Słoneczna pogoda zachęciła mnie do górskiego spaceru. Otworzyłem więc mapę i padło na Lirnik, gdyż sporo wokół niego kolorowych piktogramów, a także zaciekawiły mnie Diamentowe Skałki. Moją uwagę zwrócił też Garncarz z pozostałościami zameczku Klingenburg. Szybko więc opracowałem prowizoryczną trasę i w drogę.
Punktem wyjścia był Drogosław, dzielnica Nowej Rudy, skąd udawałem się do Jugowa mijając jeden z wielu wiaduktów atrakcyjnej linii kolejowej Wałbrzych-Kłodzko.
Początkowo trzymałem się żółtego szlaku wiodącego przez Pniaki m.in. na Kalenicę. Lirnik jest o wiele bliżej, właściwie to góra "z brzegu", którą od razu się zauważa.
W Pniakach zostawiam szlak i odbijam na wschód asfaltową drogą, wiodącą w kierunku Przygórza podnóżem Lirnika.
Z drogi zdarzają się ładne widoki na Górę Św. Anny i Krępca we Wzgórzach Włodzickich.
Lirnik jest grzbietem o stromych stokach po północnej i południowej stronie. W przeszłości był eksploatowany i jest ciekawym miejscem dla geologów. Zdobywanie go zacząłem od południa wkraczając do lasu niewielką dróżką. W czasie podejścia z uwagą obserwowałem płochliwą przyrodę.
Przyroda mnie także miała na oku.
Po intensywnym, ale niezbyt długim podejściu liściastą alejką, znalazłem się na grzbiecie góry.
W najwyższym punkcie żadnych oznaczeń nie ma, tylko zagłębienie w ziemi przykryte liśćmi, być może coś tu kiedyś tkwiło.
Zanim wyruszyłem grzbietem na wschód postanowiłem trochę zwiedzić górę idąc w przeciwną stronę. Najpierw rzucił mi się w oczy szkielet niewielkiego szałasu. Zwierzęta go raczej nie zrobiły więc ktoś oprócz mnie na tę górę właził.
Nieco dalej natknąłem się na granicznik, który na mapie jest oznaczony na wysokości 621,3 m.n.p.m. (Lirnik 634,4 m.n.p.m.).
Chadzając tak po wzniesieniu jeszcze kilka razy miałem sposobność spotkać muflony. Niestety szybko uciekały po stromych stokach. Gdy nachylenie grzbietu zaczęło się szybko zwiększać zacząłem wracać.
Łagodnie opadającym grzebieniem ruszyłem wąską ścieżką na wschód, momentami przedzierając się przez gęste, na szczęście bezlistne zarośla. Po drodze wpadłem na dziurę w ziemi. Wygląda na to, że ktoś tu coś wydobywał.
Kawałek dalej: Diamentowe Skałki. Podobno występują tu różne minerały ale pozyskiwanie ich jest zabronione, gdyż skałki podlegają ochronie. Są pomnikiem przyrody nieożywionej.
Około sto metrów na północ od skałek znajduje się wielki plac będący skrzyżowaniem leśnych, szerokich dróg.
Zabieram się szlakiem rowerowym trawersującym stok Wolicy i schodzę do doliny potoku spływającego spod Wigancickiej Polany.
Po drugiej stronie potoku stoi góra Dziczek, którą trawersem obchodzę pnąc się coraz wyżej, a z każdym krokiem widoki są coraz bardziej nęcące. Góra Garncarz, na którą zmierzam, a za nią Garbiec i Golec. 3G.
Warto nieraz zejść z utartych szlaków, by wędrować nieznanymi drogami i odkrywać je dla siebie, bo choć nie są popularne, to dostarczają niemało przyjemnych doznań, głównie estetycznych.
Z Dziczka zszedłem dróżką do doliny Piekielnicy, którą prowadzi czarny szlak z Przygórza na Przełęcz Woliborską. Z biegiem potoku ruszyłem w stronę Garncarza.
Na łące tuż pod górą spotkałem po raz kolejny tego dnia muflony. Tym razem tylko samice z młodymi.
Słabo przetartą ścieżką zacząłem podchodzić po stromym stoku góry aż osiągnąłem apogeum. Cóż, spodziewałem się więcej śladów po średniowiecznym zamku.
Z całą pewnością ziemia kryje więcej rudymentu. Muszę użyć sporo wyobraźni aby zilustrować sobie jak mogła w tym miejscu wyglądać XIII-wieczna budowla. Sam wierzchołek jest kopulasty ale nieco poniżej jego jest w miarę równo.
Zamek Klingenburg podobno był strażnicą postawioną dla ochrony szlaku handlowego ze Śląska do Czech, który przechodził u podnóża góry. Około XV wieku w zamku rezydowali rozbójnicy a pod koniec tegoż stulecia został wysadzony i od tego czasu zarastał.
Z Garncarza (Quingenberg) skierowałem się na południe i dotarłszy do drogi leśnej zmierzałem już do Woliborza mijając dwie górki: Garbca i Golca. Przechodząc przez Wolibórz zwróciłem jeszcze uwagę na przydrożny krzyż pokutny stojący na czyjejś posesji.
A przed remizą miejscowej straży - efektowny wóz strażacki.
Krótką, przyjemną wycieczkę po Górach Sowich kończę tak jak płynąca obok Woliborka - w Nowej Rudzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz