Listopad nie należy do moich ulubionych miesięcy, bo mglisto, bezlistnie, ponuro. Ale i tak wolę spacerować w takich warunkach niż w upały, gdy temperatura odbiera wszelkie chęci. Grunt, że nie pada. Ta wycieczka miała się odbyć rok temu z okładem, ale wówczas pogoda pokrzyżowała mi plany i wyszło co innego, zatem po roku znowu byłem pod Andrzejówką.
Wybranym, czerwonym szlakiem (GSS) wyruszam w zamglone Góry Suche, powoli wchodząc na stoki Granicznej (Grenz Berg), górki przy schronisku, z której zimą szusują narciarze.
Z każdym metrem wyżej jest coraz bardziej interesująco. Ścieżka staje się coraz węższa i prowadzi trawersem po stromym zboczu doliny Sokołowca.
Buczyna na zachodnim stoku Granicznej sprawia, iż jest jasno i przestronnie a opadłe liście tworzą miękkie podłoże, pod którym nie wiadomo co się znajduje i do tego śliskie, więc ostrożności nigdy za wiele.
Dolina, gdzie stykają się stoki Granicznej i Bukowca jest bardzo stroma a chcąc iść tym żlebem w dół można dotrzeć prosto do Rozdroża pod Krzywuchą. Ciekawie widać w tym miejscu, jak liściasty las na Granicznej przechodzi w świerkowy na... Bukowcu.
Ścieżka ze szlakiem wynosi w końcu na szerszą drogę zwaną dawniej Tiefe Grund. Warto jednak odbić jakieś dwieście metrów w przeciwną stronę, by stanąć nad wyrobiskiem kamieniołomu melafiru.
Szkoda, że przejrzystość powietrza jest niezbyt dobra, ale w listopadowy weekend trafić z pogodą to jak dodzwonić się za pierwszym razem do rejestracji w przychodni. Oprócz kopalni, widoczny po drugiej stronie trójwierzchołkowy Klin (dawniej Zucker Berg) a w oddali Borowa.
Wróciwszy do drogi kontynuowałem marsz szlakiem, aż do miejsca, gdzie skręca i ostro podchodzi pod górę. Tu także na chwilę zboczyłem z drogi, by udać się na pobliski wierzchołek. Od tej strony Krzywucha (Krämer Berg) wygląda jak pagórek a przecież tu jest jej najwyższy punkt.
Północny i wschodni stok góry jest odsłonięty, tym łatwiej jest dostać się na szczyt, który niczym ciekawym nie zaskakuje, ot widok na sąsiedni Bukowiec.
Po powrocie do szlaku wspinaczka na Bukowca. Na odcinku blisko 250 metrów jest jakieś sto metrów przewyższenia, potem trochę łagodniej. Bukowiec (Buch Berg) to góra o trzech wyraźnych wierzchołkach, z czego ten pierwszy, idąc od Rybnicy, jest najwyższy (898 m n.p.m.) i jeśli wierzyć mapie znajduje się w lesie po prawej stronie, kilkadziesiąt kroków od drogi. Jednak porównując warstwice w mapie ze stanem rzeczywistym na gruncie, to coś tu bardzo nie gra. Teren jest tu w miarę równy, ale w mapie widać wyraźnie zarysowaną wypukłość i mam wątpliwość, czy wysokość podana w mapie jest zgodna ze stanem faktycznym. Niestety wierch oznaczony nie jest a schodziłem spory areał i niczego nie znalazłem, ani tabliczki, ani słupka geodezyjnego. Jedynie mini polana, którą uznałem za najwyższy punkt góry.
Tuż przy lesie, stosunkowo blisko wierzchołka podchodzi kamieniołom. Na ortofotomapie krawędź kopalni jest około 150 metrów od lasu, stan obecny jest taki, że zwały znajdują się przy samym lesie. To kolejna ze znanych mi gór, po Gardzieniu i Przykrzcu, która powoli znika.
Dróżka z pierwszego wierzchołka prowadzi dalej łagodnie w stronę drugiego, nie bez przeszkód, ponieważ są jeszcze ślady niedawnej wichury.
Kawałek dalej jest centralny punkt Bukowca, "rondo" i rozdroże przy drugim wierzchołku góry.
Tutaj szlak niebieski ma swój jeden koniec, kierując się na dworzec Wałbrzych Główny i przechodząc obok trzeciego wierzchołka Bukowca. Mnie jednak ciągle interesuje czerwony.
GSS schodzi do Sokołowska przechodząc obok starego niemieckiego cmentarza założonego w 1926 roku.
Działał on krótko, jeszcze przez kilka lat po wojnie, ale pozostały ślady w postaci nagrobków i ruin kaplicy cmentarnej.
Po wyjściu z lasu oczom ukazuje się Masyw Stożka.
Szlak czerwony w Sokołowsku dochodzi do krzyżówki przy Skwerze Kieślowskiego i leci na Lesistą. W moim planie teraz jest żółty.
Przyjemnie jest się przejść przez klimatyczne Sokołowsko. Obawiam się tylko, że kiedyś ktoś "ważny" odkryje ten zakątek, stanie się on modny i wówczas znajdą się inwestorzy, którzy zaczną stawiać tu cudaczne budowle przekształcając wioskę w wesołe miasteczko. A tymczasem ścieżką przyrodniczą podchodzę doliną Sokołowca.
W miejscu starego wyrobiska wyraj dla zdrożonych podróżnych. Przysiądę i ja.
Trochę wyżej, przy Rozdrożu pod Krzywuchą kolejna wiata, tym razem wypasiona.
Ale to nie koniec. Na kolejnym rozstaju znowu wiata turystyczna; Chatka Marianka.
Trzymając się żółtego szlaku, spokojnie, choć nie bez zmęczenia spowodowanym stromym podejściem, dochodzę do ruin zamku Radosno (Freudenschloss).
Właściwie to niewiele z tego XIII-wiecznego zamku zostało, zachowały się ruiny wieży oraz resztki budynku mieszkalnego a także kawałki murów.
Trzymając się żółtego dotarłem do rozdroża, gdzie mógłbym przeskoczyć na zielony i za pięćset metrów znaleźć się pod Andrzejówką, ale postanowiłem jeszcze podreptać nim dalej a właściwie wyżej.
Doliną między Waligórą i Suchawą wydrapałem się na Rozdroże pod Waligórą, lecz nie zatrzymywałem się na nim. Tutaj spotkałem najwięcej piechurów podczas tej wycieczki. Ludzie przyjeżdżają pod Andrzejówkę, by pospacerować sobie po okolicy z dala od zgiełku. Miły zwyczaj.
Dalsza wędrówka biegła chwilę niebieskim na Suchawę, ale nie na szczyt a trawersem okrążającym górę, notabene widokowym, w stronę Czerwonych Skałek (Der rote Stein). Okazało się, że skałki są poniżej dróżki, niestety dojścia z niej do nich nie ma, bo jest urwisko.
Droga okrążająca Suchawę dochodzi do niebieskiego szlaku schodzącego ze szczytu a dalej szlakiem już do Przełęczy pod Suchawą (Schirlich Wiese). Z niej widać jak ostre jest podejście na sąsiednią górę czyli Kostrzynę (Schirlich Koppel).
Spośród kilku dróg z przełęczy wybieram nieoznakowaną, idącą z powrotem do Rozdroża pod Waligórą, lecz tym razem trawersując południowy stok Suchawy. Chwilami, w tym niewyraźnym krajobrazie, można dostrzec okoliczne góry, jak Ruprechtický Špičák.
Przed rozdrożem, przyczajony w krzakach obserwował mnie ciągnik.
Dalej to już ponownie przez Rozdroże pod Waligórą, przez Przełęcz Trzech Dolin, do Andrzejówki, gdzie spinam klamrą jesienną wycieczkę po Suchych.
www.mapy.cz
Co do Sokołowska mam podobne obawy. Tyle że teraz, sytuacja wydaje się być odwrotna. Mało kto wie o tej urokliwej miejscowości, co przekłada się niestety na zbyt ubogą infrastrukturę noclegowo-gastronomiczną.
OdpowiedzUsuńKiedy jestem w Karpaczu czy Szklarskiej Porębie, to jak najszybciej chcę uciec wyżej, choć nawet tam nie czuję się zawsze komfortowo. Oczywiście wskazane są, moim zdaniem, inwestycje turystyczne, nawet w Sokołowsku, tylko żeby były przemyślane. Niestety obawiam się, czy większość projektów nie zostałaby zrobiona pod tzw. Januszy, którzy przyjeżdżają w góry nie odpocząć, tylko się zabawić, czyli ma być głośno, kolorowo i wszystko blisko albo łatwo.
OdpowiedzUsuńPozdrówka.