Niegdyś pewnie panował tu duży ruch, dziś jest to spokojne miejsce. Chodzi oczywiście o dawne polsko-czeskie przejście graniczne Nové Město pod Smrkem / Czerniawa Zdrój. Budynki nie wyglądają na opuszczone więc pewnie dalej służą celnikom czy też pogranicznikom.
Na południe, początkowo wzdłuż granicy, którą wytycza Lužický potok, prowadzi trasa rowerowa "Singltrek pod Smrkem". Ścieżki te łączą się i przecinają tworząc sieć po polskiej i czeskiej stronie.
Po drodze, dzięki niewielkim prześwitom w drzewostanie, mogłem zobaczyć za sobą górę niedawno zdobytą: Andělský vrch.
A rowerowe szlaki były mi potrzebne by dojść do właściwej dla mnie drogi, która będzie wiodła coraz wyżej wzdłuż granicy. Na północnych stokach masywu Smrku (Smreka) znajduje się wiele sztolni, skąd pozyskiwano cynę. "Cynowa gorączka" wybuchła w latach osiemdziesiątych XVI wieku. Przy drodze, którą szedłem znajduje się jedna z takich sztolni: Beránek Boží.
Była ona eksploatowana w latach 1582-1642, jej długość to ok. 60 metrów a wejście jest zabezpieczone kratą (źródło).
Od sztolni robi się coraz stromiej, droga idzie w górę potoku spływającego doliną pomiędzy dwiema górami, a są to: Mała Góra po polskiej stronie i Rapická hora w Czechach. Po kilkuset metrach dróżka odbija od granicy i dochodzi do zielonego szlaku na skrzyżowaniu, gdzie jest odpočívadlo, z czego korzystam.
Zielony prowadzi dalej w stronę wierzchołka Smrku. Co jakiś czas trafia się jakieś skrzyżowanie ale droga idzie w miarę prosto pod górę.
Jednym z rozdroży jest "U Druhé lavičky".
I taka mnie myśl naszła, że skoro ta jest drugą ławką to gdzieś musi być pierwsza.
Od ławeczki, co daje się odczuć, robi się zielonym jeszcze bardziej pochyło. Pnąc się wyżej napotykam kolejną ławkę. Myśląc, że to ta pierwsza spoglądam w mapę a tam... "U Třetí lavičky".
Z tego miejsca zaczynają się pojawiać dalsze widoki, co cieszy.
Niepokoić zaczęła za to pogoda. Coraz gęściejsze chmury pojawiały się nad głową. Z czasem zaczęło delikatnie siąpić ale tragedii nie było. Korzystając z aplikacji "Mapy.cz" offline ustaliłem, że na kolejnym rozstaju przekraczałem magiczną wysokość 1000 m n.p.m.
Z mżawki zrobił się deszczyk, widoczność zaczęła słabnąc. Robiło się nieciekawie a do szczytu jeszcze kilkaset trudnych metrów.
Gdy docierałem do drogi łączącej Smrk z granicą, niebo nie wytrzymało. Na pocieszenie pozostawał fakt, że nie byłem tu sam, trochę turystów znajdowało się na szlaku.
Mimo, iż byłem już blisko wieży, to jej nie widziałem, słyszałem za to grzmoty. Od rozcestníka SMRK (VRCHOL) było już blisko. A ja mokłem.
Bardzo szybko dopadłem do wieży, nie zważając na nic po drodze i schroniłem się pod jej opiekuńczymi skrzydłami, zresztą tak samo jak kilkadziesiąt innych osób będących tu pieszo i na rowerach. Tu przeczekiwaliśmy burzę. W dolnej części wieży są pomieszczenia z ławami pozwalające się schronić w razie niesprzyjających warunków, jak właśnie teraz. Jakieś pół godziny później było po wszystkim. Założyłem suchą odzież i krętymi schodami udałem się na szczyt wieży z platformą widokową.
Początkowo widoków nie było żadnych ale poczekałem "...na wiatr, co rozgoni ciemne skłębione zasłony...".
Po pewnym czasie widać już było jak las oddawał niebu co jego.
Słoneczko powoli przejmowało kontrolę nad okolicą i uradowani tym faktem turyści wylegli na ławy pod wieżą, co mogłem obserwować z wysokości 18 metrów.
No właśnie, platforma widokowa znajduje się na takiej wysokości a cała wieża ma 23 metry. Oddano ją do użytku we wrześniu 2003 roku. Na górę prowadzi 91 metalowych schodków. Poprzedniczka tejże, zbudowana w 1892 roku była drewniana a została wzniesiona w odpowiedzi na pruską wieżę na Stogu Izerskim. Przetrwała tak do 1946 roku. A widoki? Są. Potrzebna jest jednak ładna pogoda, co niestety nie jest dane tego dnia. Na wschodzie, bliziutko, drugi wierzchołek tej góry czyli polski Smrek. Za nim powinien być Stóg Izerski ale cóż...
Na północy Nové Město pod Smrkem za górą Měděnec.
Na południu widok na Izerę. Niestety słaby.
Niezbyt ukontentowany zasnutym krajobrazem, zszedłem w doły przyjrzeć się rozhledně z gruntu, gdyż wcześniej nie było mi to w głowie gdy uciekałem przed deszczem.
Pod wieżą stoi drewniana rzeźba ale co przedstawia czy też symbolizuje to nie mam zielonego pojęcia. Najważniejsze, że w okolicznym krajobrazie coś się dzieje.
Na dosyć rozległym wierzchołku są jeszcze inne atrakcje. Na rozdrożu stoi pomnik poświęcony niemieckiemu poecie Theodorowi Körnerowi, który odwiedził górę w 1809 roku. Poeta-żołnierz, który młodo zginął. Skąd ja to znam? Oczywiście, K.K. Baczyński.
Szczyt oznaczony jest obok tyczki triangulacyjnej znajdującej się przy niebieskim szlaku idącym na południe.
Idąc dalej niebieskim szlakiem na południe można by przejść po "Niebiańskiej Drabince" czyli 630 metrowym turystycznym chodniku ale czas wracać do Nowego Miasta, tak więc ponownie dotarłem do rozcestníka SMRK (VRCHOL) a stamtąd ciągle niebieskim w dół, żegnając się z oddalającą wieżą.
Początkowo szlak schodzi w kierunku zachodnim i jeszcze zanim zmieni się na północny, w leśnej gęstwinie napotyka się na Pramen mládí czyli Źródło Młodości przykryte daszkiem.
Zauważyłem, iż Czesi darzą wielką estymą różnego rodzaju źródełka, nie tylko znanych i ważnych rzek lecz także bezimiennych potoków, często je oznaczając i bardziej eksponując. Bardzo mi się podoba takie podejście, w końcu woda to życie.
Część trasy wiedzie po kamienistym i stromym stoku.
Kolejnym miejscem, gdzie przystanąłem na chwilę było rozdroże z tablicą Pechova smrt. Dotyczy ona śmierci, pechowej zresztą, nadleśniczego o nazwisku Pech.
W styczniu 1933 roku odbywało się polowanie z nagonką, Adolf Pech przedzierał się przez młodnik i żeby śnieg nie wpadał mu za kołnierz założył na głowę jutowy worek. Niestety jeden z myśliwych wziął go za zwierza... Gdzieś w okolicy znajduje się pamiątkowy kamień a na jednym z drzew (buku) jest mała kapliczka z tabliczką. Na żadnej mapie to miejsce nie jest zaznaczone.
Niebieski szlak doprowadza w końcu do węzła Streitův obrázek.
Tu przechodzę na szlak żółty i już asfaltem pędzę do Nového Města pod Smrkem. W drodze na parking mijam jeszcze rybník, przy którym jest trawiasta plaża, zaplecze gastronomiczne oraz wypożyczalnia sprzętu wodnego.
A z plaży widać wierchy Smrka i Měděnce.
Izerskim mówię "do widzenia".
Po drodze, dzięki niewielkim prześwitom w drzewostanie, mogłem zobaczyć za sobą górę niedawno zdobytą: Andělský vrch.
A rowerowe szlaki były mi potrzebne by dojść do właściwej dla mnie drogi, która będzie wiodła coraz wyżej wzdłuż granicy. Na północnych stokach masywu Smrku (Smreka) znajduje się wiele sztolni, skąd pozyskiwano cynę. "Cynowa gorączka" wybuchła w latach osiemdziesiątych XVI wieku. Przy drodze, którą szedłem znajduje się jedna z takich sztolni: Beránek Boží.
Była ona eksploatowana w latach 1582-1642, jej długość to ok. 60 metrów a wejście jest zabezpieczone kratą (źródło).
Od sztolni robi się coraz stromiej, droga idzie w górę potoku spływającego doliną pomiędzy dwiema górami, a są to: Mała Góra po polskiej stronie i Rapická hora w Czechach. Po kilkuset metrach dróżka odbija od granicy i dochodzi do zielonego szlaku na skrzyżowaniu, gdzie jest odpočívadlo, z czego korzystam.
Zielony prowadzi dalej w stronę wierzchołka Smrku. Co jakiś czas trafia się jakieś skrzyżowanie ale droga idzie w miarę prosto pod górę.
Jednym z rozdroży jest "U Druhé lavičky".
I taka mnie myśl naszła, że skoro ta jest drugą ławką to gdzieś musi być pierwsza.
Od ławeczki, co daje się odczuć, robi się zielonym jeszcze bardziej pochyło. Pnąc się wyżej napotykam kolejną ławkę. Myśląc, że to ta pierwsza spoglądam w mapę a tam... "U Třetí lavičky".
Z tego miejsca zaczynają się pojawiać dalsze widoki, co cieszy.
Niepokoić zaczęła za to pogoda. Coraz gęściejsze chmury pojawiały się nad głową. Z czasem zaczęło delikatnie siąpić ale tragedii nie było. Korzystając z aplikacji "Mapy.cz" offline ustaliłem, że na kolejnym rozstaju przekraczałem magiczną wysokość 1000 m n.p.m.
Z mżawki zrobił się deszczyk, widoczność zaczęła słabnąc. Robiło się nieciekawie a do szczytu jeszcze kilkaset trudnych metrów.
Gdy docierałem do drogi łączącej Smrk z granicą, niebo nie wytrzymało. Na pocieszenie pozostawał fakt, że nie byłem tu sam, trochę turystów znajdowało się na szlaku.
Mimo, iż byłem już blisko wieży, to jej nie widziałem, słyszałem za to grzmoty. Od rozcestníka SMRK (VRCHOL) było już blisko. A ja mokłem.
Bardzo szybko dopadłem do wieży, nie zważając na nic po drodze i schroniłem się pod jej opiekuńczymi skrzydłami, zresztą tak samo jak kilkadziesiąt innych osób będących tu pieszo i na rowerach. Tu przeczekiwaliśmy burzę. W dolnej części wieży są pomieszczenia z ławami pozwalające się schronić w razie niesprzyjających warunków, jak właśnie teraz. Jakieś pół godziny później było po wszystkim. Założyłem suchą odzież i krętymi schodami udałem się na szczyt wieży z platformą widokową.
Początkowo widoków nie było żadnych ale poczekałem "...na wiatr, co rozgoni ciemne skłębione zasłony...".
Po pewnym czasie widać już było jak las oddawał niebu co jego.
Słoneczko powoli przejmowało kontrolę nad okolicą i uradowani tym faktem turyści wylegli na ławy pod wieżą, co mogłem obserwować z wysokości 18 metrów.
No właśnie, platforma widokowa znajduje się na takiej wysokości a cała wieża ma 23 metry. Oddano ją do użytku we wrześniu 2003 roku. Na górę prowadzi 91 metalowych schodków. Poprzedniczka tejże, zbudowana w 1892 roku była drewniana a została wzniesiona w odpowiedzi na pruską wieżę na Stogu Izerskim. Przetrwała tak do 1946 roku. A widoki? Są. Potrzebna jest jednak ładna pogoda, co niestety nie jest dane tego dnia. Na wschodzie, bliziutko, drugi wierzchołek tej góry czyli polski Smrek. Za nim powinien być Stóg Izerski ale cóż...
Na północy Nové Město pod Smrkem za górą Měděnec.
Na południu widok na Izerę. Niestety słaby.
Niezbyt ukontentowany zasnutym krajobrazem, zszedłem w doły przyjrzeć się rozhledně z gruntu, gdyż wcześniej nie było mi to w głowie gdy uciekałem przed deszczem.
Pod wieżą stoi drewniana rzeźba ale co przedstawia czy też symbolizuje to nie mam zielonego pojęcia. Najważniejsze, że w okolicznym krajobrazie coś się dzieje.
Na dosyć rozległym wierzchołku są jeszcze inne atrakcje. Na rozdrożu stoi pomnik poświęcony niemieckiemu poecie Theodorowi Körnerowi, który odwiedził górę w 1809 roku. Poeta-żołnierz, który młodo zginął. Skąd ja to znam? Oczywiście, K.K. Baczyński.
Szczyt oznaczony jest obok tyczki triangulacyjnej znajdującej się przy niebieskim szlaku idącym na południe.
Idąc dalej niebieskim szlakiem na południe można by przejść po "Niebiańskiej Drabince" czyli 630 metrowym turystycznym chodniku ale czas wracać do Nowego Miasta, tak więc ponownie dotarłem do rozcestníka SMRK (VRCHOL) a stamtąd ciągle niebieskim w dół, żegnając się z oddalającą wieżą.
Początkowo szlak schodzi w kierunku zachodnim i jeszcze zanim zmieni się na północny, w leśnej gęstwinie napotyka się na Pramen mládí czyli Źródło Młodości przykryte daszkiem.
Zauważyłem, iż Czesi darzą wielką estymą różnego rodzaju źródełka, nie tylko znanych i ważnych rzek lecz także bezimiennych potoków, często je oznaczając i bardziej eksponując. Bardzo mi się podoba takie podejście, w końcu woda to życie.
Część trasy wiedzie po kamienistym i stromym stoku.
Kolejnym miejscem, gdzie przystanąłem na chwilę było rozdroże z tablicą Pechova smrt. Dotyczy ona śmierci, pechowej zresztą, nadleśniczego o nazwisku Pech.
W styczniu 1933 roku odbywało się polowanie z nagonką, Adolf Pech przedzierał się przez młodnik i żeby śnieg nie wpadał mu za kołnierz założył na głowę jutowy worek. Niestety jeden z myśliwych wziął go za zwierza... Gdzieś w okolicy znajduje się pamiątkowy kamień a na jednym z drzew (buku) jest mała kapliczka z tabliczką. Na żadnej mapie to miejsce nie jest zaznaczone.
Niebieski szlak doprowadza w końcu do węzła Streitův obrázek.
Tu przechodzę na szlak żółty i już asfaltem pędzę do Nového Města pod Smrkem. W drodze na parking mijam jeszcze rybník, przy którym jest trawiasta plaża, zaplecze gastronomiczne oraz wypożyczalnia sprzętu wodnego.
Izerskim mówię "do widzenia".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz