Sokoliki to potoczna nazwa Gór Sokolich, niewielkiego masywu wchodzącego w skład Rudaw Janowickich. To bardzo popularne miejsce, szczególnie dwa sąsiadujące wzniesienia czyli Sokolik i Krzyżna Góra, których charakterystyczne kopuły trudno pomylić z innymi górami. W skład Gór Sokolich, oprócz wyżej wymienionych i kilku bezimiennych, wchodzą jeszcze Buczek, Łysa Góra, Gilotyna, Rudzik, Browarówka oraz Trzy Korony, którą także zahaczyłem podczas tej wędrówki.
Parking na Przełęczy Karpnickiej, przy drodze między Trzcińskiem i Karpnikami, pomieści wiele samochodów i do tego jest dobrym punktem wyjścia. Przełęcz ta jest granicą rozdzielającą Góry Sokole od Rudaw, więc można się stąd udać zarówno na Sokolika jak i Lwią Górę czy Zamek Bolczów na przykład.
Najprościej z przełęczy dotrzeć na najwyższe partie Gór Sokolich szlakami: zielonym i niebieskim, idących przez pewien czas razem.
Po niecałym kilometrze jest już "Szwajcarka", czyli schronisko górskie, pięknie położone pomiędzy Trzema Koronami a Krzyżną Górą. To popularny i dobrze znany obiekt w turystycznym światku.
Oczywiście można podjechać samochodem prawie pod same drzwi, z czego zresztą niektórzy korzystają, ale ja uważam, że dojście tutaj z buta daje więcej frajdy.
"Szwajcarka" została wybudowana w 1823 roku z nakazu Wilhelma von Hohenzollerna, brata króla Prus, jako domek myśliwski w stylu tyrolskim. Z czasem powstała tu gospoda a po II wojnie światowej budynek przejęły Lasy Państwowe, by w 1950 roku przekazać go we władanie PTTK. Pierwszym gospodarzem obiektu był znany działacz turystyczny Tadeusz Steć.
Spod schroniska jest ograniczony pejzaż na południe, gdzie widać karkonoskie szczyty.
Przy "Szwajcarce" znajduje się węzeł szlaków i to stąd najczęściej wyrusza się na na zdobycie dwóch sąsiednich garbów, bo przecież prawie każdy traktuje je jako komplet i będąc tutaj zalicza obydwa szczyty.
Głupio by było, będąc tak blisko, nie zajrzeć z ciekawości na Trzy Korony, gdyż to ledwie niecałe dwieście metrów na szczyt, obok którego wiedzie leśna droga.
Dawna nazwa wzniesienia to Silberstein, pochodząca od skały na zachodnim stoku. Skąd zatem Trzy Korony?
Na wschodnim stoku natomiast, blisko szczytu, jest grupa skałek, ale ich rozmiary nie są jakoś szczególnie wybitne.
Spod "Szwajcarki" aż cztery szlaki prowadzą na Husyckie Skały. Jest to dwudziestometrowej wysokości skalna wychodnia, na której mieści się punkt widokowy, chociaż widoki są ograniczone.
Dojście do nich jest od góry (znajdują się na stoku Krzyżnej Góry) a stojąc na ich szczycie łatwo zorientować się w położeniu: pomiędzy "Piersiami Lolobrygidy", jak również nazywane są dwa sąsiednie wzniesienia Gór Sokolich. Sama nazwa skał ma związek z wydarzeniami w 1434 roku na pobliskim zamku Sokolec, gdy uciekający z płonącej warowni husyci pogubili drogę i popędzili na koniach w kierunku przepaści (ta informacja umieszczona jest na tablicy przy skałach).
Centralnym punktem skał jest głaz, który został tu umieszczony celowo w XIX wieku. Na jego szczycie znajdowała się figura odlanego z żeliwa orła zrywającego się do lotu a na ścianie głazu była tablica poświęcona pruskiemu feldmarszałkowi Gebhardowi Leberechtowi von Blücherowi, którego to imieniem zostały nazwane te skały na nowo. Tak więc nagle z Kutschenstein zrobiło się Blücherstein. Po tablicy zostały dziś jeszcze ślady.
Z wierzchołka skał jest widok na część Kotliny Jeleniogórskiej z Wojanowem...
...na Sokolik...
...i na Krzyżną Górę, która jest naturalnym następnym punktem programu.
Z Husyckich Skał na tę ostatnią wiedzie stromo szlak czarny.
Mimo drzew jednak można za plecami dostrzec położenie w terenie "skał Blüchera".
Skałek nie brakuje także bliżej szczytu Krzyżnej Góry. U ich stóp jest miejsce, gdzie można spocząć przed wejściem na sam wierch.
Na najwyższy punkt Krzyżnej Góry i tym samym Krzyżnej Skały prowadzą schody w niej wykute.
Miejsca na wierchu jest niewiele, toteż większe grupy mogą mieć problem ze zmieszczeniem na skale. Obecna nazwa nawiązuje do siedmiometrowego krzyża ufundowanego w 1830 roku przez księżną Marię swemu mężowi Wilhelmowi von Hohenzollernowi z okazji 47 urodzin. Kreuzberg dawniej zwał się Falkenberg.
Oczywiście najważniejszym powodem wdrapania na szczyt są widoki. Na południu widoczny najwyższy w Rudawach Janowickich - Skalnik.
Bardziej na zachód: w dole Karpniki a na horyzoncie Karkonosze ze Śnieżką.
Na zachodzie pomniejsze szczyty Gór Sokolich: Browarówka, Rudzik, Buczek, Gilotyna a także bliski wierzchołek Jastrzębiej Turni.
Jastrzębia Turnia to piećdziesięciometrowa skała, którą chętnie zdobywają wspinacze jedną z dziewięciu dróg a każda ma swoją oryginalną nazwę, jak np. "Tańczący z mrówkami" czy "Muppethorn".
W panoramie pomaga rozeznać się tablica umieszczona na szczycie Krzyżnej Góry.
W kierunku północnym od krzyża odchodzą jeszcze inne skały, ale wydają się być nieosiągalne dla zwykłego łazigórka.
Jest jednak poniżej ścieżka, która zaprowadzi tam i można wtedy podziwiać okolicę z nieco innej perspektywy. Nie ma tylko barierek.
Nieopodal, na północno-zachodnim stoku Krzyżnej Góry, znajdują się nikłe ślady po zamku "Sokolec". Podobno już w XV wieku zamek był ruiną. Są różne hipotezy co do powstania zamku na przełomie XII i XIII wieku, jedne mówią o księciu Bolesławie II, inne o księciu Henryku Brodatym i te drugie częściej są eksponowane ze względu na legendę o jastrzębim (sokolim) gnieździe. Jeśli chodzi o dokumenty to najstarsze jako właściciela podają Clericusa Bolcze, ale to już XIV wiek. Później zarządzał nim rycerz-rozbójnik Hans von Tschirn, który w czasie wojen husyckich najpierw wspierał husytów a potem ich "sprzedał". W XV wieku zamek został zniszczony podczas walk o koronę czeską między Maciejem Korwinem a Jerzym z Podiebradów. Dalej to już stopniowa jego degradacja.
Przy budowie z pewnością wykorzystane zostały uwarunkowania terenowe, w tym liczne skały, które dziś tak chętnie wykorzystują wspinacze.
Z Krzyżnej należałoby udać się na Sokolik, więc aby to uczynić najlepiej jest wrócić pod Husyckie Skały i dalej kontynuować wędrówkę czerwonym szlakiem, któremu chwilowo towarzyszą jeszcze zielony i niebieski. Na Przełączce niebieski ucieka do Trzcińska.
Kawałek dalej zielony zmierza do Wojanowa a czerwony zakosami podchodzi pod Sokolika, mijając skały jak w przypadku Krzyżnej Góry.
Na szczycie czekają już skalne baszty.
Pierwsza z nich, ta bliższa, zaprasza na górę schodami. To Sokolik Duży, na wierchu którego mieści się platforma widokowa.
Najpierw po kamiennych, później kręconymi metalowymi...
Taras na szczycie oferuje miejsca siedzące oraz wspaniałą panoramę 360°. Na wschodzie Wołek.
Na północy sąsiednia skała - Sokolik Mały, na którego niegdyś prowadził pomost, dziś na jej szczyt mogą dotrzeć jedynie wspinacze. W dole Trzcińsko a w oddali Góry Kaczawskie z Maślakiem, Barańcem, Połomem i Dudziarzem.
Ciąg dalszy Kaczawskich, bardziej na zachód: Okole, Łysa, Leśnica.
Jest widok na Góry Izerskie z Wysokim Kamieniem, Wysoką Kopą i Grzbietem Kamienieckim.
Są oczywiście Karkonosze z najbardziej rzucającymi się w oczy Czołem, Skalnym Stołem, Czarną Kopą, Śnieżką i Smogornią. Na pierwszym planie naturalnie Krzyżna Góra.
Widoczne są także Husyckie Skały.
W drogę powrotną można udawać się tą samą znakowaną drogą lub wschodnim stokiem Sokolika, trawersując go i przechodząc podnóżem Sokolika Małego, który jest oblepiony miłośnikami wspinaczki. Ten drugi wariant do mnie bardziej przemawia.
Trochę "bezszlakowo", trochę niebieskim i żółtym i ponownie zameldowałem się pod "Szwajcarką", tym razem przelotnie.
Jest jeszcze jedna rzecz, a konkretnie miejsce, które mnie zaintrygowało, gdy studiowałem mapy. Chodzi o jaskinię znajdującą się na stoku Krzyżnej Góry i , co dla mnie oczywiste, należało to zbadać. Żaden znak nie informuje o tym, więc licząc na mapę z GPS-em ruszyłem żółtym szlakiem w dół mijając po lewej, na stoku Trzech Koron skałę Silberstein, na której jednej ze ścian podobno wykute są symbole, w tym również korona, co może być rozwiązaniem zagadki polskiej nazwy.
Niecałe dwieście metrów od "Szwajcarki", trochę na czuja, odbijam z drogi na prawo i przechodzę przez pas trawy. Za nim jest las, po wejściu do którego trafiam na dróżkę. Dalej już łatwo trafić pod jamy. Jamy, bo są dwie obok siebie.
Widać, że bywają tu goście, ale generalnie miejsce nie jest powszechnie znane. Nie są to jakieś głębokie groty, ot dziury w skałach, do których na stojąco nie sposób wejść.
I to właściwie kres tej wycieczki, bo po powrocie do żółtego pozostało dojście do drogi Trzcińsko - Karpniki ze Śnieżką w tle.
Jeszcze powrót na Przełęcz Karpnicką...
... oraz ostatni rzut oka na Sokolik, gdzie prawie zawsze w taką pogodę ktoś się znajduje.
Co tu dużo pisać- rudawska klasyka. Sokoliki i ich najbliższa okolica, to zawsze gwarancja udanych wycieczek :)
OdpowiedzUsuńOprócz walorów czysto turystycznych przyciągnęły mnie tutaj także względy rodzinne, sentyment. Te tereny znałem z opowieści dziadków, którzy po wojnie się tu osiedlili (w Trzcinsku). Najczęściej w opowiadaniach przewijała się rzeka Bóbr, ale także kopalnia uranu w Miedziance, gdzie pracował dziadek.
Usuń