wtorek, 5 maja 2020

WOKÓŁ BUKOWCA





    Ktoś kiedyś wpadł na pomysł stworzenia wśród wzgórz romantycznej posiadłości. Był to Friedrich Wilhelm von Reden, pruski hrabia, który pod koniec XVIII wieku przejął podupadający majątek w Bukowcu. Przebudował on cały zespół pałacowo-parkowy, dzięki czemu ten zyskał niepowtarzalny charakter a z czasem Bukowiec stał się popularnym letniskiem. Niestety po II wojnie światowej, tak jak znaczna część poniemieckich majątków, został rozszabrowany i stopniowo doprowadzany do ruiny. Od jakiegoś czasu trwa próba przywracania mu dawnego sznytu, ale wiadomo, że ten proces jest mozolny i kosztowny. Dobrze, że efekty są już widoczne. Dwieście trzydzieści pięć lat później, ja wpadłem na pomysł, że może by tak poznać ten interesujący zakątek znajdujący się w Rudawach Janowickich.
    Zacząłem pod rzymskokatolickim kościołem św. Jana Chrzciciela. Bo parking. Ten kościół, mający swoje korzenie w 1728 roku, był niegdyś zborem ewangelickim.

     Pierwsze swoje kroki skierowałem na południe, na wzgórze, które w mapie podpisane jest nazwą Bramka. Nazwa ta (nie wiem czy oficjalna) została przejęta od jednej z form skalnych znajdującej się na stoku wzniesienia. I właśnie ta skała była pierwszym celem mojej wycieczki. Ulicą Szkolną wraz z niebieskim szlakiem wychodziłem poza wiejskie zabudowania a z każdym metrem wysokości mogłem już podziwiać coraz dalsze krajobrazy z Karkonoszami w roli głównej. A jeśli Karkonosze, to oczywiście Śnieżka.

     Dopadłszy jakąś dróżkę biegnącą w stronę szczytu, ruszyłem nią zanurzając się w leśnej toni. Stoki wzgórza upstrzone są niezliczoną ilością różnego rodzaju skałek i początkowo byłem nieco zdezorientowany.

    Wgramoliłem się na jeden z wierzchołków licząc na dostrzeżenie skały przypominającej bramkę, albo jakiś portal. Skałki - nawet ciekawe - były, ale raczej to nie to, czego szukałem.

    Ze szczytu, na którym dumnie rośnie dąb, można próbować dojrzeć Karkonosze, ale są to szczątkowe obrazy. To, co najlepiej widać, to prawdopodobnie Smogornia.
     
     Aplikacja, z której korzystam offline, niestety nie podaje położenia poszukiwanej przeze mnie skały, na szczęście zasięg mobilnego internetu jest w tej okolicy dobry, dzięki czemu na spokojnie odszukałem upragnionej Bramki. Znajduje się ona niżej, na zachodnim stoku wzniesienia. W drodze na miejsce, mijam inne interesujące kompozycje skalne.

    No i znalazłem. Gdyby taką bramkę postawili budowlańcy, można by pomyśleć, że podczas wznoszenia tego obiektu niemiłosiernie wspomagali się trunkami a żaden inspektor nie odebrałby tej fuszerki. Ale na szczęście jest to dzieło natury i nie ma się do czego przyczepić, ba, trzeba podziwiać.

     Patrząc od drugiej strony, odczucia się nie zmieniają; dobrze, że nikomu się to na łeb nie zawaliło.

    A tak na serio, to wielokrotnie podczas swoich wędrówek spotykałem różnorodne formacje skalne, które niekiedy sprawiają wrażenie niepodlegania prawom fizyki a jednak trwają tak tysiące, jeśli nie więcej lat. 
    Tak właściwie, to na Bramkę składa się grupa skał a sama "framuga" jest tylko ich niewielką częścią. Na tej większej, przylegającej, wyryty jest napis w języku angielskim: "Kloeber's Dwelling", na cześć śląskiego historyka Karla Ludwiga Klöbera, który swego czasu odwiedził Bukowiec, czyli Buchwald. Tak więc wygląda na to, że bramka jest wejściem do jego mieszkania.

    Oczywiście wszedłem na tę skałę. I co z niej zobaczyłem? Nie, nie Biedronkę, ale równie częsty widok.

    Z góry schodzę północnym stokiem wracając do Bukowca. Z łąk roztacza się piękna panorama poczynając od Karkonoszy, gdzie można wyróżnić Łabski Szczyt, Szrenicę i izerski Wysoki Kamień.

    W dolinie Bukowiec a nad nim Mrowiec i bezimienne wzniesienie z wieżą widokową, gdzie mam zamiar zajrzeć.

    Trudno jest także nie dostrzec rudawskich "Piersi Lolobrygidy".

     Schodząc ulicą Wiejską napotkać można krzyż pokutny nazywany też krzyżem pojednania. Pewnie tworzącemu to czasochłonne dzieło zabójcy nawet przez myśl nie przeszło, że za kilkaset lat jego widzialny wyraz zadośćuczynienia będzie prawnie chronionym zabytkiem. Na tym krzyżu w Bukowcu jest wyryta słabo widoczna włócznia, co sugeruje typ narzędzia użytego do zbrodni.

    We wsi zwraca na siebie uwagę osiemnastowieczny budynek dawnej karczmy sądowej, czyli miejsce, które spełniało niegdyś dość różne funkcje społeczne.

     Zaraz za karczmą znajduje się rzymskokatolicki kościół filialny pw. św. Marcina. Ponoć już pod koniec XIV wieku stała tu świątynia, przebudowana w XVI wieku. Obecnie kościół pełni funkcję kaplicy cmentarnej, gdyż niejako dubluje się ze znajdującym kilkadziesiąt kroków niżej kościołem parafialnym.

    Za kościołem wieś się kończy a kawałek dalej polna droga prowadzi na tzw. Wzgórze Zamkowe. Najpierw jednak widok z łąki na Karkonosze. Tych dzisiaj nie brakuje.

    Na szczycie ruiny zamku Kesselburg, które wraz z wieżą z założenia miały być ruinami średniowiecznego zamku jako część zespołu parkowo-pałacowego.

     Ze względu na swój półkolisty kształt nazywane są Amfiteatrem i mają nieco przypominać rzymskie Koloseum.

    We wnęce ściany zauważyłem jakiś przedmiot i zaciekawiony podszedłem bliżej. To camera obscura, którą ktoś zainstalował z otworem skierowanym na wieżę widokową. Dołożył też kartkę z prośbą o nieniszczenie jej. Jestem ciekaw efektu fotograficznego.

    Na wzgórzu znajduje się również wspomniana wcześniej wieża widokowa postawiona ok. 1800 roku. Wieża nazywana jest strażniczą (daw. Wartthurm), ale można także spotkać nazwę Hopfenturm, czyli chmielowa. Wygląda efektownie i liczę na takowe panoramy z jej szczytu.

    I faktycznie, jest miło. Oczywiście krajobraz zdominowany jest przez Karkonosze, ale są one dość blisko. Czoło, Skalny Stół, Czarna Kopa, Śnieżka.

    Smogornia, Tępy Szczyt, Śląskie Kamienie.

    Kaczawskie również są widoczne, m.in. Okole, Maślak (Folwarczna) i Baraniec ze Skopcem.

    Wizytówka Rudaw Janowickich.

    Po zejściu z góry przechodzę obok Domu Ogrodnika - pierwszej budowli, jaka została wzniesiona w przypałacowym parku. Niestety dla mnie, jest to własność prywatna i nie mogłem wejść na teren posesji, dlatego zdjęcia robiłem z drogi, jednak nie oddają one pełnej krasy tego budynku.

    Piękne budowle, park, stawy, mnóstwo zielonej przestrzeni, lecz należy też pamiętać, że Bukowiec to już nie jest jednak letnisko, ale wieś, o czym czasem przypomina okoliczny pejzaż.

    Trafiłem pod Belweder, zwany też Świątynią Ateny albo Herbaciarnią, gdzie mieściła się biblioteka hrabiny Fryderyki von Reden, żony Fryderyka Wilhelma, m.in. dzięki której świątynia Wang znalazła się w Karpaczu. Budynek powstał w drugą rocznice ich ślubu, w 1804 roku.

     Pomieszczenia były tam zamknięte, ale spotkał mnie niespodziewany widok. Na progu leżał otwarty worek na śmieci wypełniony mnóstwem książek. Zacząłem je przeglądać i kilka pozycji wydało się interesujących. Oprócz religijnych czasopism można było znaleźć książkę J. Verne'a, czeskojęzyczne wydawnictwa o dawnych pamiątkach w Górach Izerskich czy też przewodnik turystyczny. Przejrzałem, spakowałem, zostawiłem.

    Gospodarze, jak też goście von Redenów, popijając herbatę mogli raczyć się widokiem na Karkonosze z ich największą gwiazdą.

    Z Belwederu schodzę do największego tutejszego stawu zwanego Kąpielnik, nad którym stoi nowy Dom Rybaka. Stary, oryginalny budynek, niestety nie zachował się do dzisiejszych czasów.

    Znad Kąpielnika ładne widoki na wiadome góry.

     Kolejnym miejscem, które chciałem zobaczyć był Krąg Druidów, ukryty w zagajniku dębowo-bukowym.

    Przez lata ten krąg granitowych głazów trochę zarósł i nie robi dużego wrażenia. Nawet trudno jest dostrzec jakiś wyraźnie zarysowany pierścień, wygląda to trochę chaotycznie, co nie znaczy, że żałuję, iż tu zajrzałem.

    Dalej nogi zawiodły mnie nad Staw Kamienisty z wyspą, czy też półwyspem, będącym schronieniem dla wielu gatunków ptaków. 

    Wiedziony ścieżką znalazłem się po drugiej stronie Kąpielnika, skąd znowu ekscytuję się okolicznościami przyrody z górskim krajobrazem.

    Kawałek dalej, na południowym stoku góry Mrowiec znajduje się tzw. Opactwo, czyli mauzoleum rodziny von Reden. Zachodzę tam od tyłu. Kręcone schody, prowadzące na górę, kończą się zamkniętymi drzwiami, więc mój wysiłek - powodowany ciekawością - włożony w wejście tam, okazał się bezsensowny.

    Rewitalizacją obiektów zespołu pałacowo-parkowego w Bukowcu zajmuje się Fundacja Doliny Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej, dzięki środkom z Funduszy Europejskich.

    Obok mauzoleum teren wyglądający na cmentarny, gdzie tkwią dwa betonowe krzyże z nieczytelnymi inskrypcjami a tuż obok stela, choć trudno powiedzieć, czy obecnie jest tu grób małżonków, bo jak wiadomo, byli pochowani w krypcie w mauzoleum, ale w latach dwudziestych ubiegłego wieku, kiedy obiekt popadał w ruinę, przeniesiono sarkofagi ze szczątkami małżonków gdzieś na tyły mauzoleum.

    Dziś budowla prezentuje się całkiem dobrze.

    Z opactwa ruszam nad potok Jedlica, gdzie znajduje się grota, będąca również elementem architektonicznym założenia parkowego. Przechodzę jednak najpierw przez dawny punkt widokowy na szczycie skałek, który dziś nie spełnia już swojej roli.

    Schodzę w końcu do koryta Jedlicy, która dość wartko płynie w kierunku Łomnicy, by tam wpaść do rzeki o tej samej nazwie.

     Wejście do groty jest od strony potoku, nie zarośnięte, dostępne.

    Wnętrze pieczary nie jest nadmiernie atrakcyjne, niektórzy jej goście zostawiają tu śmieci, inni na pamiątkę zostawiają bohomazy na ścianach, myśląc pewnie, że wzbogacili kulturowo to miejsce.

    Czas na Ponurą Kapliczkę, czyli wnękę w skarpie wyłożoną kamieniami z dużą ilością figurek, obrazków i krucyfiksów. Trochę przypomina stragan z dewocjonaliami.

    Kapliczka znajduje się na Stawem Ponurej Kapliczki, z którego zarośli dochodzą różne dźwięki o tak przenikliwej częstotliwości, że aż zacząłem odczuwać dziwny niepokój.

    Wracam do Bukowca przechodząc obok parkuru klubu jeździeckiego, z widokiem oczywiście na Śnieżkę, no bo na co?

    I wreszcie pałac, siedziba Związku Gmin Karkonoskich. Jego początki sięgają połowy XVI wieku, gdy ówczesny gospodarz Bukowca wzniósł tu dwór. Prawdziwa jego historia zaczyna się jednak w 1785 roku, gdy właścicielem został von Reden. Obiekt był przebudowywany i modernizowany, posiadał nawet "sieć wodociągową" z wodą w kranach, którą służba dostarczała w wiadrach na najwyższe kondygnacje, gdzie mieściły się zbiorniki a resztę załatwiała grawitacja.

    Są jeszcze budynki folwarczne i co poniektórym przywrócono dawny blask, a może nawet więcej.

    Inne muszą czekać na swoją kolej.

    Jeśli jakiś miłośnik sztuki chciałby nabyć jakieś dzieło, to jest taka możliwość, gdyż ta oto instalacja jest do kupienia.

    I to koniec spaceru po pięknej okolicy, idealnym miejscu na niedzielny wypad w romantyczne klimaty.







9 komentarzy:

  1. Super są takie skały, trwają w nieprawdopodobnych konfiguracjach i układach.
    No jakbys tam Biedronkę zobaczył, to juz by była tragedia. ;)
    A ja na tek pagorki zawsze mówię Madonna's Breasts. ;p
    Wszystkie miejsca i zdjęcia fajne, ale widoki na Karkonosze sa jednak najpiekniejsze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie takie skalne układy dają wyobraźni pole do popisu.
      Włażąc na jakikolwiek punkt widokowy w Sudetach i patrząc w kierunku Karkonoszy, najczęściej można dostrzec charakterystyczną czapę Śnieżki, wybijającą się ponad inne wierchy.
      Domyślam się, że chodzi Ci o M.L.Chiccone, tę amerykańską piosenkarkę :)
      W tym przypadku zgadzam się z Tobą, bo w okolicy nie mają konkurencji ;)

      Usuń
  2. Bardzo wdzięczne tereny do wędrówki sobie wybrałeś. :)
    Po tej części Wzgórz Karpnickich, nam chodziło się też nad wyraz miło, choć ostatnio było to prawie...10 lat temu. Cieszy fakt, że założenie parkowe i jego elementy nabierają blasku. Takie Opactwo na przykład. Pamiętaliśmy je jeszcze jako ruinę a tu proszę...jakiż progres. :) Z pokazanych przez Ciebie atrakcji nie dotarliśmy jedynie do Bramki oraz tej tajemniczej groty obok Jedlicy. A z wieży na Wzgórzu Zamkowym, też mieliśmy podobnie piękne widoki. Było co podziwiać.
    I cóż...to kolejny z Twoich wpisów który udowadnia, że nie trzeba wspinać się w najwyższe partie gór, ażeby znaleźć nie tylko tereny fajne widokowo, ale też obfitujące w ciekawe lokacje. :)

    Pozdrówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać na grafice, za wiele się nie nachodziłem, ledwie dziewięć kilometrów, ale bogactwo atrakcji wręcz przymusza do częstego zatrzymywania się. Jedynie Bramka jest jakoś nie po drodze, dlatego od niej zacząłem, chociaż pierwotnie myślałem o wycieczce tylko po wzgórzach i iść w stronę Gruszkowa. Może innym razem.

      Usuń
  3. te zdjęcia 11-13 i wioseczki są urocze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa sprawa, przygotowany aparat fotograficzny zostawiłem na komodzie i ruszyłem w świat a zorientowałem się dopiero na miejscu, więc zdjęcia wykonywałem smartfonem. A Bukowiec warto odwiedzić, to taka idealna destynacja na niedzielną wycieczkę, jeśli oczywiście Mateusz nie stwierdzi inaczej.

      Usuń
    2. ja ostatnio już tylko telefonem robię zdjęcia bo jest wygodny,
      latem się tam wybiorę, bo wygląda świetnie, dzięki.

      a Mateusz to syn?

      Usuń
    3. Mój aparat jest wygodny, rozmiarem nawet mniejszy od smartfona, tylko nieco grubszy, lecz posiada to, czego smartfonowi brakuje; trzydziestokrotny zoom optyczny.
      Nawiązanie do Mateusza było sarkazmem w kontekście obecnej, dynamicznej sytuacji dotyczącej wycieczek, przemieszczania się, zatem miałem na myśli naszego premiera.

      Usuń