Szybko wróciłem w Góry Kaczawskie a to za sprawą Wojtka, który będąc w w tym rejonie zaprosił mnie po raz któryś na wspólną wycieczkę. Pomysł był jego, toteż zdałem się na jego plan zrobienia kółka po Grzbiecie Wschodnim, które zbyt okrągłe to jednak nie wyszło. Mimo niezłej pogody, to nie była tułaczka na krótki rękaw.
Wojcieszów, ulica Górnicza przy Orliku, szlak zielony: start.
Ten zielony szlak to ścieżka dydaktyczna wokół rezerwatu Góra Miłek i częściowo z niego korzystamy. Na dobry początek pierwsza góra na horyzoncie; Chmielarz.
Biorąc rezerwat od zachodu można ujrzeć kolejną górę a jest nią Połom, który sukcesywnie jest dewastowany przez kamieniołomy.
Jedyne fajne kamieniołomy to te, które już nie działają i taki właśnie miły obrazek można podziwiać na zachodnim stoku - nomen omen - Miłka. Pięknie zarasta.
Coś żółtego, ubarwiającego okolicę, trafia się po drodze i jest to chyba żarnowiec miotlasty, choć pewności nie mam.
Jak tylko jest możliwość wyjrzenia z lasu, trzeba chwytać w obiektyw pamiątkowe obrazki. Na dalszym planie kawałek Gór Ołowianych.
Wschodnia strona Miłka z widokiem na górki, które będziemy mieć po drodze: Dłużec, Rogacz, Żeleźniak. Na tej łące szlak zielony zawija się do Wojcieszowa, niebieski prowadzi nas dalej.
Gdyby ktoś kiedyś potrzebował jakiegoś miejsca na popas, to voilà.
Wreszcie zaczyna się piękniejszy epizod tej trasy, bo szlak wspina się zielonymi łąkami pomiędzy wzniesieniami, których wokół jest pełno.
Im wyżej, tym lepiej, bo więcej można pobrać z otoczenia. Na pierwszym planie wierzchołki w obrębie rezerwatu Góra Miłek, który okrążaliśmy; Wroniec i Cisowa oraz Młyniec a w oddali pręży się Okole i Pańska Wysoczka.
Kamienny krąg koło Radzimowic to kolejne ciekawe miejsce na naszej drodze. Dwanaście kamieni na obwodzie i dwa w centrum. Nie mam pojęcia po co powstało, ale jest z pewnością atrakcją niezalesionego stoku Osełki.
Wykorzystując położenie miejsca w przestrzeni, można wypatrywać znanych i nieznanych wzniesień w zasięgu wzroku. Na południu Niedźwiedzie Skały i Lubrza, czyli inny kawałek Grzbietu Wschodniego.
Na północy Chmielarz i Żeleźniak, przed którym widać zabudowania Radzimowic. Okole także w kadr się załapało.
Z drogi do Radzimowic rzut oka na południowy wschód, gdzie nad Mysłowem widać Stary Wapiennik a także Niedźwiedzie Skały i Lubrzę.
Wkraczamy do Radzimowic. Cóż to za niezwykłe miejsce, dawna osada górnicza z długą historią, która posiadała kiedyś prawa miejskie a przecież jest malutka i nawet droga doń prowadząca nie jest asfaltowa. To taka enklawa wewnątrz Mysłowa.
Położona na stoku Żeleźniaka zajmuje powierzchnię ledwie dwa i pół hektara, czyli mniej niż np. Rynek wrocławski. Zabudowania są są tu mocno upakowane i raczej nie mają typowo wiejskiego charakteru.
Na pierwszy rzut oka wygląda jak ultra kompaktowe miasteczko, z południa na północ można przejść w dwie minuty, lekko pod górę.
Wiele miast chlubi się w swoich centrach różnego rodzaju zabytkowymi pomnikami i fontannami. Radzimowice mają pompę.
Jest jeszcze Dom Zboża, ekologiczne gospodarstwo agroturystyczne specjalizujące się w uprawie orkiszu.
I znad Radzimowic kolejne już znane, ale pyszne widoczki, bo są: Niedźwiedzie Skały i Lubrza, Góry Ołowiane z Turzcem, zasłaniające Rudawy Janowickie i są również Karkonosze.
Pięknie się złożyło, że szukając na horyzoncie Śnieżki, znalazłem ją w koniunkcji z Osełką.
W kierunku wschodnim też są jakieś wzniesienia, ale ich nazwy są anonimowe i będąc szczerym, niewiele mi mówią. Grunt, że jest ładnie. Na tym ujęciu jest Rakarnia, z nazwy mało romantyczna.
Okolice Radzimowic to dawne tereny górnicze. Wydobywano głównie miedź, ale przy okazji inne minerały. Głęboko pod ziemią przebiega wiele chodników a po lasach rozsianych jest kilka szybów. Na jeden z nich trafiamy po drodze a jest to szyb Louis.
Obecnie szyb ma ok. osiemdziesięciu metrów głębokości, choć dawniej, przed zawałem, miał ponad sto czterdzieści. Szkoda by było wypuścić aparat z rąk.
Na Żeleźniaka się nie pchamy, mimo że przechodzimy obok ścieżki na górę, ale wierch nie jest z tych typu "łał", więc można sobie odpuścić intensywne podejście. Można także przeoczyć zejście na szlak czarny i niepotrzebnie nadłożyć drogi, gdyż oznaczenia są z gruntu na niskim poziomie.
Szlak przebiega najpierw przez Marcińca, na którego stoku zwracają uwagę niewielkie skały. A poza tym wszędzie las.
Drugą górką przy drodze jest Rogacz, którego kopułę udaję się sfotografować dzięki leśnej polanie.
A po zachodniej stronie Rogacza namiastka punktu widokowego w kierunku południowo-zachodnim. Z tyłu - wiadomo - Karkonosze a bliżej miłkowe szczyty: Wroniec, Cisowa, Młyniec, za nimi Dudziarz, jest też Połom a za nim Baraniec ze Skopcem.
Docieramy wreszcie do gwoździa programu - Dłużca, ale nie jego najwyższego punktu a zachodniego stoku z drewnianą wieżą widokową. Jest dobrze.
Wieża niczym świątynia, na jej platformie zachęta do porzucenia przez chwilę ludzkich, małostkowych nawyków, by zjednoczyć się z przyrodą. No ale trzeba też uwiecznić to miejsce, więc siłą rzeczy, po momencie harmonii, aparaty fotograficzne idą w ruch, a że jest nas dwóch, to aparaty gębowe też.
Wierzchołek Dłużca jest tuż obok, ale jak widać, satysfakcji wizualnej z wejścia na niego by nie było za wiele, bo zbyt bujny jest on.
W północnym, bardziej płaskim kierunku, widać jakieś wzniesienia, ale są to mniej znane pagóry Pogórza Kaczawskiego, szczególnie dla kogoś, kto na nich nie był. Dla informacji wymienię kilka z tych najbardziej wystających: Zawodna, Międzydroże, Gozdnica, Jastrzębna, Sosnówka, Trupień, Średnia Góra.
Inne kwiatki Pogórza Kaczawskiego: Bucze Wielkie, Bucze Małe, Sokołowa Góra a za nimi proboszczowicki wulkan - Ostrzyca.
Sąsiedni Chmielarz z sympatyczną łąką, za nim Połom i Baraniec ze Skopcem a w tle gdzieś tam rysują się Karkonosze.
No to przybliżmy ździebko Gór Olbrzymich a po konturach je poznamy; Łysocina, Czoło, Skalny Stół, Czarna Kopa, Śnieżka, Studniční hora, Luční hora, Smogornia, Mały Szyszak. Ciut bliżej rudawski Skalnik a całkiem blisko kaczawskie: Dudziarz i miłkowe szczyty.
To może jeszcze jedno ujęcie: Rudawy Janowickie na dalszym planie z Wielką Kopa, Wołkiem i Dziczą Góra, bliżej ołowiany Turzec a najbliżej Osełka, z tajemniczym kręgiem na stoku, wielokrotnie pstrykana podczas tej wycieczki.
Zejście do Wojcieszowa odbywa się pięknym, przestronnym terenem, pozytywnie nastrajając, ciesząc oko a także ucho.
Krajobrazy serwowane przez okolicę są już dobrze poznane w czasie tej wyprawy, ale z pewnością się nie nudzą.
Przejście w bród Olszanki oznacza dno doliny, którą powoli zmierzamy już do końca wycieczki.
Bo to już ulica Górnicza, która od wschodu wprowadza do Wojcieszowa. 14,5 kilometra zrobione.
Miło było przypomnieć sobie kaczawskie krajobrazy i powspominać tamtejsze ścieżki. :) Powiem Ci, że tamten wyjazd rozbudził mój apetyt na to pasmo. Na tyle skutecznie, że myślę już o kolejnym jego odwiedzeniu. Tyle że teraz bardziej na zachód, tak w okolicach Chrośnicy czy Płoszczyny, ażeby oczywiście zahaczyć o Okole. Ale to wstępny plan na kolejną wiosnę. :)
OdpowiedzUsuńJak się trochę wgłębiłem w Kaczawskie, do dostrzegłem ich wielkość. Tam jest kilka pasm a w każdym z nich jest gdzie chodzić i wiosna wydaje się najodpowiedniejszym czasem na ich penetrację. No i jest jeszcze Pogórze.
OdpowiedzUsuń