Szczepanowski Grzbiet to pasemko w obrębie Bramy Lubawskiej i niczym szczególnym by się nie wyróżniało, gdyby nie jego najwyższe wzniesienie - Zadzierna, cel wielu wypraw zaliczany do różnego rodzaju "koron". Trzynaście lat minęło od czasu, gdy byłem na Zadziernej, więc nadarzyła się dobra okazja, by uaktualnić obraz tej góry i przy okazji poznać coś więcej z tego pasma. Zacząłem w Bukówce i nad Bukówką; wiosce i zbiorniku wodnym nad ową wsią. Tutaj Bóbr odpływa od tamy, za którą jest zalewem. A na to wszystko z góry patrzy Zadzierna.
Nachylenie stoku jest znaczne, czego nie bardzo się spodziewałem, bo jakoś wyparłem z pamięci to podejście. Po drodze jednak coś innego mnie zatrzymało; dzikie, dojrzałe czereśnie o słodkim smaku, których największą częścią jest pestka, i mimo iż więcej z owocu trafia na ziemię niż do brzuszka, to warto było ich smakować.
Droga na Zadzierną to właściwie dwa podejścia połączone łagodnym profilem na odsapnięcie, gdzie czasem udaje się złapać w kadr jakiś dalszy widoczek z Górami Kruczymi.
Moment osiągnięcia wierzchołka to przyjemna chwila, bo z jednej strony to koniec podejścia a z drugiej - oczekiwanie, że zaraz będą piękne widoki. Najpierw jednak idę w przeciwną do skały widokowej stronę. Tu też jest sporych rozmiarów skała, tylko że bez walorów obserwacyjnych.
Jest też ścieżka wchodząca na nią, zatem trzeba tu trochę powęszyć. Tu wyżej są także skałki, ale bardziej ciekawi mnie jednak dokąd prowadzi owa ścieżka.
Podążając tą wąską dróżką dotarłem na najwyższy punkt Zadziernej ze słupkiem TP. Jestem ukontentowany.
Czas teraz na to, z czego słynie Zadzierna: widoki ze szczytów skał. Przedtem jednak pamiątkowe zdjęcie.
Widok ogólny na zachód, bo głównie w tym kierunku najwięcej można zobaczyć; przede wszystkim zalew i Karkonosze, które wystają najwyżej a reszta niższych wzniesień gubi się wtopione w Góry Olbrzymie. Co ciekawe nie widać Śnieżki, obłoki ją ukryły.
Trochę bliżej; po drugiej stronie jeziora Miszkowice a z karkonoskich szczytów najbardziej wyróżniają się Světlá i Dlouhý hřeben.
Rýchory, a w nich Dvorský les, Kutná, Mravenečník. Poniżej widać niewielki wierzchołek na zachodnim krańcu Szczepanowskiego Grzbietu, to Wyżni i tam się wybiorę.
Pod stopami skały i urwisko, na szczęście są barierki. Skałki te, jak wiele innych w Sudetach, bywają wykorzystywane przez wspinaczy, zatem mają przez nich nadane nazwy. Ta z punktem widokowym i sąsiednia to Zadzierna i Pomurki.
Większość wycieczek na Zadzierną, po odwiedzeniu punktu widokowego, kieruje się szlakiem do Paprotek lub Bukówki, czasem do Błażkowej, jak zrobiłem to poprzednim razem. Tym razem będzie inaczej, gdyż ruszam grzbietem skał po nieoznaczonej ścieżce, blisko krawędzi, z dreszczykiem.
Muszę przyznać, że to efektowna trasa, lubię takie miejsca, nadają smaku wędrówkom, pobudzają a nie usypiają.
Ciągnący się na dość długim odcinku skalny mur, podzielony jest na kilka nazwanych części, jak Nos, Dziupla, Wcięta, Bulwa i Palec.
Kiedy skały się kończą, ścieżka przestaje być już atrakcyjna, chyba żeby uznać wysokie trawsko po pachy za rarytas.
Dotarłszy do leśnego skrzyżowania mógłbym opuścić grzbiet schodząc w stronę zalewu, ale wiedziałem, że są jeszcze dwie skały kilkaset metrów za krzyżówką, toteż głupio by było to tak zostawić. Ruszyłem w te pędy przed siebie, znowu kawałek przez wysoką trawę, ale potem już fajną ścieżynką. Pierwsza ze skał to Tama, wystająca niewiele nad poziom grzbietu.
A tą następną jest Strzelista, która z wysokości grzbietu nie wygląda groźnie, ale jej podstawa jest dużo niżej i jest to sporo metrów w dół.
Widok z wierzchołka na zalew i tamę nie jest imponujący, bo roślinność popisuje się swoją wysokością, ale za to na skale jest więcej miejsca do poruszania się.
W innym kierunku widoczne są Góry Krucze, które jeszcze nieraz będę miał okazję oglądać w czasie tej wyprawy.
Wracam do krzyżówki i dalej w stronę zalewu, mocno, mocno z górki. Stromizna jest odczuwalna najbardziej przez nogi, które muszą stawiać opór grawitacji.
Po zejściu chwila relaksu w miejscu do tego przeznaczonym, trzeba rozdygotanym nogom dać trochę spokoju a ciału strawy.
I już przy tafli wody. To, co po drugiej stronie wygląda jak wyspa, jest tylko wzniesieniem o nazwie Zameczek i właśnie w jego kierunku będę się przemieszczał.
Dostrzegłem w mapie ścieżkę wchodzącą na Zameczek, która nagle się urywała, ale stosunkowo blisko szczytu, więc zaryzykowałem. Oczywiście pomyliłem drogi i wchodziłem inną, która przestała być sobą już na stoku i dalej to już niemiłe konsekwencje gęstości lasu. Z lekkim nerwem wylazłem jakoś na wierzchołek gdzie czekała uspokajająca skała.
Krwi i łez nie było, za to potu wiele, do którego chętnie przyklejało się jakieś latające robactwo w ilości niepojętej. A w powietrzu flauta. Naturalnie dokonałem oględzin skały z każdej strony, wchodząc także na wierch, gdzie w drzewie tkwiła wizytówka góry. Od siebie mogę dodać, że dawna jej niemiecka nazwa to Bork Berg.
Wracam do drogi ze szlakiem niebieskim, który prowadzi wzdłuż jeziora, widocznego chwilami w bezdrzewnych miejscach.
Szlak oddala się od zalewu i Bobru wychodząc z doliny, dzięki czemu poszerza się horyzont i wyłaniają się różne wierzchołki, przeważnie karkonoskie a głównie Grzbiet Lasocki, choć bliższe wzniesienia Bramy Lubawskiej również są widoczne.
Z czasem szlak chowa się w mrokach lasu i kieruje na Niedamirów, zatem zostawiam go i dalej sunę bezszlakowo, bardzo odczuwając niższy standard trasy.
Koniecznie chciałem dotrzeć na wierzchołek góry Wyżni (662 m), nie dlatego, że coś szczególnego mnie tam interesowało, po prostu jest to skrajne wzniesienie Szczepanowskiego Grzbietu położone blisko miejsca, które chciałem zobaczyć. Nie jest to jakaś wybitna góra a sam wierch dość rozległy, znajduje się tu zdezelowana ambona i to w sumie tyle atrakcji. No może jeszcze pokrzywy prężnie działające na dojściu zarośniętą ścieżką.
Blisko Wyżni przebiega granica a wzdłuż niej szlak zielony. Natomiast tuż za granicą znajduje się miejsce, które bardzo chciałem odwiedzić, to Růžový palouček. Miejsce jest poświęcone czeskiemu myślicielowi, reformatorowi religijnemu Janowi Amosowi Komeńskiemu. To ważna dla Czechów postać historyczna. Na łączce znajduje się kamień z tablicą i cytatem Komeńskiego.
Centralnym punktem jednak jest labirynt, w który wpisane jest jego nazwisko, są również cytaty, także w języku polskim a na środku relief z profilem uczonego. Wydaje mi się, że labirynt ten nawiązuje do jednego z jego dzieł pt. Labirynt świata i raj serca.
O ile po stronie polskiej znajduje się las, o tyle po czeskiej nie ma takich przeszkód, więc można raczyć się piękną panoramą Gór Kruczych, bujając się na huśtawce.
Po chilloucie w tym pięknym, spokojnym miejscu, ruszam szlakiem wzdłuż granicy, niestety jakość tej turystycznej arterii pozostawia wiele do życzenia. Muszę skakać poboczem, bo cała droga jest jednym wielkim babrzyskiem.
Kiedy kończy się błoto, zaczyna dżungla, gałęzie drzew wystają na drogę i miziają różne części ciała, raczej nie sprawiając przyjemności.
Po cichu liczyłem na jakąś ścieżkę odbijającą od granicy, ale gdzie tam, wszędzie busz. Po ponad dwóch kilometrach pojawia się przestrzeń, w okolicach wzniesienia Valy. Tu można przystanąć i nacieszyć się sytuacją. Ponownie Góry Krucze, od Sępiej Góry po Mravenčí vrch.
Udało mi się trafić na dróżkę w stronę Szczepanowa. Co prawda nie jest naniesiona na mapy, ale wygląda solidnie, więc puszczam się nią i szczęśliwie ląduję w Szczepanowie.
Solidna wiata przystankowa służy mi jako turystyczna, bo brakowało mi tego typu schronów na trasie. Na chwilę przysiadam zdrożony, choć do mety pozostało tylko dwa kilometry.
Ostatni akord wycieczki to polna droga ze Szczepanowa do Bukówki. Jest widokowo, zatem przyjemnie odbieram otoczenie: Chełmczyk i Zadzierna w polu widzenia.
Jakieś skałki widać na zbliżeniu, być może byłem na nich wcześniej podczas tej wycieczki, to wielce prawdopodobne, ale pewności nie mam.
I już Bukówka. W oczy rzucił mi się budynek szachulcowy lub z muru pruskiego, który niestety popada w ruinę a przecież ładnie prezentują się tego typu budowle.
Zacząłem nad Bobrem, kończę zatem nad Bobrem, który przez Bukówkę płynie sobie na wschód w stronę Lubawki a potem na północ do Kamiennej Góry.