niedziela, 26 czerwca 2022

TROCHĘ CZESKICH STOŁOWYCH


 
Ostatni raz w czeskich Stołowych byłem w 2018 roku a w Broumovských stěnách jeszcze dawniej, bo latem 2016. I pewnie jeszcze długo bym tam nie zaglądał, gdyby nie Medart, który wyciągnął mnie na wycieczkę po tej malowniczej, skalnej krainie. A zaczęło się nie w Czechach, lecz pod schroniskiem Pasterka z widokiem na obydwa Szczelińce.

    Droga na północ wyciąga z Pasterki do lasu a potem szlak prowadzi wzdłuż granicy w otoczeniu niezliczonych skał, co jest największym atutem Gór Stołowych.

    Tak więc nie tylko drzewa i krzewy jak w większości lasów, ale skały, mnóstwo fikuśnych skałek przy drodze i jeszcze do dekoracji paprocie.

    Już po czeskiej stronie dawny drogowskaz wskazujący kierunki na Szczeliniec (Heuscheuer) albo na Hvězdu (Stern). 

    Machovský kříž to węzeł szlaków u podnóża Broumovských stěn, którego nazwa jest wzięta od stojącego tu XIX-wiecznego krzyża a właściwie bogato zdobionego krucyfiksu.

    Kamienna droga wiodąca w górne partie Broumovských stěn.

    Podejściu na Božanovský Špičák towarzyszą również różnego rodzaju formacje skalne, niektóre nazwane, jak np. Leżący Wielbłąd, inne nie.

    Tutaj dla odmiany kot (Kočka) siedzący na wierchu skały.

    Božanovský Špičák - wierzchołek. Z samego szczytu niewiele widać, bo las i żeby mieć widoki trzeba podejść do krawędzi.

    A na krawędzi stoliwa naturalny tarasik do podziwiania okolicy.

    Zakres widokowy nie jest zbyt szeroki, ale widać oba Szczelińce i Skalniaka.

    Przenosimy się na inny punkt widokowy, z barierkami.

    Stąd widać to samo co z poprzedniego punktu, tylko gorzej, gdyż drzewa bardziej przeszkadzają.

    I po drodze kolejne utwory skalne, m.in. Velbloud. W ogóle w Stołowych to skalnych wielbłądów można sporo naliczyć.

    A to już przedsionek Koruny i Čertovo sedlo.

    Na Korunie kolejne miejsce z widokami, tym razem na Kotlinę Broumowską, tzw. Broumovská vyhlídka. 

    Na północy Góry Kamienne z Lesistą Wielką, Stożkiem Wielkim, Włostową, Waligórą, Jeleńcem i wieloma, wieloma mniej rzucającymi się w oczy szczytami. W dole Martínkovice a trochę dalej  Broumov.

    Góry Sowie z Małą i Wielką Sową oraz Kalenicą.

    Jedną z większych atrakcji Koruny jest huśtawka, wyzwalająca z wędrowców dziecięcą radość.

    Z vyhlídky widoczki bardziej południowe, w tle na horyzoncie głównie Góry Bardzkie a w dole Božanov.

    Oczywiście w zasięgu wzroku jest również najwyższa w Stołowych "wielka stodolna" w towarzystwie "małej stodolnej".

    Na wierzchołku Koruny nie może rzecz jasna zabraknąć prawdziwej korony.

    Pánův kříž - metalowy krzyż na piaskowcowym cokole z 1827 roku jest punktem orientacyjnym oraz  węzłem szlaków, z altaną.

   Wąski przesmyk w skale to niejako brama do Junácké vyhlídky, będącej kolejnym punktem widokowym.

    Tarasik znajduje się w pięknym otoczeniu skał.

    Z jednej strony pobliski Božanovský Špičák.

    Nie może zabraknąć tego, co najczęściej nasuwa się przed oblicze podczas tej wycieczki, czyli Hejszowiny.

    Niektóre formy skalne przypominają posągi z Wysp Wielkanocnych.

    Rejon, w którym znajduje się Junácká vyhlídka nosi nazwę Bludiště, czyli Labirynt. Ścieżka lawirująca pomiędzy skalnymi blokami i wąskie nieraz przejścia przywodzą na myśl pewne podobieństwa z błędnymi korytarzami.

    I kolejna z figur skalnych, tym razem obsceniczna, znana Czechom jako pyj.

    Soví hrádek. Co tu się wydarzyło? Tornado? Okolica ogołocona z drzew, wygląda to postapokaliptycznie.

    Pamiętam sprzed laty, te skały ukryte w cieniu wysokich drzew, a dziś Soví hrádek, na stoku góry Signál, jest mocno wyeksponowany.

    Studánka U Zabitého. Kiedyś ciurczała tu woda, teraz sucho w korytku.

    Ponownie jesteśmy przy węźle Machovský kříž a to oznacza, ze pora już wracać do Pasterki. Najpierw jednak zasłużony odpoczynek w altanie i nawodnienie organizmu.

    W sumie 11 kilometrów, po pięknych zakątkach czeskich Stołowych, w ciepły, letni dzień.




    

    
    

    




 
 




piątek, 17 czerwca 2022

SPALONA - JAGODNA

 


      Tak jak kilka dni wcześniej, kolejną wycieczkę zaczynam na parkingu pod schroniskiem Jagodna w Spalonej. Wśród kilku zaparkowanych tu automobilów, wyróżniały się dwie perełki, wcale nie prosto z salonu.

    Płaską Ścieżką dochodzę do pierwszego skrzyżowania i skręcam w Pylistą Drogę, która pyłem pokryta raczej nie jest. Chyba, że ta trawa pyli. Jakże to fajnie, że leśne drogi są ponazywane, ułatwia to orientację w terenie i pomaga w opisywaniu.

    Z biegiem Pylista robi się coraz szersza, dołącza do niej szlak niebieski i niestety traci swój leśny urok stając się bitą "lasostradą". Droga przeprowadza przez wierzchołek Sasina, co można podczas wędrówki przeoczyć.

    Na drzewie przymocowana jest karteczka z ledwo czytelną informacją na temat tego szczytu. Trochę to dziwne, że jeszcze nie zamontowano tu jakiejś trwalszej tabliczki, bo przecież tą droga suną tabuny turystów prosto spod schroniska na Jagodną, gdzie czeka dosyć świeża wieża widokowa.

    Nie od razu jednak pcham się na wieżę, gdyż wcześniej jest najwyższa kulminacja Jagodnej, tzw. Jagodna Północna, na którą zamierzam dostać się od zachodniej strony. W tym celu schodzę z Nowej Drogi na mniej ubitą i uczęszczaną.

    Jakaś kartka na drzewie próbuje przekonać mnie, że zmierzam na Sasankę, ale to nieprawda. Sasanka jest wierzchołkiem sąsiadującym z Sasinem i mijałem ją po drodze lekko bokiem.

    Po niecałym kilometrze jest dróżka pod górę wiodąca wprost na najwyższe wzniesienie Gór Bystrzyckich.

    Jeden z trzech wierzchołków Jagodnej, ten najwyższy, nie jest jakoś szczególnie zagospodarowany, widoków z niego nie ma a stara ambona myśliwska już nie pomoże w próbie ogarnięcia otoczenia z racji rozkładu. A jeszcze w 2016 roku robiłem z niej rozeznanie okolicy.

    Dobrze, że jednak jest to miejsce opisane, bo to ważne z punktu widzenia zdobywców szczytów. Myślę, że z czasem będzie tu przybywać różnych "atrakcji".

    Z północnego wierchu Jagodnej wracam długą prosta na Nową Drogę, skąd już widać główną przynętę tego grzbietu, do której zmierzają karawany wędrowców.

    Nie najwyższy to wierzchołek Jagodnej, ale z pewnością najpopularniejszy i to od zawsze. Osiem metrów niższy niż północny.

    Pamiętam, jak stała w tym miejscu drewniana wieżyczka à la ambona, z której za wiele nie było widać, bo też nie była ona widokowa. Teraz jest tu solidna konstrukcja, postawiona w 2019 roku a jej wysokość to 23 metry. 

    Panorama z platformy jest rozległa, bo nic nie zasłania a zdarzają się przecież wieże, których punkty widokowe są na wysokości czubków drzew. Po północnej stronie najwyższy wierzchołek, chwilę wcześniej przeze mnie odwiedzony. Gdzieś w oddali Skalniak i Szczelińce a także m.in. Kalenica.

    Na zachodzie grzbiet Gór Orlickich a tam m. in. Komáří vrch, Tetřevec, Koruna.

    Kierunek południowy, to najbliższy - nieoczywisty - trzeci wierzchołek Jagodnej, za nim wystaje Czerniec a na horyzoncie rzuca się w oczy Suchý vrch.

    Na wschodzie to Kotlina Kłodzka i Grupa Śnieżnika od Suchonia, poprzez Czarną Górę, Śnieżnik, Mały Śnieżnik z Goworkiem, Puchacza, po Trójmorski Wierch.

    Dobrze widoczna, choć dopiero po zbliżeniu, jest Bystrzyca Kłodzka na tle Jawornika Wielkiego i Borówkowej w Górach Złotych.

    Na Jagodnej jestem już któryś tam raz, ale z tą wieżą mam do czynienia po raz pierwszy, dlatego też aby nastąpiło to spotkanie, poprowadziłem tędy swoją trasę wokół ziemi kłodzkiej. Wielu spośród obecnych tu piechurów z pewnością także pierwszy raz jej doświadczali.

    Dalej moja wędrówka prowadzi na południe szeroką Nową Drogą a idąc wypatruję jakichś miejsc widokowych, lecz na razie z tym słabo.

     Oczywiście nie omieszkałem zajrzeć na trzeci, najniższy wierzchołek Jagodnej (950 m n.p.m.). Doprowadziła mnie tam trawiasta ścieżka, niestety na szczycie niewiele ciekawego się dzieje, więc po krótkim rekonesansie powróciłem na szlak.

    A z Nowej Drogi zaczynają pojawiać się widoczki. Tutaj pozuje Czerniec, wierch z wieża widokową, który mam w planie jednej z następnych wycieczek.
    
    I podgląd na inny kierunek, bardziej wschodni, gdzie w kotlinie widać wioski takie jak Długopole Górne i Domaszków a nawet Nową Wieś. Cały ten obszar zamknięty Masywem Śnieżnika z Małym  Śnieżnikiem i Goworkiem, jest Podbělka, Puchacz, Slamník i Trójmorski Wierch. 

    Orlicki Suchý vrch, ponad dwadzieścia kilometrów stąd. Kiedyś trzeba będzie tam zajrzeć, tylko jeszcze nie wiem kiedy.

    Koniec Nowej Drogi i krzyżówka "Pod Jagodną", gdzie łączą się szlaki. Tutaj przeskakuję na żółty wracający do Spalonej.

    Dalej oba szlaki prowadzą do Przełęczy nad Porębą, ale to będzie moja następna wycieczka.

    Może to wydać się niezwykłe z dzisiejszej perspektywy, ale dawniej przy tej drodze, którą biegnie szlak żółty, były zabudowania i to dosyć sporo. Według starej mapy niemieckiej mogło tu być nawet około dziesięciu gospodarstw a miejsce nazywało się Berghäuser. Przy jednym z rozdroży, zwanym Dwa Domki, są jeszcze ślady po osadnictwie.

    Ukryte w gęstej roślinności resztki domostw w postaci kamiennej podmurówki świadczą o tym, że kiedyś tu, na wysokości ok. 830 m n.p.m. jakoś żyli ludzie.

    Po drodze mijam jeszcze schron turystyczny, ale trochę zaniedbany, choć nadaje się od biedy nawet na nocleg, bo ma drzwi i dach.

    Kawałek dalej następny apartament.

    Aby zaoszczędzić osiemset metrów, opuściłem chwilowo szlak żółty, który robił mocne wywijasy, i obrałem skrót przez Jodłę, takie sześciodrożne skrzyżowanie. Rozglądałem się trochę, ale jodły raczej nie widziałem, za to pociętego drewna sporo.

    Żwawszy o zaoszczędzone metry powracam na szlak i zmierzam już do Spalonej, ponownie krzyżując się z Pylistą Drogą, gdzie można jeszcze chwile przysiąść.

    I finał wycieczki pod schroniskiem Jagodna. 16,5 kilometra zrobione.