niedziela, 20 stycznia 2019

TRZY GARBY




    W Sudetach została wzniesiona kolejna wieża widokowa. Jej otwarcie miało miejsce na szczycie Trójgarbu 29 grudnia 2018 roku. Śledząc, po inauguracji, górskie fora, strony i grupy, odniosłem wrażenie, że jest to tak fantastyczna atrakcja, iż każdy powinien tu jak najszybciej się znaleźć, bo wszyscy świetnie się bawią. Na szczęście zdjęcia tłumów na wierzchołku, wrzucane przez użytkowników internetu, skutecznie hamowały mnie przed spontanicznym tam pójściem. Pomyślałem, że przeczekam najgorsze i dopiero kiedy zelży nieco ten napór na niewielki wierch Trójgarbu, wtedy wkroczę do akcji ja, niekoniecznie cały na biało. Uznałem, że trzy tygodnie powinno wystarczyć, aby znaczna cześć chętnych doświadczenia wieży nasyciła swoją ciekawość. No i się przeliczyłem.
    Pierwotny plan zakładał podejście z Lubomina, ale kiedy przezeń przejeżdżałem, okazało się, że parking jest już tak nabity, iż muszę zastosować plan b czyli Witków. Na szczęście w Witkowie było spokojnie, choć w Lubominie miałem już przedsmak tego, co może dziać się na szczycie. A ten, z dobrze zarysowaną wieżą, jest świetnie widoczny z Witkowa.

    A wszystkie trzy garby w pełnej krasie dobrze widać z drogi.

    Szlak niebieski przeprowadza przez szczyt, więc wystarczy się go tylko uczepić. Dla turystów powstaje infrastruktura przy szlaku w postaci miejsc odpoczynkowych. Pachnie to jeszcze świeżością.

    Po drodze jest tego więcej, zatem w razie pogorszenia pogody jest się gdzie ukryć przed opadami czy nieprzyjemnym wiatrem.

    Droga na szczyt nigdy nie jest łatwa i usłana różami. Moja była usłana śniegiem i choinkami.

    Po nieco ponad godzinie marszu osiągam pierwszy garb (757 m n.p.m.). Miejsce jest uznane za widokowe, skąd można dostrzec nawet Karkonosze i w związku z tym jest ławka do posiedzenia, gdyby nogi zmęczyły się od podziwiania.

    Niestety przy takiej gęstości zarośli, obserwowanie krajobrazów z tego miejsca, mimo braku liści, nie ma kojących właściwości, choć tablica sugeruje co innego.

     Szczyt tego garbu nie jest w żaden sposób oznaczony, chyba, że uznać wiszącą czapkę na drzewie. Tutaj, jak w życiu, też amerykanizacja, liczy się tylko ten pierwszy, najszybszy, największy, najwyższy. Drugi to już przegrany, niewarty uwagi.

    Schodząc południowym stokiem, widok jest jeden, do tego niezmiernie przykuwający wzrok. Widać już ludzi na wieży i przede wszystkim ich słychać.

    Z Przełęczy pod Trójgarbem na jego szczyt jest sto pięćdziesiąt metrów a dociera na niego pięć szlaków, z każdej miejscowości znajdującej się wokół masywu.

    W 1882 roku powstała drewniana wieża widokowa na Trójgarbie (Sattel Berg), co jest ujęte na starych mapach literą T (Turm) a także gospoda Whs (Wirthaus). Przetrwały one dwie wojny, ale nowego ustroju już nie. Dziś stoi tutaj nowoczesna i efektowna konstrukcja.

     Wśród górołazów są różne zdania na temat, generalnie, nowych wież widokowych. Od totalnej krytyki, że to brutalna ingerencja w przyrodę i krajobraz, po zachwyty nad możliwością podziwiania piękna okolicy. Głównie jednak krytykowana jest architektura poszczególnych obiektów, ale przecież to rzecz gustu i przyzwyczajenia. Bo nikt mi nie powie, że taka wieża widokowa na Kalenicy jest ładna. To chyba najbrzydsza tego typu konstrukcja w Sudetach, ale ma już ponad osiemdziesiąt lat i wrosła w krajobraz. Nie słyszałem, by ktoś domagał się jej rozebrania ze względów estetycznych. A słynne talerze na Śnieżce? Dziś pewnie nikt nie wyobraża sobie szczytu Sudetów bez tej futurystycznej budowli. To jest symbol Śnieżki. Przypuszczam jednak, że gdyby obecnie ktoś zaprojektował podobnie odważne dzieło w jakimś eksponowanym miejscu, spłynęła by na niego fala krytyki i odsądzany byłby od czci i wiary. Dlatego, tak jak w wielu dziedzinach, wskazany jest tu  umiar i rozwaga.

    Na mnie nowa wieża  na Trójgarbie wywarła pozytywne wrażenie. Szczególnie podoba mi się pomysł z pięcioma tarasami na szczycie. Przy znacznej, bo ponad 27 metrowej wysokości, widoki dokoła są nieograniczone.

     Przy podstawie umieszczona jest tablica pamiątkowa, moim zdaniem bardzo istotna.

    Dzięki tarasom, na wieży jest sporo miejsc, z których można cieszyć się pejzażem. A chętnych do oglądania jest bez liku, przez co można odczuć lekkie kołysanie konstrukcji. Mimo słonecznej pogody widoczność wzorowa nie jest. Na południu Chełmiec.

    Na zachodzie słabo widoczne Rudawy Janowickie a bliżej Krąglak.

    Na wschodzie, blisko, inna góra masywu - Węgielnik, widać Wałbrzych a na horyzoncie majaczy Ślęża.

    Na północy pobliski Jagodnik.

    Oczywiście przy lepszej przejrzystości powietrza widoczne są dalsze pasma, niestety tym razem należy zadowolić się tym co jest.
   Na Trójgarbie trwa nieustanna rotacja, jedni przybywają, inni odchodzą i tak na moje oko per saldo wychodzi constans. Opuszczam wierzchołek, lecz pustkę po mnie na pewno ktoś uzupełnił.

     Żeby wycieczka na Trójgarba była pełną, pozostał jeszcze jeden element a dokładnie garb. Ten najniższy i na uboczu, choć niedaleko. Przechodzi obok niego szlak czarny, ale by się tam dostać, trzeba przejść kilkadziesiąt metrów przez niewydeptany śnieg. Bo tutaj nikt nie zagląda.

    Na szczycie teren jest ogrodzony, lecz można sobie z tym poradzić, gdyż nad zaporą można przejść po drabince.

    Wbijając kijek trekkingowy w białą pokrywę oceniłem jej grubość i wyszło mniej więcej osiemdziesiąt centymetrów zapadającego się pod stopami śniegu. Dotarłem w najwyższy punkt (738 m n.p.m.) i obczaiłem widok na Mniszka. Poza tym nieciekawie i po uda w śniegu.

    To było ostatnie zadanie na ten dzień, pozostał powrót do Witkowa różnymi drogami tak, aby jak najmniej iść tą samą trasą co na górę. Chwilami można utrafić główny wierch Trójgarbu z nieco innej perspektywy.

    Słońce powoli chyli się ku zachodowi, podświetlając resztkami promieni oblodzoną drogę. Jeden nieuważny krok i można się długo zbierać z podłoża.

    Kolejna nowa wieża w Sudetach zaliczona. Niestety nie udało mi się uniknąć nadmiaru ludzi na niewielkiej powierzchni, ale trudno jest tu czynić jakikolwiek zarzut, przecież tak jak ja, wielu chętnych także chce zobaczyć tutejszą nowość i każdy ma do tego prawo. Nawet należy się tym cieszyć, że ludzie miast siedzieć w domach, wychodzą na łono natury rozruszać organizm. A to, że wolę bardziej kameralnie, to już inna sprawa.

    Jeśli ktoś nie był na tej nowej wieży a uważa, że zdjęcia w tym poście to za mało i nie oddają one w pełni atmosfery tam panującej, zapraszam na krótki klip, który skleciłem z fragmentów nagranych na szczycie. Tu link: https://www.youtube.com/watch?v=Jt-fFy6PTCI