niedziela, 2 marca 2014

SVĚTLINA, GRANICZNIK, DZIKIE TURNIE




    Ciąg dalszy wędrówki przez Javoří hory i Góry Suche czyli to samo pasmo o dwóch różnych nazwach. Moim celem były miejsca nieznane przeciętnemu turyście, nie znajdujące się na trasie szlaków, jednakże interesujące.
     Start nastąpił w Łomnicy (koło Głuszycy) i trasa początkowo wiodła drogą przez przysiółek Radosno. Właściwie jest to najpopularniejsza droga na Ruprechtického špičáka, którego charakterystyczną metalową wieżę widać już z daleka.

    Po drodze znajduje się stary, trochę zarośnięty niemiecki cmentarz leśny z 1775 roku. Zachowało się niewiele nagrobków.

     Pamiętam (i mam to także udokumentowane), że jeszcze w 2010 roku na jednym z grobów stał metalowy krzyż, dziś już go nie ma. Czyżby złomiarze tu dotarli?

     Idąc dalej drogą docieram do granicy państwa na ( i tu powołam się na mapę "Sygnatury") Rozdrożu pod Radosną. Biegną tędy szlaki: niebieski i zielony.

    W lewo można dojść na Szpiczaka ale ja zamierzam iść w prawo czepiając się niebieskiego. Na Przełęczy pod Szpiczakiem przekraczam granicę i stromo w dół dochodzę do szerokiej drogi wypełnionej skrzętnie opadłymi jesienią liśćmi, którą bardzo przyjemnie się wędruje.

    Na zdjęciach lotniczych czy satelitarnych wszystko wygląda inaczej, przede wszystkim płasko. Na gruncie jednak zbocza robią wrażenie o czym przekonałem się będąc poniżej szczytu Světliny (796 m.n.p.m.).

     Oczekiwałem, że będzie chociaż jakaś dróżka pod górę ale się przeliczyłem. Zostawiłem więc szlak niebieski i ruszyłem na szagę aż znalazłem ścieżkę wydeptaną przez zwierzynę, którą piąłem się coraz wyżej.

     Jakąś dróżkę w końcu jednak znalazłem i ta prowadziła mnie już na wierzchołek.

     A na nim bezdrzewnie, co było główną przyczyną tego, że akurat tę górę sobie upatrzyłem w internetowych mapach. Liczyłem na widoki i się nie zawiodłem. Z jednej strony widoczny jest Ruprechtický špičák.

     Po przeciwległej stronie Světliny po niebie szybują paralotniarze.

    Na szczycie tkwi uschły kikut drzewa trafionego pewnie kiedyś gromem.

    Generalnie rzecz ujmując to wierzchołek Světliny jest ciekawym miejscem do odwiedzenia bo z widokami.

    Z góry schodziłem ścieżynką w kierunku północnym by po chwili wejść na leśną drogę, którą dotarłem do granicy.

    Granicznym grzbietem wiedzie szlak zielony i nim dalszą wędrówkę kontynuowałem, a że znajdowałem się blisko szczytu Kopicy (803 m.n.p.m.) to odbiłem trochę na zachód i zajrzałem tam na chwilę.

    Z Kopicy ruszyłem na wschód "zielonym granicznym" po drodze trafiając na polanę, z której częściowo widać sąsiednie szczyty: Waligóra i Suchawa za drzewami.

     Goły Czarnek też lekko przesłonięty, za nim Kostrzyna a przed nim Jola.

     Idąc dalej zielonym szlakiem wzdłuż granicy ponownie trafiłem na Przełęcz pod Szpiczakiem, gdzie można zauważyć było niewielki ruch. Pierwszy raz tego dnia spotkałem ludzi na szlaku.

    Z przełęczy pognałem szlakiem rowerowym ale tylko przez chwilę bo wkrótce w lewo odbija dróżka będąca podejściem pod Granicznika (801 m.n.p.m.).

    Przyznaję, że już nie pierwszy raz jestem na Graniczniku, bywałem tu zimą i latem, ale zawsze z przyjemnością nań zaglądam. Odsłonięty szczyt z miłymi widokami dokoła sprawia, iż dobrze czuję się w tym miejscu. Tuż obok znajduje się Ruprechtický špičák.

    Nieco bardziej na wschód - Široký vrch.

    Z drugiej strony natomiast panuje władca Gór Kamiennych - Waligóra.

    Dróżka przechodząca przez wierzchołek prowadzi dalej i łagodnie podchodzi na Dzikie Turnie czyli grzbiet górski o kilku wierzchołkach.

    Kto wymyślił taką abstrakcyjną nazwę, pasującą jak dres na wręczaniu Nobla, tego nie wiem. O ile jeszcze do dzikości można się nagiąć o tyle turnie to już hiperbola. Niemiecka nazwa tego miejsca brzmi  "Die Pläne". Pierwszy z wierzchołków na jaki trafiam mierzy 800 m.n.p.m. ale jest w lesie i niczym szczególnym się nie wyróżnia.

    Kolejny garb jest o wiele bardziej interesujący ze względu na walory widokowe a wychodzi się na niego z lasu.

    Prawie 790 m.n.p.m. znajduje się ta "turnia" i sporo z niej widać. Ze szczytu do wglądu są: Gomólnik Mały, Jedlińska Kopa, Włodarz, Ostoja.

    Schodząc łagodnie dróżką po stoku z przyjemnością obserwuję jak widnokrąg się rozszerza. Po lewej mam Gomólnika, Turzynę i Jeleńca.

     Po prawej Ostoja, Słodna, Kościelec.

    Piękna pogoda potęguje przyjemne wrażenia więc tym większy jest mój zachwyt nad urokiem tutejszych przestworzy ale w końcu niknę w lesie zostawiając za sobą to niewątpliwie atrakcyjne miejsce.

     Kolejną "turnię" (726 m.n.p.m.) przechodzę bez emocji gdyż tak jak pierwsza jest miałka. Bo w lesie i nic ciekawego tu dla mnie nie ma.

    Na ostatnim z wzniesień Dzikich Turni (726 m.n.p.m.) jest ambona myśliwska.

     Niestety widok z niej nie jest imponujący ponieważ drzewa dokoła wydajnie maskują okoliczne krajobrazy.

     Zejść z grzbietu można na dwa sposoby; leśną drogą prowadzącą do Radosnej w przeciwnym kierunku lub na żywioł z góry przed siebie. Druga koncepcja była dla mnie ciekawsza więc ruszyłem po stromiźnie w dół aż zatrzymałem się na drodze, która wywiodła mnie na łąkę na wprost góry Kościelec.

    Po chwili znów zanurzyłem się w gęstwinie podchodząc na kolejną górkę. Ścieżka nie była przyjazna.

    Na szczęście chaszcze były na krótkim odcinku i dalsze podejście stawało się znośne. Po drodze minąłem kamieniste wzniesienie.

    Wreszcie dotarłem na wierzchołek góry, która nazwy polskiej nie ma, mierzy 667 m.n.p.m. i z niemiecka zwie się Riegel.

   Z góry są nawet niezłe widoki na północ i zachód a widać od Waligóry po Jeleńca. W kadrze złapałem Gomólnika, Turzynę, Warzęchę i Jeleńca.

    Riegel był ostatnim wzniesieniem, na które wszedłem. Dalej już grzbietem maszerowałem do Łomnicy schodząc do drogi porębą i widząc jeszcze szczyty Ostoi i Raroga.

    W Łomnicy kończę wycieczkę trwającą cztery i pół godziny.


 

1 komentarz:

  1. Nazwa Dzikie Turnie wywodzi się prawdopodobnie z występujących skał na ich stromych północnych zboczach.(co prawda te do turni też mają daleko) Idąc grzbietem nie sposób na nie trafić.
    Najlepiej udać się niebieskim szlakiem Strefy MTB Sudety
    Pozdrawiam
    P

    OdpowiedzUsuń