niedziela, 8 kwietnia 2018

NA NIEZNANYCH ŚCIEŻKACH




    Wiele jest w Sudetach takich miejsc, przez które nie wiodą żadne szlaki piesze, dlatego pewnie są rzadziej odwiedzane, toteż można określić je mianem nieznanych. Myślę, że wśród wielu sudeckich wędrowców istnieje przypuszczenie, że szlaki poprowadzone są przez najatrakcyjniejsze tereny danego regionu, więc nie ma sensu z nich zbaczać. Ja jednak jestem innego zdania i lubię zapuszczać się czasem w nieznane a motorem moich działań zawsze jest ciekawość, powodująca lekki dreszczyk emocji w oczekiwaniu na niespodziankę. Efektem takich wypraw są albo przyjemne odkrycia (oczywiście dla siebie), albo rozczarowanie, choć nigdy kompletne, bo jednak zawsze jakaś nauka z tego płynie, no i jest przygoda. I, co najważniejsze, mogę się tym podzielić i być może kogoś zainspirować.
    Na wschód od Waligóry, pomiędzy Głównym Szlakiem Sudeckim a zielonym granicznym jest obszar o szerokości ponad dwóch kilometrów, przez który nie biegnie żaden szlak pieszy, tylko rowerowe, ale one nie przebiegają przez wierchy będące tu w dużych ilościach. Swego czasu wędrowałem po niektórych tutejszych wzniesieniach a przebieg tej wycieczki zamieściłem na blogu TUTAJ. Tym razem trasa przebiegła po innych wierzchołkach. Pierwszym z nich był Gomólnik Mały, bardzo charakterystyczna wydłużona góra, od razu rzucająca się w oczy, gdy patrzymy na zachód z Głuszycy.

    Moim zdaniem najlepszą drogą na górę jest ta przez przełęcz nad Grzmiącą, pomiędzy właśnie Gomólnikiem Małym a Jeleńcem. To jedno z moich ulubionych miejsc w Sudetach, chętnie tu bywam.

    Z przełęczy można kontynuować marsz w różnych kierunkach i jeszcze tu wrócę, ale najpierw Gomólnik Mały. Jedna z dróg prowadzi pod górę na południe i już w lesie odbija od niej jeszcze mocniej inna, wspinająca się zachodnim stokiem na wierch. To podejście ma blisko trzysta metrów i kończy się niewielką polaną.

    I to jest szczyt, najwyższy punkt Gomólnika Małego mierzącego według Geoportalu 809,4 m n.p.m.

    Znajduje się tutaj stary słupek graniczny (w drodze na górę można spotkać podobne).

    Dawniej wzniesienie nazywało się Schindel Berg, co można przełożyć na Gontową Górę. Co oznacza zatem Gomólnik, którego nazwę można spotkać pisane przez "U" w niektórych publikacjach? W Monitorze Polskim z lipca 1949 roku ustalającym polskie nazwy, podana jest  Gomólnik Mały, więc pora, by ktoś zmienił to "U" w Wikipedii.  Pojęcie "gomólnik" prawdopodobnie pochodzi od gomóły, która w terminologii łowieckiej oznacza jelenia byka po zrzuceniu wieńca, zatem to miano dobrze współgra z okolicznymi, bo po sąsiedzku jest Jeleniec i Rogowiec.

    Na widoki ze szczytu nie ma co liczyć, ale za to jakieś sto pięćdziesiąt metrów na wschód jest świetny punkt widokowy, do którego prowadzi ścieżka. Stąd już jest na co patrzeć.

     Na wschodzie Góry Sowie z Jedlińską Kopą, Włodarzem, Małą i Wielką Sową a w dole Głuszyca.

    Przy dobrej widoczności dostrzegalna jest na horyzoncie Ślęża, ale niestety tym razem tylko bliższe krajobrazy. U podnóża jest wieś Grzmiąca, której najbardziej znanym obiektem jest zabytkowy drewniany kościół z XVI wieku.


    Bardziej na północ Borowa, Wołowiec, Sucha, Jałowiec i Jedliniec.

    Na północnym zachodzie Jeleniec i Rogowiec.

    Za Jeleńcem na zachodzie widoczna Waligóra.

    Ze wschodniego, stromego stoku wystaje jakaś czerwona skała. Dostęp do niej jest trudny, ale warto spróbować, szczególnie, że jest wydeptana doń ścieżka.

    Ażeby się dostać do skały trzeba być ostrożnym, bo jeden niewłaściwy krok i można polecieć. Pokonywać trzeba też przeszkody w postaci powalonych drzew. Jak się przekonałem na miejscu, nie byłem pierwszym zdobywcą tej kilkumetrowej bryły, bo jacyś moi poprzednicy zaznaczyli na niej swoją obecność, mianowicie Czarek i Tomek. Ja nie chodzę z farbą po górach, i jako imiennik jednego z nich, nie chciałbym, aby mi przypisano autorstwo tego dzieła.

    To jednak nie jedyny kamień w okolicy, jest ich tu więcej. Moją uwagę zwróciła oryginalna forma obok, cienka jak telewizor.

    I nad głową także skałki.

    Z Gomólnika Małego (podkreślić należy atrybut "mały", gdyż jest jeszcze jedna góra w okolicy o tej nazwie) wracam do przełęczy i dalej rowerowym szlakiem do Głównego Szlaku Sudeckiego, który wraz z żółtym przechodzi trawersem po stoku Jeleńca. Muszę iść tym popularnym szlakiem przez około trzysta metrów, by dojść do następnego celu, którym jest Warzecha. Najciekawsze jest to, że będąc na wysokości ok. 815 m n.p.m. na południowym stoku Jeleńca, chcę wejść na wierzchołek znajdujący się dwadzieścia metrów niżej a oddalony tylko o trzysta metrów. Leśna dróżka wiedzie w dół aż do polany, gdzie znajduje się, jeśli można tak napisać, przełęcz, choć to określenie na wyrost.

    Tuż obok w lesie jest pagórek, który okazuje się być Warzechą 793 m n.p.m.

    Warzecha, czyli drewniana łyżka służąca dawniej do mieszania potrawy podczas warzenia, uzyskała swoją nazwę przez translację z niemieckiego Löffel Berg. Niekiedy można spotkać nazwę Warzęcha, jak na mapie rastrowej Geoportalu, ale to raczej literówka, która powielana, niestety zaczyna żyć własnym życiem, jak w przypadku Borowej, wobec której używa się czasem błędnie nazwy Barowa.

    Z Warzechy dróżka idzie na zachód opadającym grzbietem i przeprowadza przez kamienisko pełne skałek i skałeczek.

    Następnie szeroka leśna droga idzie wzdłuż potoku, który łączy się później z innym. Rzecz to warta odnotowania, gdyż właśnie nazwanie po II wojnie tego pasma Górami Suchymi ma związek z ubogością w wodę ze względu na niską przepuszczalność gruntu, czego przyczyną jest budowa geologiczna.

    Droga w końcu doprowadza do głębokiej, wąskiej doliny pomiędzy Gomólnikiem a Turzyną. Jako, że w planie miałem teraz tę pierwszą górę, z braku wyraźnej dróżki na szczyt musiałem improwizować. Bardzo stromym wschodnim stokiem wspinałem się mozolnie wśród kołyszących wszechobecnych młodych buków, z oczyma uniesionymi ku górze, by widzieć, czy coś na głowę nie ma zamiaru mi spaść, bo wiało solidnie.

    Na szczycie Gomólnika (826 m n.p.m.), którego dawna nazwa jest taka sama jak w przypadku Gomólnika Małego, czyli Schindel Berg, widoczna jest granica między drzewostanem liściastym i iglastym. Liściasty gaj jeszcze goły, wszak to dopiero początek kwietnia.

    Z Gomólnika jest blisko do przełączki między nim a sąsiednią Turzyną i do tego zejście jest najłagodniejszym, północnym stokiem po wydeptanej ścieżce. Dalej to już szlakiem żółtym w kierunku Przełęczy Trzech Dolin.

   Spod Andrzejówki szlakiem rowerowym, dawną Der Toten Weg, ruszyłem na południe trawersując Waligórę od wschodu. Po drodze, na zakosie, panorama na dolinę Złotej Wody.

    Tuż obok, po drugiej stronie doliny (daw. Tschersich Grund) znajduje się wierzchołek, który jest kolejną moją destynacją.
 
    Najpierw jednak siodełko pomiędzy tym wierchem a Waligórą, miejsce odpoczynku wielu turystów. Dawna jego nazwa to Riegel Plänel.

    Z tej polany na szczyt jest sto pięćdziesiąt metrów niezbyt wymagającą dróżką. Sam wierzchołek pokryty jest choinkami, ale jest dość rozległy i można próbować znaleźć miejsce z widokami.

    Góra ma jakieś 834 m n.p.m. i dawniej zwała się Reimswaldauer Riegel. Reimswaldau to dziś Rybnica Leśna. Po wojnie nie została nadana wzniesieniu polska nazwa.

    Krocząc po wierchu najpierw udaję się na jego wschodni kraj. Stąd widać nieco krajobrazu z doliną Złotej Wody i Ostoją.

    Po północnej stronie Turzyna, Gomólnik, Jeleniec.

    I oczywiście Waligóra na zachodzie.

    Pozostało jeszcze zejście w doły, tak więc  "drogą umarłych" chwilę podążałem do miejsca zwanego dawniej Kluges Wiese, gdzie odbijam na inną, schodzącą w dolinę. Po kilkudziesięciu metrach, z lewej strony, z zagłębienia wypływa woda. Złota Woda.

    Tu jest źródło potoku Gold Wasser, który przepływa przez Łomnicę i wpada w Głuszycy do Bystrzycy.

    Dalsza trasa wiedzie wzdłuż tego cieku, który z biegiem zasilany jest pomniejszymi potokami.

    Tuż przed Trzema Strugami mijam jeszcze Warzechę , która z tej strony wygląda o wiele poważniej, niż kiedy brałem ją od góry.

   À propos brania od góry, to miło jest obserwować, jak przyroda budzi się wiosną do życia.

    I to tyle jeśli chodzi o nieznane ścieżki w Górach Suchych. Jest ich tu znacznie więcej, ale zostawię sobie jeszcze na inne okazje.
      www.mapy.cz





2 komentarze:

  1. Tomku, kiedy przewodnik pt: "Na zapomnianych sudeckich ścieżkach", Twojego autorstwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam w najbliższych planach takiego projektu, bo starałbym się skoncentrować tylko na nim i pochłonąłby mnie kosztem innych. Jak na razie wolę różnorodność. Nie wykluczam jednak w przyszłości jakiejś małej monografii na blogu.

      Usuń