Dolní Morava to niewielka gmina w Masywie Śnieżnika, która stała się popularna dzięki jednemu obiektowi. W grudniu 2015 roku oddano do użytku "Ścieżkę w obłokach", czyli widokową konstrukcję na stoku góry Slamník. Są różne zdania na temat tej budowli, ale faktem jest, że przyciąga spore rzesze turystów nie tylko z Czech, ale również z Polski, dokąd jest blisko. Nie przyjechałem tu jednak specjalnie na podziwianie tej instalacji, chociaż w planie miałem zahaczenie o nią na koniec. Głównym celem mojej wizyty w tej okolicy było przejście i poznanie doliny górnego biegu jednej z ważniejszych czeskich rzek. Wielką niespodzianką było dla mnie to, iż mimo wrześniowej niedzieli, ludzi przybyło tu niewielu. Przypuszczam, że sprawiła to niepewna pogoda, ale dzięki niej miejsca na parkingu było mnóstwo.
Konstrukcja, z parkingu na krańcu wioski, jest na wyciągniecie ręki a do tego można tam wyjechać wyciągiem krzesełkowym.
Już jakiś czas temu, gdy chodziłem po granicznym grzbiecie i spoglądałem z góry na dolinę i szczyty po jej drugiej stronie, postanowiłem, że kiedyś się tędy przejdę. I nastał ten czas. Moim kierunkiem na początku była północ, pod prąd spływającej ze stoku Śnieżnika Morawy.
Szlak żółty oraz Naučná stezka Králický Sněžník wiodą wzdłuż rzeki asfaltową drogą, aż ta w pewnym miejscu się rozdwaja i można sobie wybrać, czy chcemy iść lewym, czy tez prawym brzegiem Morawy.
Szlak idzie na prawo i wydaję mi się, że początkowo ta opcja jest ciekawsza, ponieważ po drodze jest wodospad. Wcześniej jednak jest odbočka do Mléčného pramenu, które jest tzw. wywierzyskiem, źródłem krasowym wypływającym z podziemnego strumienia.
Z racji, że przede mną jeszcze długa droga a pogoda niepewna, odpuszczam sobie dojście do źródełka, choć to tylko jakieś trzysta metrów. Przy szlaku mam natomiast wodospad na potoku Poniklec, wypływającym na powierzchnię z Mléčného pramenu.
Woda spada z kilku metrów, przepływa pod drogą i zaraz za nią wpada do Morawy.
Ponieważ do następnego mostku nad Morawą jest blisko trzy kilometry a dalej ciekawszą wydaje się być równoległa droga po drugiej jej stronie, przeprawiam się w dogodnym miejscu na przeciwległy brzeg. Mimo, iż szlak tędy nie prowadzi, to w mapie zaciekawiają piktogramy oznaczające obiekty w terenie. Pierwszym jest krzyż. Niestety nic o jego historii nie wiadomo, choć nie wygląda na przypadkowy, gdyż ustawiony jest na przyczółku i otoczony barierką.
Kilkaset metrów wyżej jest mostek, pod którym Hluboký potok wpada do Moravy. Tutaj warto zatrzymać się na dłużej.
Hluboký potok zanim wpadnie do Morawy, pokonuje wysokości stromego jaru tworząc wodospad, zaznaczony zresztą w mapie.
Właściwie jest to kaskada, na którą składa się wiele stopni skalnych, z których efektownie spada woda.
Nie wszystko jest jednak z brzegu, aby zobaczyć więcej trzeba się trochę wspiąć, bo wyżej znajduje się ukryty kolejny próg.
Przy ujściu potoku, po jego obydwu stronach, górują nad nim skały.
A sama Morava także miejscami niespokojna.
Trochę wyżej szlak żółty, biegnący po przeciwnej stronie rzeki, przechodzi kładką i dołącza do "mojej" drogi. Dalej już razem coraz wyżej, choć jeszcze łagodnie.
Blisko cztery kilometry po starcie, na ładnej polance, jest pierwsze miejsce przygotowane dla turystów, gdzie można spocząć. Přístřešek nie jest duży, półotwarty i do tego z kominkiem.
Kawałek za wiatą bezimienny potok wpada do Morawy. Idąc ścieżką w górę jego biegu, po około czterystu metrach można dojść do wodospadu Pod Strašidly. Omijam niestety tę atrakcję oszczędzając czas i siły na dalszą wędrówkę. Przy rozwidleniu, gdzie jedna z dróg (ta bez szlaku) prowadzi do chaty Vilemínka, stoi coś przypominającego garaż, lecz z pewnością nim nie jest.
Od tego miejsca szlak odchodzi od koryta rzeki a droga nieco bardziej się pochyla, tak do sympatycznej wiaty Pod Vilemínkou.
Tu kończą się asfalt i żarty. Rozpoczyna się wspinaczka na Králický Sněžník. Podchodząc, nie widać spływającej Morawy, jedynie przechodzi się przez potoki zasilające główny nurt.
Z Morawą miałem się spotkać na 1165 m n.p.m. Na zakosie dróżki, w miejscu zwanym Ve Strži (W Jarze), powinna pod nią przepływać woda. Niestety dno jaru jest suche, co oznacza, że ze znajdującego się pięćset metrów wyżej znanego źródła Morawy, woda raczej nie wybija. Przykre to.
Od jaru szlak nieco łagodnieje, gdyż już nie podchodzi ostro a trawersuje południowy stok Śnieżnika.
Na 1220 m n.p.m. stoi Sněžná chata. Jest to myśliwski domek na południowym stoku Śnieżnika, na polanie, skąd roztaczają się przyjemne widoki, m.in. na szczyty, którymi będę wkrótce wędrował.
Nieznacznie wyżej, chociaż kilkaset metrów dalej żółtym szlakiem, stoi kolejna chata - Františka. Jest to domek Horské služby ČR.
Obok chaty znajduje się studánka Franciska, lecz niestety źródełko jest w marnej kondycji a właściwie w żadnej. Deficyt wody jest w górach widoczny.
Sto metrów wyżej szlak żółty dobija do czerwonego i już dalej razem, mijając "słonia" i źródło Morawy, wchodzą na szczyt Śnieżnika. Jednakże w planie tej wycieczki nie było takiej opcji, więc nieoznakowaną dróżką skierowałem się na wschód, dochodząc do czerwonego bardzo szybko a z nim w dół do rozcestníka Stříbrnická - sedlo.
Z siodła wybieram niebieski podchodzący na Mokrý hřbet. Czeka mnie droga przez kilka szczytów, biegnąca granicą czeskich województw: Kraju Pardubickiego i Ołomunieckiego. Pierwszy wierch to Stříbrnická (1250 m n.p.m.).
Wierzchołek góry w dużej części jest odsłonięty, ponieważ mnóstwo na nim powalonych, suchych drzew, ale dzięki temu są widoki. Nisko zawieszone chmury nie pozwalają w pełni cieszyć się nimi, mimo to dosyć dobrze widać Hrubý Jeseník na wschodzie.
Po przeciwnej stronie wznosi się szef tej okolicy.
Następna górka, oddzielona siodłem, to Černá kupa (1295 m n.p.m.).
Początkowo stok jest jeszcze odsłonięty, ale im wyżej, tym drzew przybywa. Dlatego też warto złapać ostatnie krajobrazy, oglądając się za siebie przed wejściem w las; Stříbrnická i Králický Sněžník.
Černá kupa to krzewy borówek oraz świerki, te żywe jak i suche, sterczące i powalone. Podobnie jak na poprzedniej górze, nie zauważyłem żadnej tabliczki z nazwą.
Przez kolejne siodełko przeprowadza dylówka, gdyż szlak przechodzi przez podmokły teren. Właśnie ze względu na torfowisko, grzbiet otrzymał swoją nazwę jako "mokrý".
Następną górą grzbietu jest Sušina (1321 m n.p.m.). Ze swoją wysokością jest wierzchołkiem numer trzy w Masywie Śnieżnika. Niestety ze szczytu panoramy nie uświadczysz, po prostu drzewa.
Zamiast doznań wizualnych, można jednak mieć bardziej cielesne a konkretnie smakowe. Borówki aż się proszą, by spróbować ich wyborności.
Sudeckie, dziko rosnące krzewy borówek z przepysznymi jagodami, którym trudno się oprzeć, mimo, że trochę brudzą. Najlepsze są takie prosto z krzaka.
Wierch Sušiny jest oznaczony, oprócz betonowego walca w ziemi, jest tu także rozcestník, zatem można przy nim trzasnąć "selfika".
Zanim droga zawiedzie na następny wierzchołek, rzadsza roślinność pozwala podejrzeć przeciwległą stronę doliny górnej Morawy: Goworek, Mały Śnieżnik, Śnieżnik.
Na tym odcinku szlaku jest duże zagęszczenie rzopików, ale że wszystkie wydają się jednakowe, wystarczy obejrzeć najbliższy, by zaspokoić ciekawość.
Kolejnym szczytem na drodze niebieskiego szlaku jest Podbělka (1308 m n.p.m.). Jest podobny do Sušiny, mała polana, drzewa, borówki...
... i oczywiście rozcestník, z tą różnicą, że przy tym jest žlutá plechová schránka na vrcholovou knížku.
Lubię przeglądać listę gości i różne, nieraz oryginalne wpisy. Sam także wpisuję się do takich zeszytów, zostawiając adres strony SUDECIARZ.
I znowu zejście z góry do siodła, na którym tym razem stoi domek myśliwski Babuše. To także miejsce, z którego odchodzi szlak zielony schodząc doliną Malé Moravy.
Natomiast niebieski podchodzi na kolejną górkę. Ta, o wysokości 1245 m n.p.m., swojej oficjalnej nazwy nie posiada, ale używa się wobec niej miana Babuše. W końcu wierzchołek ma ponad tysiąc metrów i jest na liście szczytów do zdobycia w ramach Tysięczników Czech, Moraw i Śląska. Sam wierch niczym szczególnym się nie wyróżnia, ot ścieżka przez las bez wyraźnie odczuwalnej kulminacji.
Trochę przestrzeni jest przed kolejnym wzniesieniem, ale chmury jakby coraz niżej i widoczność nieco się pogorszyła. Tym wzniesieniem jest Souš (1225 m n.p.m.).
Wierch góry podobny do poprzedniej, tylko że tutaj jest informacja.
Po przejściu przez Souš szlak niebieski schodzi do rozdroża U sedmi cest, gdzie można nabrać sił przed dalszą drogą. Niestety pogoda nie utrzymała poziomu i zaczęło siąpić. Do mety zostało tylko i aż sześć kilometrów.
Od "siedmiu dróg", jak sama nazwa wskazuje, jest duży wybór co do możliwości kierowania dalszych kroków wycieczki. Dla mnie oczywistą opcją jest szlak rowerowy trawersujący stoki gór Souš i Babuše. Niestety widokowe zalety tej trasy skutecznie niwelowała pogoda.
Po niecałych trzech kilometrach kolejny węzeł szlaków, ten o nazwie Pod Babuší. Tutaj z góry, od chaty Babuše, dochodzi zielony i dalej doliną idzie w dół. Jest też niebieski zaczynający stąd swój bieg i jego się przytrzymam.
A dołem, pod drogą, przepływa Malá Morava.
Niebieski, trawersujący górę Slamník (1233 m n.p.m.), doprowadza pod wyciąg orczykowy, jakieś trzysta metrów poniżej szczytu i dalej biegnie wzdłuż niego w dół.
Pomiędzy dolną stacja wyciągu orczykowego a górną krzesełkowego znajduje się Chata Slaměnka, duży jak na chatę budynek z restauracją i noclegiem.
Ciut niżej stacja lanovky, gdzie dostarczani są ci chętni do spaceru w obłokach, którzy nie mają ochoty wchodzić o własnych siłach pod górę.
Jeszcze niżej główna atrakcja okolicy, ale włażenie na nią w tych warunkach mija się z celem, bo spacer w chmurach miałem już od dobrych kilkudziesięciu minut. Ale mimo tego, znaleźli się chętni, by podziwiać krajobrazy z wysokości.
Chcąc zaoszczędzić sobie czasu i drogi, blisko kilometr, postanowiłem nie schodzić niebieskim szlakiem lecz po stoku wzdłuż trasy narciarskiej. Po wszystkim muszę przyznać, że to był bardzo zły wybór. Stok jest tak stromy i do tego z luźnym podłożem, że umęczyłem się jak nigdy. Nogi mnie bolały bardziej, niżbym wszedł na dziesiąte piętro po schodach bez odpoczynku.
W dole widoczność lepsza, chmury zostały na Slamníku.
Zmoczony, lekko zziębnięty, dotarłem wreszcie do kresu wyprawy. Nie wszystko poszło po mojej myśli, ale cóż, na aurę nie ma rady. Okolica jest interesująca i są tu jeszcze inne miejsca warte odkrycia, lecz to już na inną wycieczkę, kiedyś.
W jednej wycieczce zamieściłeś dwa elementy, których podczas ostatniego pobytu nie udało nam się odwiedzić. Mam na myśli Mokrý hřbet i oczywiście Dolinę Morawy. Ten drugi wariant rozpatrywaliśmy już pierwszego dnia, podczas zejścia z Trójmorskiego Wierchu. Stanęło jednak na trawersie grzbietu granicznego. Ale jak widać, dolina też ma swój urok.
OdpowiedzUsuńPo zdjęciach wygląda tak, jakbyś wędrował w środku tygodnia. Nawet przy "Ścieżce w obłokach" ludzi nie widać. O reszcie Mokrego hřbetu nie wspomnę. No chyba że po prostu...umiejętnie kadrowałeś ;)
Pozdrawiam
Tak było, prawie bezludnie. Cztery osoby spotkałem przy podejściu na Śnieżnik, na Mokrym Grzbiecie "nikoguśko" i dopiero przy Slaměnce trochę wiary, ale w większości ci, którzy wyjechali tu lanovką na spacer w chmurach, których było aż nadto. A przypomnę, że była to wrześniowa niedziela. Przeto nie musiałem się dodatkowo wspinać na wyżyny mistrzowskiego kadrowania :). Dzięki i bądź zdrów.
UsuńJaka urocza jest Morava!
OdpowiedzUsuńOd razu mnie zainteresowało Mleczne Źródło i widze, że nazwa faktycznie pasuje. :)
To na pewno jest garaż. Dla krasnoludków. ;)
Piękne krajobrazy z góry.
Ja też lubie jagody prosto z krzaka. Ale jem tylko te, których moge dosięgnąć bez schylania się. Lenistwo 100%. :D
Niezły spacer w chmurach Ci się zrobił. :)
Schodzenie trasą narciarską zawsze kusi, bo jest "na przełaj". A generalnie jest okropne. ;)
P.S. Nie wyświetla mi się, że są u Ciebie nowe wpisy. Teraz tak zajrzałam i nagle widzę, że są dwa! Muszę podłubać w ustawieniach!
Tak jak dla Ciebie miłością są Karkonosze i Izerskie, tak dla mnie jest nią ziemia kłodzka i przylegające do niej pogranicze czeskie. Uwielbiam tutejszą górską różnorodność.
UsuńKoniecznie pogrzeb w ustawieniach :)