niedziela, 17 stycznia 2016

MASYW WŁODARZA




   Śnieg już nie jest oczywistym zjawiskiem w zimie. Ostatnie lata nie rozpieszczały miłośników białego szaleństwa, za to drogowcy mogli spać spokojnie. Mnie brak śniegu nie przeszkadza, ale akurat  jak wybrałem się na wycieczkę to był. Nic to, połażę po zaspach.
Gdyby nie niebo to można by sądzić, iż zdjęcia wykonane zimą, gdzie ono nie łapie się w kadrze, są wykonane w konwencji czarno-białej.
 
    Masyw Włodarza to oddzielne pasmo Gór Sowich zawierające się w kręgu: Przełęcz Sokola, potok Walimka, rzeka Bystrzyca, wieś Sierpnica. Oczywiście masyw ten jest najbardziej znany z tajemniczego, podziemnego projektu "Riese", ale dla spacerowiczów obszar ten także może dostarczyć wielu ciekawych wrażeń. Bo na powierzchni też jest fajnie.
   Rzeka Bystrzyca oddziela od zachodu Góry Sowie od Gór Kamiennych (Suchych) i Gór Wałbrzyskich. Przekraczam ją mostem w Głuszycy, na wprost miejsca, gdzie znajdowały się dawniej zakłady włókiennicze.

    Dziś prawie śladu po zakładach nie ma, tylko pusty plac. A nad placem, na stoku Jedlińskiej Kopy, wśród bezlistnych drzew widać skały. Cesarskie Skały.

   Zmierzając na nie mijam zamarznięty zbiornik wodny, służący kiedyś fabryce.

    Z wału widok na plac po zakładzie a w oddali wierzchołki Gór Kamiennych, które jeszcze nie raz będzie można podziwiać podczas tej wycieczki.

    Cesarskie Skały to dobry punkt widokowy a także miejsce wspinaczkowe dla miłośników "climbingu".

   W dolnej części jest taras widokowy z miejscem na ognisko.

    Można też się wspiąć na najwyższy punkt (na własne ryzyko), skąd widoki są o niebo lepsze. W dole Głuszyca a na horyzoncie: Kopiniec, Raróg, Ostoja, Słodna, Široký vrch i Ruprechtický Špičák.

    Ze skałek ruszyłem w dół, do doliny niewielkiego potoku, wzdłuż którego wiedzie leśna dróżka a na samym potoczku znajduje się kilka oczek. Mimo, iż prowadzi tędy szlak rowerowy, zimą droga nie jest uczęszczana więc spacer po wysokim śniegu mocno  wyczerpuje.

   Najwyżej położony jest największy zbiornik, którego mijam pnąc się jeszcze wyżej.

    Po mozolnym podejściu docieram do węzła szlaków rowerowych by podążać chwilę jednym z nich w stronę Doliny Marcowej.

    Jednak długo po równym sobie nie pochodziłem, kilkaset metrów dalej, w lewo pod górę zacząłem atak na Jedlińską Kopę. Podejście strome ale widoki na zachód coraz ładniejsze: Gomólnik Mały, Turzyna, Jeleniec, Rogowiec, dolina Grzmiącej.

     Przed skrzyżowaniem dróg stoi ambona myśliwska, wiec jest to dobre miejsce na rozbicie obozu.

    Frykasy z plecaka plus ciepła herbata z termosu w pięknym otoczeniu i przy wspaniałej pogodzie - cudowne chwile. Z jednej strony widok od Szpiczaka po Waligórę.

    Z drugiej strony wierzchołek Jedlińskiej Kopy.

    Muszę przyznać, że nie pierwszy raz jestem w tej okolicy i na szczycie tej góry byłem już kilkakrotnie, dlatego wiem jak trudno tam dotrzeć od strony południowej i zachodniej. Okolice szczytu są porośnięte niską, zwartą roślinnością i nawet zimą, gdy nie ma liści przedzieranie przez nią jest niezbyt komfortowe.

    Wiem również, że od strony północnej jest wąska ścieżka prowadząca do najwyższego punktu, którym (jak mi się wydaje) jest "mikropolana" ze spróchniałym pniem i rosnącym przy niej chyba bukiem.

    Spod Jedlińskiej Kopy (po południowej stronie) szeroka droga prowadzi do Przełęczy Marcowej.

    Miejsce jest dość znane, tędy przechodzą szlaki turystyczne (niebieski i czerwony) oraz znajduje się tutaj wiata, gdzie można schronić się przed deszczem a nawet przed nocą.

   Z przełęczy przemieszczam się oboma szlakami aż do miejsca, gdzie w bliskiej odległości mijają szczyt Włodarza i tam je zostawiam podchodząc na górę. No właśnie, żaden szlak nie prowadzi przez wierzchołek najważniejszej góry masywu. Mówiąc o Włodarzu ma się na myśli sztolnie, poniemieckie budowle, tajemnicze podziemia ale nie górę. Może nie jest wybitnie fascynująca ale warto na nią zajrzeć.

    Na szczycie znajduje się grupa skałek, na które można wejść by lepiej widzieć, chociaż zacnych widoków nie należy się spodziewać ze względu na drzewa.

    Niemniej jednak i tak widać Wałbrzych i Chełmiec.

    Z Włodarza szeroka droga prowadzi do przełęczy między nim a Jaworkiem. Tu ponownie łapię szlaki i podążam nimi dalej.

    Kolejnym przystankiem jest przełęcz Rozdroże pod Moszną. Tu niebieski odchodzi do Walimia, czerwony leci na Grządki a ja rowerowym w kierunku Sobonia.

    Nazwa góry Soboń także często pojawia się w kontekście kompleksu "Riese", gdyż na jej stokach, także na powierzchni widoczne są ślady nazistowskich budowli. Sama góra zaś jest nieciekawa i nie ma sensu na nią włazić.

    Z racji tego, iż zimą szybko zapada zmierzch, zachodnim stokiem Sobonia schodzę już do Głuszycy podziwiając po drodze  widok na Borową.

    Wychodząc z lasu trafia się na pagórek z masztem telekomunikacyjnym, skąd jest całkiem przyjemny widok.

    Szeroki widnokrąg z Górami Suchymi i Głuszyca w dole. Ładnie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz