poniedziałek, 8 kwietnia 2024

RUDAWSKI PRZEGLĄD SKALNY

 


   Tegoroczna wiosna szybko zaczęła działać, więc aby wyłowić z leśnych czeluści jak najwięcej skalnego kontentu, trzeba czym prędzej udać się w Rudawy Janowickie, zanim jeszcze pączkujące liście drzew, w pełni zaczną zasłaniać ekspozycję. A w Rudawach skał ci dostatek. Za najlepsze miejsce na start uznałem Strużnicę i tego nie trzeba tłumaczyć, wystarczy zerknąć w mapę.
    O tym, że Strużnica to dobre miejsce na wyjście w Rudawy z pewnością wiedzą miejscowi, bo tuż przy szlakach wiodących w góry przygotowali parking i to się chwali.

    Po przekroczeniu Karpnickiego Potoku, będącego dopływem Bobru, można śmiało już cieszyć się pobytem na łonie przyrody.

    Szlaki po chwili się rozdzielają i jakkolwiek bym nie wybrał, to i tak jednym wejdę a drugim będę wracał, zatem najpierw żółty, który przechodzi obok uroczego stawu z wysepką.

    Ale dość już tej sielankowej słodyczy, teraz będzie twardo, można powiedzieć: rockowo. Trasę zaplanowałem tak, aby przechodzić w pobliżu skupisk skał, możliwie bliskich szlakowi. Pierwsze mijam Strużnickie Skały a wśród nich takie egzemplarze jak Leżąca i Dziobata.

    Po drugiej stronie dróżki stoi Skała przy Szlaku. Na pewno nie przesadzono z polotem przy jej nazywaniu, choć wiadomo, że skałkarze potrafią w nazwy.

    Trochę wyżej - a podejście jest mocne - sterczy Żelazko i jak trochę poużywać wyobraźni, to nawet ma sens.

    Strużnickie Skały się skończyły tak samo jak szlak żółty doprowadzający do niebieskiego i przez krótką chwilę idę drogą na wyrównanie oddechu a przy okazji, przed kolejnym podejściem, mam możliwość zerknięcia poza leśne zasieki. A tam, w oddali, bielą się karkonoskie szczyty.

    Jest wśród nich ten ikoniczny i muszę go pokazać.

    Aby trafić pod kolejną grupę skał, zostawiam szlak i nieoznakowaną dróżką pnę się jeszcze wyżej. I w końcu jest, między drzewami. Oto Ząbek.

    Nad nim, przy mniejszym zagęszczeniu drzew, pokazuje się Szuflandia a właściwie tylko jej górna część.

    I właśnie ta nagość wokół Szuflandii, usytuowanej na wzniesieniu, sprowokowała mnie do wejścia na jej wierzch, celem zbadania otoczenia. I znów łapię trochę Karkonoszy, gdzie tym razem celuję w Wielkiego Szyszaka i RTON nad Śnieżnymi Kotłami.

    Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się spora skała nazywana Fajką. Składa się ona z dwóch części: Wiszącego Kamienia i Kazalnicy.

    Nie włażę gdzieś głęboko między skały, tylko ogarniam z zewnątrz, więc mogę dotknąć tylko Kazalnicy, będącej bliżej dróżki.

    Kawałek dalej, ale bardziej oddalona od ścieżki, jest kolejna skała i dostęp do niej nie jest jakoś szczególnie przyjemny, więc tylko zajrzałem na jej tyły. To powinien być Rylec, ale od tej strony trudno stwierdzić.

    Następne ponad półtora kilometra to marsz leśny bez większych ekscytacji, bo choć czasem gdzieś tam pojawi się jakaś skałka, to pojedyncza i daleko. Dopiero po dotarciu ze szlakiem zielonym w Dolinę Janówki, zaczęło robić się ciekawiej.

    Nad potokiem wyrastają bowiem Krowiarki i ciągną się wzdłuż niego wysoko na zboczu. Teren jest jednak mocno zarośnięty i dostrzec dobrze można tylko ten ich fragment, co jest blisko wody. 

    Wzdłuż Janówki, asfalcikiem gładko się idzie, lecz szlak w końcu zostawia dolinę i zaczyna wspinanie na zamek. A na zboczu - Skały przy Krzyżówce.

    Następną formacją po drodze jest Pierwsza Wartownia, przy samej ścieżce. Trudno objąć ją w całości, bo szeroka a poniżej ścieżki trochę stromo.

    Skoro była pierwsza, to musi też pewnie być Druga Wartownia. I jest, jakieś sto pięćdziesiąt metrów dalej. 

    XIV-wieczny Zamek Bolczów już blisko, widać jego Zachodnie Mury, czyli skały, będące elementem obronnym warowni.

    Ostatnio byłem tu blisko dwanaście lat temu. Tak dużego placu przed zamkiem raczej wtedy nie było i do tego utwardzonego. Kładką nad sucha fosą najpierw wchodzi się na barbakan, za nim widać jeszcze wieżę bramną i basteję, przed którą stoi skała Zamkowa Brama.

    Wnętrze barbakanu: wieża bramna, przez którą zaraz będę przechodził, po lewej mur barbakanu z otworami strzelniczymi, po prawej basteja.

    Dziedziniec zamku niskiego z widoczną resztką baszty w murach zamku wysokiego.

    Dziedziniec zamku wysokiego a na nim studnia i pozostałość po domu mieszkalnym, który w pierwszej połowie XX wieku pełnił role schroniska.

    Po lewej skała Jarek, na wprost Kapelania. A schody zawiodą na wierch Kapelanii, skąd są najlepsze widoki z terenu zamku.

    A te najlepsze widoki są głównie zachodnie, troszkę północnych i ciut południowych. Generalnie, jest to przyjemne miejsce na relaks.

    Pierwsze, co rzuca się w oczy, to dwa jędrne wierzchołki Sokolików; Krzyżna Góra i Sokolik, popularne cele wielu wycieczek w Rudawy Janowickie.

    Góry Kaczawskie z najbardziej odznaczającymi się; Leśnicą i Łysą Górą.

    A w Karkonoszach widać tylko to, co mają wysokiego.

    Ruszam w dalszą drogę, czarnym szlakiem, z zamku podchodząc pod Sucha Górę. Skałek wokół sporo, ale te dalsze sobie daruję, bo i tak wśród gęstych drzew słabo to widać, jak choćby Małą Strażnicę.

    Sucha Góra, ze skałkami na szczycie takim jak Strażnica i Orzech. Tego drugiego lepiej wyłapać, bo jest bliżej.

    Przetrzebiony las odkrywa skrawek Głazisk Janowickich, to kawałek od drogi, ale nie zbaczam tam, bo przede mną jeszcze kilka innych ciekawych grup skalnych.

    Koniec żywota czarnego szlaku następuje dość szybko, na rozdrożu Głaziska Janowickie i stąd niebieski mógłby zabrać mnie na Wołka, ale wolę dalszą podróż po skałkach i wybieram kontrkierunek z górki.

    Zaraz za krzyżówką, na zboczu, stoi pojedyncza forma Skała przy Wiacie, wyglądająca trochę jak abstrakcyjna rzeźba. Ja widzę człowieka z plecakiem.

    Następnie mijam Skalne Bramy, choć właściwie nie mijam, tylko idę do nich schodząc nieco ze szlaku. To skupisko zawiera kilka ciekawych utworów skalnych takich jak np. Skała z Sosną...

    Tron...

    Skała z Jaskinią.

    Po mocnym zejściu docieram ponownie nad Janówkę wypełnioną rumoszem, dzięki czemu nie ma problemu z przejściem na drugą stronę.

    Z doliny znów pod górę, ciągle niebieskim szlakiem, w kolejne miejsce napakowane skałami. Tym razem jest tu jedna z najbardziej rozpoznawalnych w Rudawach gwiazda, celebryta, aż dziw, że nie wystąpił w Tańcu z Gwiazdami, jedyny i niepowtarzalny Skalny Most.

    Przy nim jego sąsiedzi bledną a jest ich kilku. Najbliższy jest Przyczółek, ale gdzie mu tam do potężnego ziomka.

    I jeszcze ciut dalej znajduje się Przedmoście.

    Znad urwiska interesujący widok na Góry Kaczawskie. Są tam wszystkie najwyższe w paśmie: Szybowcowa Góra, Leśnica, Łysa Góra, Okole, Góra pod Księżycem, Góra Okopowa, Maślak, Folwarczna, Baraniec, Skopiec, Dudziarz.  

    A po drugiej stronie drogi stoi Piec i wypadałoby mi tam się znaleźć.

    I akurat w kierunku, w którym krajobraz jest najbardziej przestronny, Piec zasłania widok. Pozostaje usiąść na ławeczce i kontemplować, prawie w cieniu drzewa.

    Po drodze do kolejnego atrakcyjnego miejsca, można chociaż częściowo odprężyć zdrożone ciało, głównie stopy, w niewielkim zbiorniku retencyjnym. Co za ulga.

    Kolejne podejście jest już na Lwią Górę ze Starościńskimi Skałami. To również bardzo dobrze znany rejon w Rudawach i chętnie odwiedzany, ale trudno się dziwić, gdyż jest to miejsce z tych apetycznych.

    Na początek największa z tutejszych skał; Starościńska Skała a potem wchodzenie na szczyt Lwiej Góry. 

    Na podejściu Skała z Lwem, dawniej nazwana Mariannenfels na cześć żony księcia Wilhelma Hohenzollerna. Ślady po miedzianym napisie widoczne są dziś jeszcze na powierzchni skały, natomiast pod napisem, na półce, ustawiona była w 1822 roku żeliwna rzeźba lwa czuwającego, która zaginęła w latach 70-tych ub. wieku a odnaleziono ją w drugiej dekadzie XXI wieku nad Jeziorem Złotnickim.

    Na szczycie Lwiej Góry znajduje się skała Widokowa. Prowadzą na nią wykute schodki i jak można się domyślić jej atrybut zawarty jest w nazwie.

    Ale zanim tam wejdę, powęszę jeszcze po wierzchołku, bo skał tutaj nie brakuje. Najwidoczniejszą z nich jest Starościńska Igła.

    Płyty pod Igłą są dobrym punktem obserwacyjnym na wschód i południe, toteż wyławiam z otoczenia charakterystyczne garby. Są bliskie, bo rudawskie: Mały Wołek, Wołek, Dzicza Góra, Bielec.

    Jest Świnia Góra, Skalnik oraz karkonoskie; Łysocina i Czoło.

    No i pozostały karkonoski sortyment a nawet ociupinę izerski.

    Resztę kierunków obejrzę sobie z najwyższego punktu Lwiej Góry, na który wprowadzają nieruchome schody.

    Miejsca tu nie ma za dużo i powierzchnia równa nie jest, ale są barierki i w razie potknięcia jest się czego chwycić. Jest również tablica nawigacyjna pomagająca rozpoznawać wierzchołki w zasięgu wzroku.

    Karkonosze od Śnieżki po Szrenicę i Góry Izerskie od Wysokiego Kamienia po Tłoczynę.

    Piersi Lollobrigidy a dalej Góry Kaczawskie od Leśnicy, przez Okole po Folwarczną.

    Na Lwiej Górze zaczyna się, lub też kończy, szlak czarny i to nim będę już dalej wędrował aż do mety w Strużnicy. Jednak na chwilę zostawiam go zaintrygowany ścieżką odchodzącą w bok, która doprowadziła mnie nad Pieklisko, wyrobisko dawnego kamieniołomu. Jest tu coś w rodzaju punktu widokowego, ale za dużo to z niego nie widać.

    A w dole jeziorko.

    I po drugiej stronie drugie.

    Wracam na szlak i schodzę coraz niżej zbierając w aparat przydrożne skały. Czartówka jest sporą formacją i ładnie się prezentuje.

    Rejon Borówkowej i Szyszki, większość kompozycji jest niżej, na zboczu, ale w zarośla się nie pcham, bo to niemiłe.

    Korzystając z położenia uwieczniam Karkonosze ze sztandarowymi szczytami.

    I kolejna skała przy szlaku, ta zwie się Joker.

    Docieram nad następną grupę skalną: Diabelski Kościół. Nie powiem żeby mi nie przeszkadzała gęstość tych niskich drzewek w poruszaniu i oględzinach, ale jakoś próbuję się odnaleźć i przede wszystkim dotrzeć na dobre stanowisko do fotografowania niektórych skał. Tutaj Mała Turnia a za nią dwie inne interesujące rzeźby.

    To Kiklop i Enis, szczególnie ta druga forma przywodzi pewne skojarzenia i pewnie żeby nie gorszyć turystów, twórcy nazwy pozbyli się z pierwotnego zamysłu jednej litery z przodu.

    Mała Biblioteka.

    I jeszcze złapane z dala Strużnicka Baszta i Mała Biblioteka.

    Od skałek jest dość mocno z góry i do tego luźne podłoże, co powoduje obawę przed wywinięciem salta i jeśli ktoś widziałby mnie z daleka jak asekuracyjnie schodzę, pomyślałby, że biedny dziadzia wybrał się w góry i zgubił balkonik.

    Jeszcze kilka ładnych skałek mijam rozsianych po lesie i powoli opuszczam skałonośne tereny.

    Strużnickie łąki to już zupełnie inny charakter, łagodny, przytulny. Postawione tu ławki zachęcają do spoczynku i radowanie wzroku krajobrazem.

    A widać z nich Karkonosze zamykające horyzont.

    Inna ławka odwrócona plecami do Karkonoszy, żeby patrzeć w wodę i przyglądać się życiu ptactwa, jeśli akurat jakieś tu się znajduje.

    I jeszcze jeden z wielu strużnickich stawów. W tle Bielec i Skalnik.

    Strużnica, widok z parkingu na Krzyżną Górę, to ledwie trzy kilometry w linii prostej.

    W sumie około 12 kilometrów. W rozpoznawania skałek bardzo przydatne były mi zdjęcia ze strony Wałbrzyskiego Klubu Górskiego i Jaskiniowego.



 











    










8 komentarzy:

  1. Cudowne, zwłaszcza Igła.
    A Skalny Most faktycznie trzeba zgłosić gdzieś do jakiegoś Tańca z Gwiazdami.
    Ja też lubię stopy zanurzać w każdym możliwym miejscu.
    Piekne widoki na Karkonosze i Izery.
    Nie Piersi Lolobrygidy tylko Cycki Madonny ;p ;p ;p Wiem, byłam na jednym ;p ;p ;p
    Dzięki za humorystyczny i ciekawy opis wspaniałej wyprawy oraz piekne zdjęcia kochanych gór. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S. To nie jest Tron, to jest Kot :)
    Ale ja dzis kłótliwa ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również moje pierwsze skojarzenie, gdy zobaczyłem tę skałę, to podobieństwo do kota, ale niestety jest to Tron i być może z innej perspektywy przypomina ten mebel. Ja nie obchodziłem tych skał dookoła, bo przeważnie usytuowane są na stromych zboczach i nie zawsze jest to takie łatwe a może być czasochłonne.
      Na obu "cyckach" byłem już kiedyś, fajne rejony, tylko często jest tam dużo ludzi a miejsca na szczytach niewiele.
      W tej wycieczce skupiłem się na skałach, ale widokami nie gardzę i gdy tylko jest możliwość, to dokumentuję pejzaże a Karkonosze często pchają się przed obiektyw.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajna wycieczka. Skały ciekawe ;)

    Przy kolejnej wizycie na Lwiej Górze, warto podejść kilkadziesiąt metrów w bok ze szczytu, by zobaczyć skałę Dziób. Bardzo ciekawie wygląda, a dojście jest łatwe. Ale trzeba zerknąć na mapie, bo szlaku do niej nie ma.

    Skały w Diabelskim Kościele są oryginalna i zupełnie inne od innych w Rudawach. Warto je przynajmniej zobaczyć z dołu ;) Albo można i tak: https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-OiEsfLrfL1McmFMvhNMAiMS-PpqcUe7y1jA5ftLKjeHkyx4WOsu67llps7D9TLQwPKWAd3z6adfaio7ZipFSFGxciEacG9i_lsd-13JBC6IDlvSeFAZkWJ66JgHyBEnRNRTqFvWb52I/s800/P1290712.JPG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja ekspedycja w Rudawy była robiona pod kątem turysty-łazęgi, aby jak najwięcej zobaczyć i poznać. Ja w skałach widzę bryłę, kształty, skałkarze widzą jeszcze drogi na górę. Nie wszędzie docierałem, bo czasu by mi brakło, łapałem to, co blisko dróg i szlaków. A tego siedzonka na szczycie skały "zazdraszczam", nawet jeśli to Enis ;)

      Usuń
  5. Twój wpis sprawił, że cofnąłem się wspomnieniami do jesieni '20 roku. Wtedy właśnie, dość intensywnie zabraliśmy się z Izą za zgłębianie tematu skalnych osobliwości Rudaw Janowickich. Wcześniejsze wyjazdy nie były pod tym względem aż tak konstruktywne jak tamten. Chyba dotarliśmy do większości opisywanych przez Ciebie miejsc, a także kilku innych. Pobuszowaliśmy poza wyznaczonymi szlakami i odnaleźliśmy miejsca skrywane w leśnych ostępach. Ale warto było. To pasmo jest szalenie imponujące po względem skałkowym , a ponadto odznacza się dużą malowniczością. I mimo tego że nie jest to moje sudeckie NAJ, to jednak w Rudawy wracam zawsze z nieukrywaną przyjemnością i z zachwytem zagłębiam się w tę osobliwą przestrzeń.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie Rudawy przypominają nieco Stołowe, dlatego dobrze się tu czuję. To "katalogowanie" przydrożnych skał to był po prostu pomysł na tę wycieczkę, żeby było o czym pisać a przy okazji sam wiele się dowiedziałem poszukując informacji.

    OdpowiedzUsuń