niedziela, 4 czerwca 2017

JELENÍ VRCH




      Niecałe 40 kilometrów na zachód od Dětřichova nad Bystřicí (skąd zdobywałem Słoneczną) leży miasteczko Úsov, które obrałem za miejsce wyjścia na Jelení vrch - najwyższe wzniesienie Mohelnické brázdy. Úsov ze swym zamkiem, synagogą i cmentarzem żydowskim oraz wieloma innymi obiektami, wydawał się ciekawym miejscem do zwiedzenia, co zamierzałem uczynić po powrocie z wierchu. Najpierw jednak góra.
     Niewielki parking w centrum miasta, tuż przy markecie Jednota, był miejscem startu na podbój kolejnego wierzchołka do Korony Sudetów Czeskich. Z ulicy przy sklepie, widać na wzgórzu miejscowy zamek.

    Ulicą Nową w przeciwnym kierunku dotarłem do Mohelnickiej i tą już na południe, gdzie usytuowany jest Jelení vrch. Po drodze mijam cmentarz, przed bramą którego stoi pomnik poległych w pierwszej wojnie światowej. Na tablicy są nazwiska miejscowych, którzy wówczas zginęli.

    Ulica Mohelnická dochodzi do głównej, którą jest... Mohelnická. Na skrzyżowaniu stoi barokowa Boží muka, czyli przydrożna kapliczka z drugiej połowy 18 wieku a właściwie jej ruina. W tym przypadku raczej nadrożna.

    Za kapliczką - Pančava, część Úsova. Tu wkraczam na szlak niebieski, wychodząc po chwili z zabudowań na otwartą przestrzeń. Jakoś tak mało górzyście.

    Jelení vrch to najniższy do zdobycia szczyt KSC, tak więc okolica siłą rzeczy zbytnio wybitna nie jest. Najniżej położony punkt na trasie znajduje się nieco ponad 270 m n.p.m. a wierzchołek mojego celu to 345 m n.p.m., zatem różnica poziomów to ledwie siedemdziesiąt kilka metrów. I tyle przede mną w pionie.

    Na wschód od drogi jest wzgórze z kaplicą św. Rocha z 1624 roku.

    Za plecami widok na Úsov, choć na pierwszym planie jest jakieś gospodarstwo rolne, obok którego chwilę wcześniej przechodziłem.

    Po dwukilometrowym marszu osiągam leśniczówkę Kluče, gdzie znajduje się rozcestník, mimo iż przechodzi tędy tylko ten jeden, niebieski szlak.

    Niedaleko za leśniczówką zaczyna się teren leśny i tym samym Obszar Chronionego Krajobrazu 'Litovelské Pomoraví'. Obejmuje on dolinę Morawy pomiędzy miastami Mohelnice i Ołomuniec, tworzącą śródlądową deltę. Jest to kompleks lasów i łąk unikalnych w skali Europy.

     Asfalt jednak się nie kończy, jedynie po blisko kilometrze szlak go opuszcza i dalej jest już typowa leśna dróżka.

    Trzeba też być czujnym podczas marszu, by nie przegapić skrętu szlaku w gęstwinę, na wąską ścieżkę.

    Po przekroczeniu potoku zaczyna się podejście na Bradlec, górę niższą ledwie o trzy metry od Jeleniego Wierchu.

    Dróżka nie wchodzi na szczyt, ja zresztą też nie czuję takiej potrzeby, więc zadowalam się rozcestníkem na stoku, kilkadziesiąt kroków poniżej wierzchołka.

    Cel mojej wyprawy znajduje się co prawda na północny zachód od góry Bradlec, lecz ja pędzę szlakiem w kierunku południowym, wchodząc w ciemny las.

    W Parku Krajobrazowym 'Litovelské Pomoraví' jest wiele rezerwatów przyrody, jednym z nich jest Doubrava, na terenie którego znajduje się Jelení vrch. Jak sama nazwa wskazuje zawiera on znaczną ilość dębów, choć gwoli ścisłości jest to las w większości dębowo-grabowy, ale inne gatunki także tu są.

    Na skrzyżowaniu opuszczam szlak i przeskakuję na prostopadłą do niego drogę wchodzącą do rezerwatu. Jelení vrch zamierzałem zdobyć od północnego zachodu, gdyż od tej strony jest naniesiona na mapę jakaś droga, z której do szczytu jest najbliżej. Nauczony doświadczeniem nie planowałem innej drogi dojścia, ponieważ nie zawsze dróżki widniejące w mapach są aktualne a jeśli mam się przedzierać po bezdrożach, to wolę jak najkrócej. Lubię za to miłe niespodzianki a taka mnie spotkała podczas wędrówki wspomnianą drogą. Po kilkuset metrach marszu ujrzałem dróżkę odbijającą w kierunku szczytu, choć takowej nie było w żadnej mapie.

    Ani chwili się nie wahałem i ruszyłem na ostatni etap zdobywania góry. Po około trzystu metrach znalazłem się na wierchu, gdzie od razu rzucił się w oczy ogrodzony teren, za którym młody drzewostan rośnie.

    Miejscami jednak ta bariera nie spełniała swej funkcji. Może to wiatr, może inna siła...

    Lecz nie to miejsce jest punktem kulminacyjnym góry. W bliskiej odległości od zagrody jest coś w rodzaju triangułu, tylko bez jednej nogi.

    Stoi to przy drzewie z tabliczkami, jak mniemam, oddziałowymi oraz białą obwódką wokół pnia.

    Zerkając na mapę w smartfonie utwierdziłem się w przekonaniu, że jestem na szczycie.

    Innym charakterystycznym obiektem na wierzchołku jest ambona myśliwska w nie najlepszej kondycji.

    Z góry schodziłem stokiem, którym pierwotnie miałem wchodzić, od północnego zachodu. Alejka sprawiała wrażenie przystępnej.

    Niestety po kilkuset metrach dróżka stawała się coraz mniej przyjazna za sprawą bardzo wysokiej trawy. Jakoś jednak przebrnąłem trudny odcinek trasy i znalazłem się na leśnej bitej drodze, przy której na drzewach były jakieś oznaczenia. Niestety ani jedna mapa nie pokazuje tu żadnego szlaku. Prawdopodobnie jest to lokalny szlak Okruhem Přírodní rezervací Doubrava.

    Droga meandruje pomiędzy wzniesieniami, toteż co chwilę zmienia się jej kierunek. Z rzadka między drzewami można poobserwować dalsze krajobrazy, jak choćby ten z jednym ze zbiorników na Morawie - Mohelnický bagr, czyli po prostu piaskownia.

   Znalazłszy się po północnej stronie Jeleniego Wierchu dalej już maszerowałem wzdłuż strumienia, którego nie ma.

    Mimo tego po drodze napotyka się niewielki zbiornik, który jakoś jest zasilany, więc woda  tu dociera.

    Po pewnym czasie droga krzyżuje się z niebieskim szlakiem, którym już wędrowałem, ale idę nią dalej i wkrótce dochodzę do Studánky pod Bradlecem. Mogłem o nią zahaczyć idąc wcześniej na Bradleca, ale zostawiłem sobie to na później.

    Studzienka jest pod dachem, obok znajdują się ławki i miejsce na ognisko. Woda z pewnością jest do spożycia o czym świadczą kubki porozmieszczane w dużej ilości wokół źródła.

   Znajduje się tutaj także ciekawa tablica z informacją dla gości odwiedzających te tereny, iż las jest domem. Dla nas ludzi jest to obszar rekreacyjny, nierzadko zaopatrzeniowy a czasem (aż nadto) rozrywkowy. Dla zwierząt to po prostu dom i powinniśmy to uszanować, bo czyż ktokolwiek z nas chciałby, aby do naszego domu ktoś przyszedł i śmiecił, hałasował oraz generalnie przeszkadzał?

    Droga wzdłuż strumienia zawiodła mnie nad kolejny zbiornik wodny, przy którym stoi leśna chatka. Domek jest zamknięty, ale znajduje się przy nim otwarta weranda, będąca świetnym miejscem do ucztowania, gdyż zawiera ławy i miejsce do pichcenia.

    W końcu dotarłem do drogi głównej tego kompleksu i już tą arterią zmierzałem do wyjścia, po drodze wchodząc na szlak niebieski. Niestety słyszalne w oddali grzmoty nabierały intensywności, co zmuszało mnie do przyspieszenia kroku. Od zachodu nadciągała burza.

    Gdy zbliżałem się do Úsova zerwał się potężny wiatr, po chwili zaczęło kropić, na szczęście w porę znalazłem się w samochodzie. Odpuściłem sobie zwiedzanie miasteczka. Może jeszcze nadarzy się okazja.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz