęcia :)
Ja akurat mam słabość do górskich rzek i potoków i do wszystkiego, co się na nich dzieje (poza powodziami), więc chętnie łapię w aparat różne aktywności dziejące się w nurcie. A każde zdjęcie jest pamiątką, która pozwala wrócić do przeszłości.
UsuńWidoki z Czernicy zawsze są dla mnie budujące. To istotna dominanta w Górach Bialskich, z której widać naprawdę sporo, a która nie traci na popularności.
OdpowiedzUsuńSzlaki znane mi i bliskie sercu. Cieszę się, że po raz kolejny udało nam się tam poszwendać letnią porą. Choć chętnie zajrzał bym tam również jesienią, by nasycić się kolorytem i właściwym tej porze roku...wyciszeniem. :)
Mam nadzieję jeszcze w tym roku zawitać w Góry Bialskie i Złote, bo mam plany z nimi związane, ale czy się uda? Podobno już niektóre mosty są przejezdne, więc może jednak uszczknę trochę ładnej jesieni, choć dni coraz krótsze.
Usuń