sobota, 7 maja 2016

MAŁY ŚNIEŻNIK, TRÓJMORSKI WIERCH





    Na górnym krańcu Jodłowa, przy samym lesie, znajduje się parking z wiatą turystyczną, zrobiony chyba z myślą o takich jak ja. Świetne miejsce na punkt wypadowy w Masyw Śnieżnika.

    Ruszyłem żwawo szlakiem niebieskim na północ, pozytywnie pobudzony dodatkowo warunkami atmosferycznymi: słonecznie, że aż miło. Moim pierwszym celem był Mały Śnieżnik więc siłą rzeczy droga musiała biec pod górę. Dzięki przerzedzonym drzewom trafiały się czasem widoki na Igliczną.

    Prawie na 1000 m n.p.m. droga przechodzi mostkiem nad potokiem Goworówka (Gabel-Bach). Na pewnym odcinku potok płynie głębokim wyżłobieniem zwanym Widłową Jamą (Gabel-Loch).

    Szlak, którym szedłem wiedzie na Halę pod Śnieżnikiem, gdzie mieści się schronisko a informacji o tym nigdy za wiele.

   Pnąc się coraz wyżej docieram do rozdroża "Czarny Rów", gdzie spotykam szlak żółty biegnący z Przełęczy Puchacza przez wiele pasm sudeckich aż do granicy województw dolnośląskiego i opolskiego we Wzgórzach Niemczańsko-Strzelinskich.

   Przez chwilę podążałem oboma szlakami aż do rozstania pod Wysoczką na Dzikim Zboczu.

    Docieram wreszcie na 1195 m n.p.m. (geoportal.pl), gdzie znajduje się kulminacja Wysoczki.

    Mimo rozrzedzonego i w miarę niskiego drzewostanu nadzwyczajnych widoków tu nie ma.

    Myliłby się ktokolwiek sądząc, iż skoro jestem na jakiejś górze to teraz będzie w dół. Nie w tym przypadku. Wysoczka jest trochę dziwna i trzymając się szlaku niebieskiego podchodzę z niej nadal pod górę. Dalsza trasa trawersuje stok Małego Śnieżnika i z drogi momentami mają miejsce przyjemne widoki, głównie na Czarną Górę.

    Maj majem lecz w północnych zakamarkach górskich stoków ukrywa się jeszcze delegat zimy. Ale w końcu to Mały Śnieżnik, nazwa zobowiązuje.

    Ten większy Śnieżnik widać między drzewami z północnego stoku Małego.

   Czas rozłąki z niebieskim szlakiem przyszedł przy rozstaju pod Małym Śnieżnikiem. Tutaj chwytam zielony i atakuję ostatecznie szczyt, bez butli tlenowej. Za to z butlą wody mineralnej.

   Odwracając się podczas podejścia, w oddali widzę znajomy budynek schroniska.

    I wreszcie docieram na wierch, przez który prowadzi ścieżka.

    Jednakże przy dróżce nie znajduje się punkt szczytowy drugiej co do wysokości góry Masywu Śnieżnika. Trzeba odnaleźć odbijającą od niej ścieżkę, która doprowadzi do celu.

    A tym celem jest betonowy, walcowaty słup tkwiący w ziemi.

   Nieopodal niego, na drzewie, umieszczona jest tabliczka.

   Wróciwszy do zielonego szlaku ruszyłem nim wzdłuż granicy na południe zdobyć bliźniaczy szczyt Małego Śnieżnika czyli Goworek. Czeska nazwa (Hraniční skály) bardziej odnosi się do okolicznego, granicznego krajobrazu, w którym dominują skały. Niemiecka nazwa (Lauterbacher Felsen) także odnosi się do skał, z tym, że są one powiązane z pobliską wsią - Lauterbach, która nosi dziś nazwę Goworów.

    Szczyt nie leży na trasie szlaku wiec trzeba trochę podejść do granicy po wyraźnej ścieżce.

   Natomiast poniżej szlaku, na zachodnim stoku Goworka jest ciekawy punkt widokowy, do którego też można dotrzeć wydeptaną ścieżka.

   Na stromym stoku znajduje się mnóstwo skałek i jest bezdrzewnie, co ma jeden niezaprzeczalny walor.

   Widoki są piękne. Kotlina Kłodzka i otaczające ją góry.  Najbliższe i najbardziej widoczne to: Urwista, Szymonowa, Pątnik.

   Na wprost patrząc widać na horyzoncie Góry Orlickie a przed nimi Jagodną.

    Wodząc wzrokiem na północ ukazują się: Igliczna, Suchoń, Czarna Góra.

    Schodząc na południe z Goworka natrafia się przy szlaku jeszcze jedna skałka, niestety chyba bezimienna.

    Wspinając się na nią widzę przed sobą jeszcze dwie górki, przez które mam zamiar przejść: Puchacza i Trójmorski Wierch.

     Idąc granicznym grzbietem można dostrzec po czeskiej stronie oddany nie tak dawno do użytku obiekt na górze Slamník: Stezka v oblacích. Byłem kiedyś na czymś podobnym na Szumawie, w Lipnie nad Wełtawą.

    Ciągle jeszcze schodząc z Goworka, mijam skałkę przy słupku granicznym 76/6. To Bílý Kámen.

   Do Puchacza coraz bliżej.

    Ale zanim trafię na górę, najpierw muszę przejść przez Przełęcz Puchacza, gdzie zaczyna się żółty szlak, który już raz tego dnia spotkałem trochę niżej oraz przechodzi tędy czerwony szlak czeski.

    Z Sedla Puchača na Puchacza wchodzą dwa szlaki: czerwony i zielony oraz ja. Za plecami zostawiam Goworka i Mały Śnieżnik.

    W końcu znalazłem się na wierzchołku kolejnej granicznej góry.

    Oczywiście słupek graniczny mi nie wystarczył. Jak to mam w zwyczaju zawsze szukam na szczycie jakiegoś znacznika. Kilkanaście kroków od ścieżki znalazłem reper.

    Niedaleko tegoż, na drzewie, znajduje się tabliczka z nazwą góry - Puchacz. Czeska nazwa to Hleďsebe ale jeszcze ciekawiej brzmi niemiecka: Sieh dich für.

    Znalazłem też coś jeszcze przy okazji pobytu na szczycie - kesza czyli skrytkę z zabawy w geocaching. Wpisałem się do logbooka.

    8 lipca 2015 roku przez te tereny przeszła trąba powietrzna czego skutki można obserwować jeszcze dziś. Szczególnie zejście południowym stokiem Puchacza dostarcza mi wrażeń i obrazuje skalę zniszczeń.

   Nie można prosto przedostać się ścieżką, trzeba obchodzić drzewa, nierzadko wywrócone z korzeniami, które tworzą miejscami istny labirynt.

   Z Puchacza dosyć łagodnie przechodzi się na Trójmorski Wierch. Tu czeka wieża widokowa.

    Trójmorski Wierch vel Klepáč vel Klappersteine to szczyt wododziałowy. Tu jest zbieg zlewisk trzech mórz, stąd też polska nazwa oddająca charakter góry i tym samym jej wyjątkowość (wcześniej Klepacz). Na Klepaczu jest mnóstwo kamieni, które podobno pod      wpływem ruchu spowodowanego wiatrem czy też stąpaniem po nich, wydają charakterystyczny dźwięk, jakby "klepanie", dlatego też taka dawna nazwa, zachowana nadal w czeskim języku.

    Wieża pożarowo-widokowa na szczycie została zbudowana w 2009 roku ale uroczyste otwarcie i udostępnienie odbyło się 8 maja 2010 roku. Wygląda więc na to, że znalazłem się tutaj prawie w szóstą rocznicę tego wydarzenia.

    Wieża ma konstrukcję drewnianą i wysokość około 24 metrów. Lwia część funduszy na jej budowę pochodziła ze środków UE.

    O ile na dole jest cicho, ciepło i spokojnie, to na platformie widokowej na wieży wiatr dmie w najlepsze studząc niezbyt przyjemnie organizm.

   Ową niedogodność zdecydowanie rekompensuje widok ze szczytu obiektu. Cieszy on mnie niezmiernie. Na zachodzie Góry Orlickie w tle, bliżej Jagodna, jeszcze bliżej wypukły Pątnik a pod nosem gołoborze.

   Na północy najnowsza historia czyli dzisiejsze zdobycze: Puchacz, Goworek, Mały Śnieżnik a także po prawej Śnieżnik i po lewej Czarna Góra.

   Na wschodzie, za doliną górnej Morawy jest Slamník ze znaną już Ścieżką w Obłokach, za nim Babuše, po lewej Podbělka, Sušina, Uhlisko, po prawej Souš.

    Na południu czeska część Kotliny Kłodzkiej a za nią najbardziej rzucające się w oczy Buková hora i Suchý vrch w Górach Orlickich.

    Pod wieżą natomiast biesiadowali turyści, w większości czescy.

    Na Tójmorskim Wierchu zaczyna się (lub kończy) szlak żółty biegnący do Jodłowa. Oprócz niego oczywiście jest jeszcze zielony graniczny i czerwony czeski. Wszystkie z górki na pazurki prowadzą do dawnego turystycznego przejścia granicznego Jodłów/Horní Morava.

    Dalej pozostało mi już tylko uczepić się czerwonego i pędzić do Jodłowa. Po drodze można nieco zejść z drogi do źródła Nysy Kłodzkiej ale ja zostawiam sobie źródlisko Nysy na inną, osobną wycieczkę więc teraz tam nie zaglądam. A drogę przecina wiele potoków (dlatego jej niemiecka nazwa to Wasserweg), w tym jeden bystry spływający z wyższych partii i nie wiem czy ten nie powinien być uznany za główny spław Nysy Kłodzkiej. Ale to obadam innym razem.

   Ta wycieczka dobiegła końca tam gdzie się zaczęła: w Jodłowie.

   Ze zdumieniem przeczytałem w Wikipedii, że Jodłów jest położony  "... w zachodniej części Masywu Śnieżnika (...) w Kotlinie Kłodzkiej". Nie można być jednocześnie w dwóch mezoregionach. Niestety ciągle jeszcze niektórzy nie odróżniają Kotliny Kłodzkiej od ziemi kłodzkiej.






2 komentarze:

  1. Fajna wycieczka! Teraz czekam na relację z wyprawy do źródeł Nysy Kłodzkiej. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. W tym roku niestety nie udało mi się wybrać do źródeł Nysy Kłodzkiej, planuję to na wiosnę 2017. Za to odwiedziłem źródła Dzikiej Orlicy a relacja za jakiś czas pojawi się w blogu.

    OdpowiedzUsuń