sobota, 21 lutego 2015
SUCHA - NIEZBYT MĄDRE ZIMOWE WEJŚCIE
Od dawna intrygowała mnie góra stojąca tuż obok Borowej i zastanawiałem się czy prowadzi na nią jakaś dróżka. Nadeszła pora by to sprawdzić.
Krótką, lutową przechadzkę zacząłem w Jedlinie-Zdroju, na stacji kolejowej, której budynek pełni dziś inną rolę niż kiedyś.
Idąc ulicą Dworcową oraz niebieskim szlakiem wzdłuż torów, mam po prawej stronie Jedlinę, a właściwie jej najbliższą mnie część - Suliszów.
Po kilkunastu minutach docieram do Glinicy - kolejnej dzielnicy Jedliny, gdzie przy wiadukcie i tunelu łapię szlak żółty.
Ulicą Ogrodową wkraczam do Parku Krajobrazowego Sudetów Wałbrzyskich mając świadomość, iż zaraz zacznie się podejście.
Ostatnim budynkiem przed wejściem do lasu jest grożąca zawaleniem ruina ceglanego domu.
Podchodziłem mozolnie zboczem doliny a śniegu przybywało wraz z wysokością. Suchą miałem już blisko.
Po drodze, przy powalonym drzewie, napotkałem podążające w przeciwnym kierunku rozbawione towarzystwo, którego jeden z członków poruszał się z pomocą innych, nieco mniej owładniętych działaniem alkoholu. Być może to jedlińscy kuracjusze.
W końcu dotarłem do Przełęczy pod Borową. Z jednej strony znana i spenetrowana Borowa a z drugiej nieznana i tajemnicza Sucha.
Z przełęczy, według mapy, jest na wierzchołek Suchej jakieś 200 metrów w linii prostej, ale stok jest stromy, więc wybieram dróżkę trawersującą go. Jednak po pewnym czasie stwierdziłem, że dróżka niezbyt zadowalająco podchodzi w stronę szczytu toteż ją zostawiłem i zacząłem wspinaczkę. Zmrożony, niepewny śnieg, duże nachylenie i nieprzyjemny wiatr - te czynniki nie ułatwiały podejścia ale sprawiały, że było dość niebezpiecznie. Jeden fałszywy krok i mogłem się stoczyć. Szczęśliwie jednak wdrapałem się na wierch i mogłem poczuć ulgę.
Niestety wierzchołek mnie rozczarował. Wokoło wiele leżących, powycinanych drzew, aż trudno się poruszać, istny tor przeszkód. Widoków także niewiele, jedynie sąsiednia Borowa dobrze widoczna a to tylko dzięki zimowej szacie roślinnej.
Kręciłem się trochę po szczycie szukając chociaż śladu ścieżki ale na nic to. W dół schodziłem północnym, dłuższym stokiem ale wcale nie łagodnym. Jak to się stało, że wbrew prawom fizyki ani razu nie zaliczyłem wywrotki, nie są w stanie wyjaśnić nawet najtęższe umysły naukowe, a co bardziej religijni mogą rozpatrywać sprawę wyłącznie w kategorii cudu. Tak czy owak znalazłem się w dolinie, na Pokrzywiance, którą czarny szlak prowadzi na Przełęcz Kozią.
Z przełęczy Sucha wygląda jak wiele innych gór, ale dała mi w kość solidnie jak żadna inna.
Dalej, już bez emocji, szedłem żółtym i niebieskim szlakiem docierając ponownie do do Przełęczy pod Borową rzucając okiem na stok Suchej, po którym wchodziłem.
Następnych kilkaset metrów szlak niebieski dzielił z czerwonym aż do Rozdroża pod Borową. Ślady na śniegu wskazywały, że ktoś na dach Gór Wałbrzyskich niedawno wchodził.
Spod Borowej już tylko niebieskim dochodziłem do Ptasiego Rozdroża, przełęczy, z której rozchodzi się osiem dróg.
Wybrałem malowniczą (choć pewnie jesienią bardziej) drogę wcinającą się w stoki gór Rybnickiego Grzbietu, schodzącą do Glinicy.
I tym przyjemnym akcentem zakończyłem swoją wycieczkę tam gdzie zacząłem, w Jedlinie-Zdroju (Suliszowie), wracając z Glinicy tą samą drogą, którą do niej doszedłem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz