Trudno było mi znaleźć jakiś wspólny geograficzny mianownik dla tej stołowogórskiej wycieczki i padło na Stroczy Zakręt, w którego bliskości poruszałem się odwiedzając Radkowskie Skały, Słoneczne Skały oraz Niknącą Łąkę.
Podróżując samochodem Drogą Stu Zakrętów, przebiegającą przez Park Narodowy Gór Stołowych, można zatrzymywać się tylko w wyznaczonych miejscach. Jednym z takich miejsc jest przydrożny parking, znajdujący się jakieś dwa kilometry przed Karłowem.
Z parkingu zielony szlak prowadzi do Drogi nad Urwiskiem.
Drogę tę wybrałem, aby nie iść dosyć ruchliwym asfaltem, przynajmniej przez jakiś czas. Chociaż z nazwy można wnioskować, że gdzieś w pobliżu jest jakieś urwisko, to w rzeczywistości trzeba by było trochę oddalić się od czerwonego szlaku, aby stanąć nad przepaścią, której przyczyną może być kamieniołom.
Spacer asfaltem jednak mnie nie ominął, gdyż musiałem chwilę nim podążać, by dojść do Stroczego Zakrętu. A czymże jest ów zakręt? To dwa wywijasy tworzące prawie agrafkę, w dodatku ze znaczną różnicą poziomów. Kierowcy muszą się tutaj zdrowo nakręcić, bo zwłaszcza dolny jest ciasny.
Skąd taka dziwna, niezrozumiała nazwa zakrętu? Niemiecka brzmi Schalaster Drehe. Znalazłem w jakiejś niemieckiej internetowej bibliotece, iż Schalaster to dawne określenie sroki (źródło: Meyers Großes Konversations-Lexikon, Band 17. Leipzig 1909, S. 684). Polska nazwa ma w sobie staropolski strok, czyli m.in. obrót, co wiele osób uznaje za źródło obecnej nazwy. Jednak jak podaje nieżyjący już krajoznawca prof. dr hab. Krzysztof R. Mazurski, dawniej gwarowo "stroką" określano także srokę i właśnie raczej od tego ptaka pochodzi nazwa, szczególnie, że niemiecka także na to wskazuje. Po czesku zresztą to straka. Nieoficjalne miano tego zakrętu to "Język Teściowej".
Przy zakręcie jest niewielki parking, skąd niebieski szlak wspina się na dawny Schalaster Berg. I tu znów zaczyna się zabawa z nazewnictwem. Logicznym pomysłem byłoby nazwanie wierzchowiny po polsku Stroczy Dział, który to jednak w wielu mapach oznaczony jest przy wyżej położonym wirażu jako... wąwóz czy też jar otoczony skałami. W większości map pojawia się tu nazwa Baszty, ale przypuszczam, iż jest to powielanie nazewnictwa z wcześniejszych wydań. Według Monitora Polskiego z 1949 roku Basztami została nazwana skała Friedrichstein, która jest prawdopodobnie dziś na mapach Pielgrzymem. Natomiast Schalaster Berg został przemianowany na górę Jastrząbek. I tego w żadnych mapach nie ma.
Jak to bywa w Górach Stołowych, na każdym kroku spotkać można przeróżne formy skalne, co w moim mniemaniu jest ich atutem i oczywiście magnesem.
Radkowskie Skały to potężne filary skalne, po wierzchu których wiedzie szlak niebieski a dołem idzie zielony.
Na wierchu znajduje się tzw. Radkowska Strażnica, efektowne bloki skalne.
A przy nich punkt widokowy na zachodnią i północną stronę.
Szczeliniec Wielki, Božanovský Špičák, Koruna.
Ciekawym miejscem widokowym jest także okolica "misy" wypełnionej wodą opadową. Niektóre publikacje w internecie podają "Złą Pułapkę".
I część Zbrojowni Herkulesa, młoty i inne narzędzia.
A między tymi potężnymi skałami, cicho w kąciku rośnie sobie grzybek.
Idąc dalej niebieskim spotykam grupę skałek przywodzącą na myśl Mount Rushmore z głowami prezydentów USA, tylko tych jest pięć i raczej to są mordy.
Kawałek dalej jakiś bastion skalny, do wnętrza którego można śmiało wejść.
Schodząc wschodnim stokiem szlak niebieski przecina się z zielonym i korzystając z tej okazji przechodzę na ten drugi idący poniżej krawędzi stoliwa, wzdłuż bloków skalnych i pośród wielości form piaskowcowych Słonecznych Skał.
Zdarza się także widok na Wambierzyce.
Niedaleko przed pielgrzymem odcinek szlaku zielonego okazał się zamknięty ze względów bezpieczeństwa, na szczęście nie miałem w planie nim dalej wędrować.
Niebieski łącznik doprowadza do czerwonego szlaku i już są Skalne Wrota.
Po drodze jeszcze jedna znana rzeźba, na wielu mapach zaznaczona jako Głowa Psa. Przykro mi, ale jakoś nie przypomina, choć pooglądałem z każdej strony.
Pod górą Borowik jest wiata i miejsce przecięcia szlaku czerwonego z żółtym. Tym drugim kiedyś wędrowałem do Skalnych Grzybów, teraz udam się w przeciwnym kierunku.
Na drodze spotykam mnóstwo grzybów, raczej niejadalnych, ale i tak zbieram je, choć nie rękoma lecz przy pomocy aparatu.
Na trasie żółtego szlaku jest także Niknąca Łąka, torfowisko, które przez złą gospodarkę leśną człowieka już na początku XX wieku zaczęło zanikać.
Rośnie tu wiele gatunków typowych dla torfowisk, niektóre znajduję się w "Polskiej czerwonej księdze roślin", czyli są gatunkami zagrożonymi wyginięciem.
Na drugim krańcu łąki jest skrzyżowanie, gdzie żółty ucieka na lewo w stronę Zbója a na wprost rozpoczyna się zielony.
Przechodzi on obok wyrobiska starego kamieniołomu zaznaczonego w niektórych tylko mapach.
Dalej zielony dochodzi do Szosy Stu Zakrętów, ale na szczęście wiedzie ścieżką równoległą do drogi, wprost na parking, gdzie następuje kres wędrówki.
Oj, drgnęło mi serducho na wspomnienie tych pięknych miejsc. Fajna relacja i do tego jeszcze jesienna, co dla moich osobistych preferencji ma niebagatelne znaczenie :)
OdpowiedzUsuńTen zamknięty odcinek zielonego szlaku pod Słonecznymi Skałami, to aby na pewno ze względu osuwania tychże? Bo jak szliśmy tam kilka lat temu, to z "duszą na ramieniu" wypatrywaliśmy głównie wielu wiatrołomów wiszących nad głowami, trzymających się niemalże cudem na skałach. Dobrze że nie wiało, bo wtedy wędrówka tym szlakiem przypominała by grę w rosyjską ruletkę :0
P.S. Dzięki za ciekawe informacje względem pierwotnego nazewnictwa.
Pozdrowienia
Jesień, oczywiście ta piękna, ma mnóstwo walorów. Oprócz tych wizualnych jest jeszcze temperatura, ani za gorąco, ani za zimno, robactwa też mniej w powietrzu a to sprawia, że jest najlepszą porą na wędrówki.
UsuńNiedawno wędrowałem po Suchych, gdy mocno wiało. Chodząc po lesie cały czas miałem głowę uniesioną patrząc, czy coś na łeb mi nie leci. Ten dreszczyk :)