niedziela, 17 maja 2020

NOWINKA

 


    Nowinka to około dziesięciokilometrowej długości potok górski w Masywie Śnieżnika. Jako miłośnik tego typu obiektów fizjograficznych, nie mogłem sobie odmówić poznania go bliżej, szczególnie, iż wiedziałem o istnieniu w górnym jego biegu wodospadu. Podczas tej wycieczki towarzyszyłem mu jedynie przez cztery kilometry, co jednak wystarczyło, aby mnie w pełni zadowolić, a jak wiadomo, zadowolenie klienta liczy się najbardziej.
    Nowa Wieś (daw. Neundorf) była oczywistym miejscem startu tej wyprawy, gdyż jest jedyną zabudowaną miejscowością, przez którą przepływa Nowinka. Próbując dowiedzieć się czegoś o dawnej, niemieckiej nazwie potoku, natknąłem się na niejasności a wyglądają one tak, że Nowinka zwała się  Neundörfer Wasser, ale na mapie przyjętej w 1938 roku widnieje nazwa Amnitz Bach. Poza tym w górnym biegu znajdują się dwa główne cieki źródłowe, z czego każdy ma inną nazwę. Prawy to Zesken Wasser a lewy, wiodący, to Dorf Wasser. Obecnie jest to dużo prostsze, zatem od samego początku trzymam się najnormalniej Nowinki, nad którą czuwa tutejszy Nepomuk.

     Wielokrotnie, będąc w Górach Bystrzyckich i spoglądając z punktów widokowych na przeciwległą stronę Kotliny Kłodzkiej, w oczy rzucał mi się jasny, odbijający promienie słoneczne budynek kościoła.  Wtedy mnie intrygował a teraz oto stoję przed nim twarzą w ścianę i właśnie przestaje być dla mnie odległą, tajemniczą fatamorganą.

    Kościół Wniebowzięcia NMP w Nowej Wsi jest podobno drugim co do wielkości kościołem na ziemi kłodzkiej. Wybudowany na początku XVIII wieku, choć obecny kształt jest wynikiem rozbudowy z początku XIX wieku. Po południowej jego stronie znajduje się współczesny cmentarz, natomiast po północnej stary, na którym są pochowani byli mieszkańcy wsi, o czym informuje tablica nad wejściem.

    Groby już mocno zarośnięte, cmentarz przypomina trawnik, tylko o jego dawnym istnieniu mówią stare stele i krzyże rozmieszczone  pod murem go okalającym.

    Ruszam w kierunku wschodnim, bezszlakowo, bo przez Nową Wieś nie przebiega żaden szlak. Trzymam się Nowinki zaglądając do niej z drogi co pewien czas, czy aby nie dzieje się tam coś interesującego a za takie uważam także bystrza, będące przejawem temperamentu potoku.

    Prócz wszędobylskiej, acz miłej zieleni oraz bieli spienionej wody, można z rzadka wychwycić w otoczeniu inne barwy szaty roślinnej, jak choćby niezbyt wyzywający błękit "mysiego uszka" rosnącego dziko przy drodze.

    Ale wróćmy do wody, bo po opuszczeniu wioski widać większy dynamizm w jej poczynaniach, co zachęca do chwilowego zatrzymania się na sesję.

    Kolejnym, niebagatelnym elementem architektury krajobrazu, zwiększającym jego heterogeniczność, są skały. Przydrożne, jak również porozrzucane na zboczach, dodają otoczeniu tego, czego smażona cebulka pierogom.

     Idąc tak w górę potoku, bacznie się rozglądam, ale również nasłuchuję, bo gdy koryto jest trochę oddalone od drogi, mógłbym coś ciekawego przegapić a szkoda by było. I kiedy łagodny szum zamienia się w łoskot, znaczy, że coś się dzieje. Kilka metrów poniżej drogi woda przelewa się bardziej. Zerkając z wysokości dostrzegam zaproszenie do zejścia.

    Schodzę podekscytowany w doły a tam piękny wodospad na Nowince i to nie ten, który jest w mapach, ale inny, jak dotąd ignorowany. Woda ześlizguje się z kilkumetrowej wysokości zmieniając przy tym kierunek.  Zatrzymuję się tutaj na dłuższy chillout.

    Miejscami Nowinka potrafi być też łagodna i płynąć sobie spokojnie, bez pośpiechu i ekscesów.

    Ale to jednak te dzikie harce powodują, że potok górski staje się dla mnie magnesem. Nawet niewielkie kaskady tętniące miarowo potrafią przykuć uwagę.

    I kolejny słodziak na mojej drodze a przecież nie doszedłem jeszcze do głównego punktu programu, na razie to tylko trailer.

    Nie wszystkie progi na potoku są naturalne, ludzka ręka także przyłożyła się do spiętrzenia wody, choć już nie wygląda to tak efektownie. Niegdyś wzdłuż rzeczki prowadziła ścieżka spacerowa i zbudowane na niej sztuczne progi miały uatrakcyjniać letnikom przechadzkę.

    Odrywam się chwilowo od Nowinki, gdyż po drugiej stronie drogi znajdują się skały i to takie poważniejsze. Trochę trzeba odejść od głównego traktu, by ujrzeć 17-metrową skałę Nowinka. Oczywiście jest ona znana wśród społeczności wspinaczkowej, na jej szczyt prowadzi jak dotąd sześć dróg linowych. Naturalnie ja wybrałem siódmą, mniej stromą, ale za to bez liny, bo od zaplecza.

    Byłem na górze szybciej niż para, która mozolnie wspinała się po ścianie, no ale wiadomo, że we wspinaczce chodzi bardziej o to, by gonić króliczka. Ceniąc czas bardziej niż oni, migiem zdobyłem wierch skały przekonując się, że jednak ich sposób wchodzenia na nią ma więcej sensu, bo widoków z góry za bardzo nie ma. Ja się sterałem ledwo łapiąc oddech a oni delektują się zdobywaniem.

    Wracam do drogi a kawałek dalej robi ona wygibas, co zmusza mnie do jej opuszczenia i wkroczenie na ścieżkę biegnąca wzdłuż potoku. Zaraz zrobi się stromiej.

    Stromizna ma swoje plusy, gdyż woda energiczniej po niej spływa a jeśli ma na swojej drodze wyższe spadki, to tym lepiej.

    Niestety niektóre ciekawe miejsca są jak na złość przykryte połamanymi konarami i przyjemny efekt wizualny staje się niedostępny. Tak jakby natura nie wszystko, co ma piękne, chciała pokazać.

    Wreszcie docieram wyżej, skąd słychać już donośny łomot kotłującej się wody. Najpierw kładka przewieszona nad Nowinką a pod nią niewielki próg wodny. To dopiero preludium.

     Ciut wyżej wodospad Nowinki. Ilość wody na pewno nie poraża, ale jest miło dla ucha i oka. Nie jest łatwo znaleźć odpowiednią pozycję, aby sfotografować go w pełnej krasie, ponieważ składa się z wielu kaskad a każda im jest wyżej tym odleglejsza.

    Dlatego próbuję obejść go z każdej możliwej strony, narażając się na poślizg i umoczenie. Warto jednak podjąć minimalne ryzyko, aby oględziny były najpełniejsze.

    Wspaniałe miejsce, z dala od cywilizacji, w środku lasu, wśród skałek, wokół żywej duszy, ale ciszy tu nie ma, bo woda huczy aż miło.

    Powyżej wodospadu nadal jest przyjemnie, bo mniejsze kaskady się jeszcze nie kończą i potok ciągle dostarcza miłych, estetycznych wrażeń.

    Stojąc nad wodospadem widzę pokonaną przez siebie stromiznę, mając świadomość, że to jeszcze nie koniec trudnego podejścia. Kładka nad Nowinką jest częścią przebiegającej tędy trasy Singletrack Glacensis, 

    W bliskim sąsiedztwie wodospadu, na Dzikim Zboczu (daw. Wilde Lehne), znajdują się kolejne pokaźne skały, więc minięcie ich bez udokumentowania nie wchodziło w grę. Pierwsza, pod którą podchodzę nazywana jest Małą Tępą i oczywiście znana jest w światku wspinaczkowym. Drogom linowym prowadzącym na górę nadawane są  dość osobliwe nazwy i przytoczę tu kilka z nich: Wstydliwe sny, Barbarzyńca w ogrodzie, Pudełko zwane wyobraźnią.

    Druga to Czarcia Zapadka, która także ma kilka ponumerowanych dróg a jedna z nich to Dzień konia.

    Wróciwszy do potoku zamierzałem dalej śledzić jego bieg, niestety ścieżka stawała się coraz mniej ewidentna, chaszczory przejęły nad nią kontrolę.

    Jeszcze jakoś przebrnąłem przez te szuwary, ale następna bariera okazała się dosyć skuteczna, gdyż zmusiła mnie do zejścia z potoku. Dolina, którą płynie, staje się tu wąska a zbocza strome i zarośnięte, do tego naniesione w tym miejscu na mapę ścieżki to fantazmat.

    Szczęśliwie z doliny wychodziła dróżka pod górę, która doprowadziła mnie do szerokiego trawersu biegnącego nad doliną a ten z powrotem do Nowinki, tylko że pięćset metrów wyżej na mostku.

    A z mostku widok na ciasną dolinę górnej Nowinki a także dalsze, również ciasne, krajobrazy z Bystrzyckimi w tle.

    To jeszcze nie koniec podejścia wraz z potokiem. Czeka mnie kolejny, stromy odcinek, w dodatku niepewną ścieżką. Ale skoro nie widzę zasieków, to pcham się pod górę.

    I bardzo dobrze, że postanowiłem towarzyszyć Nowince na niezbyt komfortowej drodze, gdyż nadal kokietuje mnie ona  swym figlarnym biegiem.

    I nie przestaje zaskakiwać. Myślałem, że tu, ledwie kilkaset metrów od źródła, nie będzie miała tyle wdzięku co niżej a jednak jej nie doceniałem.

    Sporo jeszcze różnych niespodzianek czekało mnie ze strony potoku, wiele z nich uwieczniłem, lecz nie sposób opisywać wszystkich zjawisk i emocji towarzyszącym tej przechadzce. W końcu dotarłem do przepustu pod drogą ze szlakiem żółtym, z którego woda nie wypływała już intensywnie jak jeszcze kawałek niżej. Do źródła było jakieś trzysta metrów, ale nie było ścieżki i sensu iść jeszcze wyżej.

    Gdzieś w okolicy, przy tej drodze, znajdował się kiedyś schron turystyczny Neundorfer Baude, ale nie przetrwał do dzisiaj, pozostały jedynie po nim stare fotografie w sieci.   

    1090 m n.p.m. - to najwyższa wysokość jaką osiągnąłem podczas tej wycieczki. Teraz spod Wysoczki będzie już tylko w dół. Odcinek żółtego szlaku, który przeszedłem, z pewnością był miłym w odczuciu epizodem, natomiast publicystycznie - bez historii. Dopiero po zejściu z niego zaczęło robić się ciekawie, bo śmiertelnie mnie przeraził jeleń przebiegający drogę tuż przed moim nosem. Ja wystraszyłem jego, on mnie: remis. Obszar źródliskowy Domaszkowskiego Potoku, gdzie miało miejsce to zdarzenie, nazywane jest Czarnym Bagnem (daw. Schwarze Sümpfe). Trochę niżej znajdują się dwa zbiorniki retencyjne na wspomnianym potoku.

    i znowu przychodzi mi wędrować wzdłuż strumienia, który wzbogacony dopływami, za zbiornikami nabiera rozpędu. Na nim, jak na Nowince, także można wypatrzyć ciekawe miejsca.

     Schodzę jeszcze z drogi biegnącej do Nowej Wsi, aby rzucić okiem na kolejne skały ukryte w lesie a te obsadzone są już dobrze przez kolejnych wspinaczy. Brzuszki i Płyta nad Brzuszkami to ich nazwy. Na górę jednak nie włażę.

    Rozchodzę się z Domaszkowskim Potokiem, ja wychodzę z lasu na łąkę, on płynie gdzieś skrajem lasu u podnóża góry Gołota. Czuć już cywilizację.

    Za chwilę pierwsze zabudowania, potem asfalt, dalej kolorowy przystanek i koniec wycieczki, pora wracać do domu. Chociaż właściwie "... dom jest wszędzie tam, gdzie nie musisz wciągać brzucha".

    



 



6 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o strumyki, to nie mogę minąć, żeby nie zrobić zdjęcia. I tak jak Ty wyciągam uszy i jak słyszę, że huczy, to wiem, że będzie fajnie. :)
    Czytam Cię właśnie w pociągu, wracam że Szklarskiej Poręby. Narobiłam mnóstwo zdjęć zimowych strumyczków z cudownymi soplami. Bedzie co pokazywać w gorące letnie dni dla ochłody. 😀😀😀
    Piękny strumyk. Zdjęcia super. Skały też niczego sobie. I te nazwy tras... 😁😁😁
    Bardzo miła wycieczka. :) może i ja kiedyś latem spróbuję spaceru do źródła jakiegoś strumyka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że uwielbiam górskie potoki a najbardziej jak się dużo na nich dzieje.
      Na razie trudno jest mi sobie wyobrazić gorący letni dzień, gdy za oknem śnieg. Tak naprawdę czekam wiosny, ciepłej, nie gorącej, zielonej i przede wszystkim słonecznej.
      Nie zawsze jest możliwość dotarcia do źródła a w Karkonoszach to już istotnie prawie niemożliwe, gdyż większość z potoków spływających na północ ma swoje źródła na terenie parku narodowego. Ale w Izerskich to całkiem realne.

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa wycieczka. Ja teraz też już jestem bogatszy o wiedzę, że kaskady Nowinki najlepiej jest osiągnąć od strony Nowej Wsi. Kilka lat temu mieliśmy w planach to miejsce, ale się nie udało. Oglądając teraz Twoją relację żałuję, że nasze starania nie były zdecydowanie bardziej stanowcze. Jest tam co podziwiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt. Chociaż zrobiłem koło, to jednak wędrówka wzdłuż potoku była najbogatsza w wydarzenia.

      Usuń
  3. Fajna fotorelacja z wycieczki wzdłuż potoku. Fajnie go zaprezentowałeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię takie wycieczki z potokami, wielokrotnie już to robiłem i myślę, że jeszcze nie raz będę miał okazję.

      Usuń