sobota, 3 marca 2018

ŚNIEŻNIK - CAŁY NA BIAŁO



    Gdy rano sprawdzałem temperaturę za oknem, termometr wskazywał minus czternaście. Niby ziąb, ale jak powiada w jednym ze skeczów Robert Górski: "Jak jest zimno a nie ma wiatru, to jest ciepło". Kierując się tą "mądrością" wyruszyłem do Międzygórza, zatrzymując się dopiero na jego krańcu. O dziwo nie byłem jedynym szaleńcem, który wpadł na pomysł wycieczki na Śnieżnik, zamiast siedzieć w ciepłych bamboszach przed telewizorem.

    Początkowo wybrałem czerwony szlak biegnący wzdłuż Wilczki, którym na górę sunęły liczne grupki spacerowiczów.

    Sam potok, skuty lodem, sprawiał wrażenie obumarłego.

    Na rozdrożu, przy mostku, zostawiam szlak i całą rzeszę turystów na rzecz szerokiej drogi idącej wzdłuż prawego brzegu potoku.

    Argumentami przemawiającymi za wybraniem takiego wariantu były: 1. Ciekawość, bo jeszcze nigdy tędy nie szedłem 2. Nie jest to droga uczęszczana, gdyż większość woli trzymać się szlaku a ustronne miejsca mają swoje zalety 3. Śnieg był rozjechany jakimś czterokołowcem, więc można po śladzie opon iść nie zapadając się.

    Po trzykilometrowym podejściu droga dobija do szlaków z Międzygórza, na rozdrożu pod Żmijowcem.

    Dalej, mimo iż ciągle pod górę, już prosta droga na Śnieżnik. Najpierw jednak Przełęcz Śnieżnicka -  punkt zborny wielu szlaków.

    Od lata 2015 roku znajduje się tutaj Kapliczka Czterech Patronów, postawiona przez leśników w 70 rocznicę Lasów Państwowych.

   Z przełęczy żółty i czerwony wyprowadzają na Halę pod Śnieżnikiem, gdzie ludzi ciągle przybywa.

    Do schroniska dotarłem zgrzany jak nigdy. Przed wejściem na Śnieżnik musiałem spędzić trochę czasu przy herbacie by ostygnąć. A znaleźć miejsce przy stole nie było łatwo, takie tłumy.

    Mróz nie odstraszył miłośników wędrówek i wśród wielu wspinających się w pięknej scenerii na dach ziemi kłodzkiej, byłem także ja.

    Za plecami grzbiet graniczny; Mały Śnieżnik, Goworek, Puchacz, Trójmorski Wierch.

    A na szczycie, oprócz piechurów, także narciarze, psy, czeska para w strojach i sprzęcie z epoki oraz rowerzysta, co mnie najbardziej zadziwiło.

    Słońce ostro uderzało w śnieg a ten intensywnie odbijał światło, co powodowało, iż panowała wokół wielka jasność skłaniająca do mrużenia oczu. Jeśli jednak ktoś posiadał okulary przeciwsłoneczne, to mógł swobodnie cieszyć wzrok przestrzenią dokoła. A jest na co patrzeć. Po drugiej stronie Morawy: Sušina, Podbělka, Slamník. Wybiorę się tam jeszcze tego roku.

    Po przeciwległej stronie Czarna Góra.

   Poniżej szczytu, przy szlaku, można natknąć się na Historický Trojmezník, czyli słupek graniczny na styku Czech, Moraw i ziemi kłodzkiej. Podobny znajduje się także na Przełęczy u Trzech Granic w Górach Bialskich.

    Krajobrazowi efektu przydają też bałwany; oblepiona śniegiem roślinność tworząca ciekawe formy.

    I ponownie przejście przez Halę pod Śnieżnikiem, by czerwonym szlakiem móc zejść już do Międzygórza.

    Kiedyś, tzn. przed drugą wojną światową działała w Międzygórzu skocznia narciarska znajdująca się na stoku Szklarnika. Jest ona naniesiona nawet na mapę rastrową Geoportalu, chociaż dziś można dostrzec jedynie miejsce, gdzie był zeskok. I przy tejże skoczni jest parking, gdzie kończę zimowe, efektownie białe wejście na Śnieżnik.





2 komentarze:

  1. Piękna sprawa. Zimowy Masyw Śnieżnika to dla mnie wciąż jeszcze egzotyka, ale może wreszcie się przekonam? :)
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zimą trzeba mieć trochę szczęścia do aury i właściwie zaplanować trasę. W marcu tego roku wybrałem się w Karkonosze, na Przełęcz Okraj, aby stamtąd zdobyć Śnieżkę. Po około kilometrze zawróciłem z drogi, gdyż zacząłem się coraz bardziej zapadać w śniegu a niestety rakiet nie posiadam. Tego samego dnia jednak zaliczyłem Lesistą i Dzikowiec bez większych problemów. Zadziałał plan B.

      Usuń