sobota, 23 kwietnia 2022

JAWORNIK WIELKI, ŠAFÁŘOVA SKÁLA

 



    Tak się jakoś złożyło, że już dawno nie chodziłem po czeskiej stronie Sudetów a wynikało to z tego, że bardziej skupiłem się na ziemi kłodzkiej. Tym razem postanowiłem jednak trasę nieco umiędzynarodowić i ruszyć w czeską część Gór Złotych. A skoro Góry Złote, to Złoty Stok, idealnie nadający się na start do takiej złotej wycieczki.
    Droga w góry wiedzie przez Rynek, gdzie trudno przeoczyć efektowną, XVI wieczną kamienicę Fuggerów, dawnych właścicieli kopalń złota.

    Najsampierwszą górką na mojej trasie jest Pustelnik, znajdująca się jeszcze w granicach miasta. Nazywana jest również Górą Krzyżową, ze względu na jej dawną nazwę Kreuz Berg i kalwarię tutaj obecną.

    Zanim jednak trafię na sam szczyt, uderzam na wschodni stok, a właściwie urwisko nad nieczynnym kamieniołomem. Stąd można podziwiać dalsze krajobrazy a w dole parking przy Leśnym Parku Przygody "Skalisko". Po przeciwległej stronie góra Pasieka.

    Zerkając na południe widać między zboczami dolinę Złoty Jar a nad nią góry; Kikoł, lekko wystający zza niego Javorník oraz Jawornik Wielki. Dwie ostatnie będę wkrótce nawiedzał.

    Najwyższy punkt Pustelnika to kaplica św. Anny zbudowana w 1731 roku. Polska nazwa góry nawiązuje jednak do eremity, czy raczej eremitów, którzy zamieszkiwał niegdyś obok kaplicy.

    Z Pustelnika schodzę Złotą Ścieżką wprost do Złotego Jaru, którym płynie Złoty Potok. Oficjalnie jednak potok nazywa się Trująca i ta nazwa psuje cały efekt i trochę przeraża.

    Podchodząc czerwonym szlakiem w kierunku Jawornika Wielkiego, mijam połacie, rosnącego w dogodnych warunkach doliny, czosnku niedźwiedziego.

    Przełęcz pod Trzeboniem jest węzłem, gdzie krzyżują się szlaki piesze i rowerowe oraz jest zagroda z wiatą i miejscem do biwakowania. Przed ostatecznym atakiem na Jawornik Wielki, ładuję akumulatory w przyjemnych warunkach przyrodniczych i atmosferycznych.

    Połykając kolejne setki metrów trafiam na punkt widokowy, gdzie na chwilę zatrzymuję się by nacieszyć oczy i to udokumentować. Widoczek jest w stronę Złotego Stoku, gdzie blisko są góry Trzeboń i Krzyżnik a daleko już równinne tereny.

    Jest wreszcie szczyt Jawornika Wielkiego (daw. Jauers Berg), oznaczony tabliczką przy słupku geodezyjnym. Wierzchołek ten administracyjnie znajduje się na terenie wsi Chwalisław.

    Tym, co jednakowoż przyciąga na tę górę, to drewniana wieżyczka widokowa. Nie jest to typowe górskie obserwatorium z widokiem 360°, lecz skromna platforma jednokierunkowa.

    Widok jest na wprost Złotego Stoku poprzez dolinę Złoty Jar i góry po obu jej stronach, czyli zbliżony do tego, który był nieco niżej na punkcie widokowym.

    To jednak nie koniec Jaworników, będą następne. Najpierw jednak Przełęcz Jawornicka, do której dochodzę żółtym szlakiem. W tym miejscu terytorium Czech wcina się cyplem w nasze.

    Teraz pod górę zdobywać Javorník. Na stoku, po polskiej stronie, stoi sobie dość pokaźna skałka i głupio by było tak przejść obok i się nie zapoznać.

    Poznałem ją bliżej z każdej strony, nawet z góry, co nie było aż tak bardzo trudne. Z wysokości widać już miejsce uznawane za wierch Jawornika Małego. Zaraz tam będę.

    Jawornik Mały to nic innego jak najwyżej położony punkt Javorníka na polskiej ziemi. Nie jest to żadna kulminacja. Tym punktem jest słupek graniczny 7/4.

    Dwieście kroków dalej jest wierzchołek góry zwieńczony skałą. Żadne oznaczenia nie wprowadzają tu na wierch, jest on raczej z typu tych przy okazji.

    Ze szczytu skały, choć jest potencjał, radości z podziwiania pejzaży nie ma. Coś tam niby widać, ale kiedy liście puszczą, to będzie parawan. Mimo wszystko cieszę się, że tu trafiłem, jest ciekawie.

    Przełęcz Różaniec (daw. Rosenkranz) jest siodłem, które było przed Schengen turystycznym przejściem granicznym. Tutaj odbijam od granicy i puszczam się w Rychlebské hory.

    Bez szlaków, trochę na czuja, przemieszczałem się różnymi nieznanymi ścieżkami aż w końcu dotarłem w dolinę wartko płynącej Bílé vody, tak jak chciałem. 

    Po drugiej stronie potoku stoi przyrodniczy monument, do którego tak dążyłem. 35-metrowa Šafářova skála jest oczywiście chętnie brana w posiadanie przez wspinaczy, ale także dla zwykłych piechurów jest dostępna jej górna część.

    Na górę prowadzi ścieżka, co prawda stroma, ale przynajmniej nie trzeba kombinować jak to ugryźć. Najpierw najwyższe partie skały, bo z nich dobrze widać grzbiet graniczny a w nim Skalní vrch, Borówkową i Krowią Górę Wielką.

    Ponieważ skała położona jest w dolinie, to siłą rzeczy trudno z jej szczytu oczekiwać jakichś spektakularnych górskich pejzaży. Okoliczne wzniesienia znajdują się dużo wyżej niż 555 m n.p.m.

    Do niższej półki prowadzi ścieżka jak alejka, bo nawet tu, na wierchu skały, a właściwie skalnego masywu, rosną wcale niemałe drzewa.

    Tutaj nic nie zasłania i można zobaczyć prawie to samo co z górnego poziomu. Można też próbować zerknąć w dół wychylając się i ocenić wysokość, ale strach jest.

    A tak ładnie Šafářova skála prezentuje się z dołu, z drogi pod nią, gdzie nawierzchnia szutrowa zmienia się w asfaltową.

    I tym asfaltem droga prowadzi do wioski o tej samej nazwie co płynący wzdłuż niej potok Bílá voda, choć dokładnie jest to Ves Bílá Voda.

    Przy rozdrożu stoi dąb będący pomnikiem przyrody, który prawdopodobnie został posadzony w 1903 roku, o czym informuje kamienna stela przed ogrodzonym drzewem. Jak wynika z napisu na niej, jest to Schleinitz Eiche.

    W dalszej drodze, z braku innych atrakcji, zachwycam się bystrym nurtem Bílé vody. 

    Po lewej stronie drogi znajduje się jakiś zagrodzony teren leśny i okazuje się, że jest to Obora Jedlovec, czyli Park Jeleni.

    Pałac, czyli zámek Bílá Voda to XVII-wieczna budowla, cześć posiadłości, której najbardziej znanym właścicielem była Marianna Orańska. Obecnie mieści się tu szpital psychiatryczny a jego pensjonariuszy można spotkać poza terenem zakładu.

    W drodze powrotnej do ojczyzny widok na równiny, które wydaja się być takie nudne. W oddali wiatraki nieopodal Paczkowa a bliżej Městys Bílá Voda z kościołem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, stojący dwadzieścia metrów od polskiej granicy.

    Cobym nie zabłądził, drogowskaz kieruje mnie we właściwą stronę a do granicy już tylko pół kilometra.

    Granica państwowa, dawne przejście. Pamiętam, jak dziesięć lat wstecz, po przekroczeniu jej tutaj od strony polskiej, czeska policja zatrzymała mnie i przeszukała mój plecak oraz wypytywała o cel mojej wizyty. Chyba wyglądałem na przemytnika.

    A dalej, wzdłuż granicy, dotarłem do starego, ale odnowionego wapiennika w Złotym Stoku.

     Z góry nawet przyjemne widoczki głównie na Góry Bardzkie i Sowie, ale jak ktoś ma ochotę, to może obserwować przejeżdżające samochody.

    Zajrzałem również w zakamarki wapiennika.

    I na tym kończę tę osiemnastokilometrową wycieczkę po Górach Złotych.