Stało się już moją tradycją, iż co roku w okolicach rozpoczęcia kalendarzowej wiosny wyruszam na jej powitanie lub poszukiwanie na Szpiczaka. W tym roku dzień wagarowicza wypadł w sobotę, a że także pogoda dopisała więc wszystko idealnie się ułożyło.
Wystartowałem z Łomnicy najpopularniejszą trasą na Szpiczaka, wiodącą ulicą Ustronie przez Radosną. Zima jeszcze nie dawała za wygraną.
Trasa idzie obok starego cmentarza z 1775 roku, skąd widać już wierzchołek Szpiczaka.
Od mojej ostatniej tu wizyty minął rok i widzę, że zmianie uległo ogrodzenie. Na lepsze.
Na niektórych odcinkach drogi ubity śnieg poddany działaniom słonecznym tworzył ślizgawki, co na swój sposób uatrakcyjniało wędrówkę, choć jej nie ułatwiało. Wreszcie po mozolnym podejściu dotarłem do granicy państwa, do Rozdroża pod Radosną (wg "Sygnatury"), chociaż bardziej pasowałoby "nad Radosną".
Wraz z czeskim niebieskim szlakiem oraz zielonym granicznym udaję się w kierunku Szpiczaka dochodząc do rozcestníka "Pod Ruprechtickým Špičákem", gdzie znajduje się dawne turystyczne przejście graniczne.
Z tego miejsca zaczyna się konkretne podejście na Szpiczaka, a że stok jest północny to śniegu na nim nie brakuje. Oryginalnie skomponowana ławeczka na rozdrożu jest ostatnim miejscem na nabranie sił przed atakiem na Szpiczaka po stromiźnie.
Ja jednak wybieram dłuższą drogę prowadzącą czeską stroną: raz, że północny stok wydaje się śliski; dwa- od tamtej strony jeszcze nie wchodziłem. I tak przekroczywszy granicę państwa obchodziłem górę szlakiem rowerowym czy też narciarskim z walorami widokowymi.
Po sąsiedzku góra Světlina, którą miałem okazję już kiedyś odwiedzić.
Wkrótce znalazłem się po południowej stronie góry, gdzie przyłączyłem się do szlaku żółtego, najłagodniej ze wszystkich wiodącego na szczyt.
Piękny, słoneczny dzień, toteż nie tylko ja wybrałem się na Szpiczaka. Schodzący z góry polscy turyści pozdrawiali mnie w języku naszych południowych sąsiadów. Czyżbym wyglądał "po czesku"? Na szczycie najpierw odwiedziłem punkt wysokościowy, znajdujący się kilkadziesiąt kroków na północ od wieży.
A potem na górę.
Panorama 360°, to, co tygrysy lubią najbardziej. Na północy: Włostowa, Kostrzyna, Suchawa, Waligóra.
Dolina bezimiennego potoku wpadającego do Złotej Wody: po lewej Jeleniec i Gomólnik Mały, na horyzoncie Góry Sowie z Włodarzem, pod nim Głuszyca a po prawej stronie doliny Kościelec i Široký vrch.
Široký vrch, za nim ledwo widoczny Płoniec, na lewo Kościelec, na prawo za nim Raróg, w oddali widoczna Włodzicka Góra a najdalej Wielka Sowa.
Ruprechtice.
Ze Szpiczaka szlakiem niebieskim, a także zielonym granicznym zmierzałem na Široký vrch, graniczną górę, która polskiej nazwy nie ma. Ze stoku widok na Ruprechtický Špičák.
Wierzchołek góry, jak sugeruje nazwa, jest dość rozległy, z ładnymi widokami.
Zejście z góry łagodne nie było i do tego miejscami śliskie ale dałem radę.
A za chwilę kolejna górka: Płoniec lub też Javorový vrch.
Jednak jej najwyższy punkt znajduje się już po czeskiej stronie, tworzy go krąg wyschniętych pniaków. Stumphenge.
W dół nie schodziłem zielonym lecz niebieskim szlakiem, o wiele bezpieczniejszym ze względu na pochylenie i grunt. Dotarłem tak do rozcestníka.
Stamtąd już nieoznaczoną dróżką w dół do szlaku rowerowego i wraz z nim w stronę Łomnicy aż do górnego krańca wyciągu orczykowego a potem wzdłuż niego do Łomnickiej Chaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz