Podczas ostatniej wizyty w Książańskim Parku Krajobrazowym obiecałem sobie, że jeszcze tu przybędę. Zachwycony krajobrazem podczas wędrówki Przełomami pod Książem, z nadzieją na miłe wrażenia postanowiłem tym razem ruszyć wzdłuż innych potoków.
Wałbrzyska dzielnica Podzamcze była miejscem startu do tej przechadzki. Wytyczona wcześniej trasa najpierw przebiegała przez ogródki działkowe, zajmujące powierzchnię około kilometra kwadratowego. Tutaj spora część wałbrzyszan spędza wolny czas.
Niestety obok pięknych rabatek, klombików, altan i pergoli są widoki mniej eleganckie. I nie chodzi tu o Chełmiec.
Za działkami alejka, zmieniająca z biegiem nawierzchnię, prowadzi w stronę Strugi. Na tych terenach w 1807 roku toczyła się bitwa pomiędzy ułanami z Legii Polsko-Włoskiej a wojskami pruskimi, na lewo od drogi znajduje się Czerwone Wzgórze.
Jeszcze przed Strugą, tuż przy drodze, znajduje się w zboczu jakaś jama. Może nie jest specjalnie efektowna, ale spece od lokalnej turystyki mogliby dorobić jakąś legendę.
Wnętrze tej groty nie jest duże, ale z pewnością służyło za tymczasową siedzibę komuś, kto postanowił tu naśmiecić.
Wkrótce dobijam do Strugi, przez którą płynie potok Czyżynka, figurujący w starych mapach jako Zeis Bach.
Dalej z biegiem potoku prowadzi Szlak Ułanów Legii Nadwiślańskiej o oryginalnej kolorystyce: żółto-niebiesko-żółty. Barwy nawiązują do wyłogów mundurowych ułanów (wikipedia).
Na krańcu wioski porzucam chwilowo szlak i Czyżynkę, aby nacieszyć się jeszcze otwartą przestrzenią zanim wejdę do lasu.
Tutaj zieleń, śpiew ptaków i spokój a tam beton w oddali i hałas. Tak blisko a zarazem tak daleko.
Tuż przed lasem znajduje się staw "Szuwarek', niestety teren jest prywatny i do tego zagrodzony.
Za "Szuwarkiem" ponowne spotkanie ze szlakiem żółto-niebieskim, który po zaledwie dwustu metrach nieoczekiwanie schodzi z szerokiej drogi w gęstwinę, co można łatwo przeoczyć. Jak dobrze mieć mapę z GPS-em.
Wkrótce szlak po zboczu dochodzi do prawego brzegu Czyżynki i dalej wraz z potokiem mknie na północ przez pokrzywy, łopuchy i inne zioła.
Na końcu tego odcinka szlaku jest prostopadła droga idąca do zamku Cisy z Cieszowa. Drzewo robiące za drogowskaz informuje o wielości szlaków przechodzących tędy, tych tradycyjnych jak i lokalnych.
Stąd do zamku już tylko pięć minut, trzeba jedynie przekroczyć Czyżynkę. Wprawdzie kilkanaście kroków dalej jest kładka, ale komu by się chciało iść taki kawał.
Wejście do zamku to stosunkowo nowa kładka nad fosą, na starych filarach, prowadząca do bramy głównej.
Za bramą ścieżka wiedzie wzdłuż murów obronnych po lewej a po prawej stronie skarpa wąwozu, którego dnem płynie Czyżynka.
Punktem centralnym jest Hauptburg, czyli zamek główny, z którego pozostało najwięcej.
Przed nim jest dziedziniec wschodni; zarośnięty plac, gdzie ktoś ustanowił sobie miejsce na ognisko.
Z przedzamcza jest (a właściwie było od strony południowej) wejście bezpośrednio pod mury zamku.
Po zachodniej stronie jest brama wewnętrzna wprowadzająca na główny dziedziniec.
Tutaj już tylko można sobie wyobrazić jak wyglądał zamek w czasach świetności.Jego historia sięga XIII wieku. Pierwsze wzmianki pochodzą z 1243 roku, kiedy znajdował się tu niewielki gród, który później książę świdnicko-jaworski Bolko I przekształcił w murowany zamek. Obiekt przechodził przez wiele rąk, od raubritterów przez Czechów po kilka rodów szlacheckich. Miał różne koleje losu. Zniszczony podczas wojen husyckich, był odbudowany i rozbudowywany, by znów ulec destrukcji po oblężeniu przez Szwedów.
Najbardziej charakterystyczną budowlą na terenie zamku jest średniowieczna wieża obronna, tzw. stołp.
Po zamieszkałej części pozostały jedynie mury i uchowały się schody.
Za bramą wewnętrzną jest mur a za nim dziedziniec zachodni, przy murze którego znajdowała się cysterna, gdzie zbierała się woda, zawsze niezbędna do funkcjonowania.
Z dziedzińca zachodniego szlaki ("ułański" i Zamków Piastowskich) po stromiźnie schodzą do drogi, by dalej wieść wzdłuż Czyżynki. Ja wracam na początek, do bramy i mostku.
Zamek Cisy (Zeisberg) ruiną jest od dawna a to jak mógł wyglądać kiedyś jest przedstawione na tablicy przy bramie, taka wizualizacja według prof. Przyłęckiego.
Powrót do rozdroża ponownie z przeprawą.
Idąc Szlakiem Zamków Piastowskich (zielonym) w kierunku wschodnim, można napotkać na skrzyżowaniu krzyż pokutny, ogrodzony na wszelki wypadek.
Moim następnym celem był potok Poleśnica, do którego dotarłem schodząc ze szlaku niedaleko przed stawem nazywanym potocznie Termet. Przechodzę nad Poleśnicą i dalej w górę jej biegu.
Na Czarcim Potoku (jak również nazywana jest Poleśnica) znajduje się oprócz Termetu (Staw Poleśnicki Drugi) jeszcze jeden zbiornik wodny a mianowicie Staw Poleśnicki Pierwszy. Fantazyjne nazwy, nie ma co.
Tak à propos fantazji; staw ten w jakiś sposób związany jest z księżną Daisy, gdyż blisko jego brzegu znajdował się dawniej jej azyl "Ma Fantaisie". Były to dwa domki z muru pruskiego, kryte strzechą, połączone ze sobą pasażem i otoczone ogrodem, gdzie księżna odpoczywała od konwenansów dworskiego życia. Zbiornik obsadzony jest różanecznikami i kwiecie tychże naturalnie zwraca na siebie uwagę.
Z budynków nic się nie zachowało, po "Mojej Fantazji" zostały jedynie schody, jakieś części murków i rododendrony.
W tym miejscu usytuowana jest także tablica poświęcona pamięci leśniczego Bogdana Marcinkowskiego.
I tak wzdłuż Czarciego Potoku, lokalnymi szlakami, powoli zmierzałem do końca wędrówki, która miała mieć kres gdzieś w okolicy źródła potoku.
Po moim wyjściu z lasu na horyzoncie pojawia się Chełmiec. Pewnie nie wszyscy wiedzą, więc napiszę, iż nie jest to wałbrzyska góra, gdyż administracyjnie należy do Szczawna-Zdroju.
Wreszcie znowu ląduję na ogródkach działkowych, gdzie według mapy jest źródło Poleśnicy, niestety nie znajdę go, ponieważ musiałbym ludziom po działkach chodzić.
Tak więc być może u kogoś na działce wybija źródło Czarciego Potoku i nawet sobie z tego sprawy nie zdaje.
Była to miła, spokojna i nie forsowna wycieczka z historycznym kontekstem. Dziękuję za uwagę.
Kolejna ciekawa wycieczka po mniej uczęszczanych szlakach. Trzeba będzie wreszcie spakować plecak i wybrać się w tamte strony, bo po raz kolejny udowadniasz, że warto :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Oj warto, warto... Mam to szczęście, że mieszkam w miarę blisko wielu ciekawych miejsc a i tak jeszcze mam mnóstwo do odwiedzenia. Niektóre czekają aż je odkryję.
UsuńRównież pozdrawiam i przy okazji życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Dzięki i...wzajemnie :)
Usuń