sobota, 22 sierpnia 2015

SKALNE GRZYBY





   Skalne Grzyby to grupa skał i skałeczek rozsianych na obszarze pomiędzy Górnymi Wambierzycami a Batorówkiem. Są ich setki, jeśli nie tysiące, ale w Górach Stołowych to żaden ewenement. Tę grupę, w tym konkretnym miejscu nazwano w ten sposób, gdyż wiele z nich przypomina kształtem właśnie grzyby. Niektóre skały posiadają własne nazwy i tu zaczyna się zabawa. Przejrzałem wiele blogów, map oraz innych informacji i stwierdziłem, iż panuje dysonans jeśli chodzi o umiejscowienie niektórych skał. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, więc nie będąc pewien w stu procentach nie mogę stwierdzić niczego autorytarnie, lecz jedynie jestem w stanie przedstawić własne hipotezy dotyczące nazw i położenia. A swoją drogą, to Park Narodowy Gór Stołowych mógłby zadbać, aby przy niektórych, tych charakterystycznych skałach, były tabliczki informacyjne. Tak jest po czeskiej stronie Gór Stołowych.
   Dogodnym miejscem na rozpoczęcie wyprawy do Skalnych Grzybów jest tzw. śląska Jerozolima czyli Wambierzyce. Dlaczego śląska?  Z historycznego punktu widzenia ziemia kłodzka (hrabstwo kłodzkie) to nie jest przecież Śląsk. Wiele okolicznych nazw zaczerpniętych jest z Biblii, jak choćby potok, wzdłuż którego zmierzam w kierunku gór. To Cedron.

   Ulicą Wiejską w stronę Wambierzyc Górnych prowadzi szlak niebieski. Przy posesji nr 20 znajduje się krzyż pokutny z 1594 roku. Związana jest z nim historia miłosna, którą opisał w swojej książce Marian Gancarski, a nosi ona tytuł "Wambierzyce. Od czasów najdawniejszych do współczesnych. Monografia." Stojąca przy krzyżu tablica przybliża tę historię.

    Nieco dalej, przy tej samej drodze, mieści się gospodarstwo agroturystyczne ze skansenem dawnego sprzętu gospodarstwa domowego oraz mini zoo, a wszystko należące do wspomnianego wcześniej Mariana Gancarskiego.

     Nie zaglądam jednak do środka (byłem tu już wielokrotnie) lecz pędzę dalej. Na krańcach wsi mijam obóz szkoleniowy młodzieżowych drużyn pożarniczych z woj. pomorskiego. Fajna lokalizacja.

    Pomiędzy miejscem gdzie się znajdowałem a moim pierwszym celem wycieczki było jakieś 250 metrów różnicy. W pionie. Aby dostać się na Pielgrzyma, którego część widać wystającego z zarośli, trzeba pokonać znaczną różnicę wzniesień.

    Po wejściu do lasu zaczyna się Park Narodowy Gór Stołowych i podejście.

   Niebieski szlak doprowadza do rozdroża pod Pielgrzymem, gdzie pięknie prezentuje się nowy drogowskaz.

    Aby dostać się na punkt widokowy trzeba podchodzić zielonym między blokami skalnymi, które z dołu robią wrażenie.

    Na sam taras widokowy prowadzą schody.

   Pielgrzym to tzw. bastion skalny składający się z dwóch baszt. Na jednej z nich znajduje się punkt widokowy.

     Nie tak dawno został on na nowo odkryty, gdyż kiedyś pełnił podobną rolę ale z czasem został zapomniany i omijały go szlaki. A widoki zeń są bardzo przyjemne, na Wambierzyce i drogę, którą tu docierałem oraz Góry Sowie.

    Po powrocie do rozdroża w dalszą drogę ruszyłem zielonym szlakiem mijając potężne Baszty oraz zarośnięte już wyrobisko po dawnym kamieniołomie. Z drugiej strony nad wyrobisko prowadzą już prawie zatarte schody.

    Nieco dalej zaczynają się Słoneczne Skały, przez które przeprowadza szlak zielony. Na szczęście przy grupie skałek znajduje się krótki niebieski "łącznik" ze szlakiem czerwonym, z którego oczywiście skorzystałem.

     Już przy czerwonym szlaku (Główny Szlak Sudecki) przechodzi się przez Skalne Wrota czyli dwie wysokie skały układające się w kształt bramy. To nie jedyne Skalne Wrota w Górach Stołowych.

    Kawałek dalej jest skałka, która różnie jest odczytywana. Na kilku blogach znalazłem ją jako Głowa Psa, na innych Głowa Psa wygląda zupełnie inaczej. Faktem jest, że wspomniana skała według wszystkich dostępnych mi map znajduje się właśnie gdzieś w tej  okolicy.

    Niedaleko wierzchołka góry Borowik szlak czerwony wchodzi na Krzywą Drogę, to szeroki leśny trakt. Przy wiacie na rozdrożu, krzyżuje się on ze szlakiem żółtym.

    Właśnie żółty wydaje się najobfitszy w różnego rodzaju skałki, więc nie mam wyboru. Co chwilę to z jednej, to z drugiej strony drogi pojawiają się piaskowcowe formy. Przy ostrym skręcie szlaku stoją dwie figury skalne: Adam i Ewa.

    Większość skał nie ma swoich nazw, ale od czego jest wyobraźnia. Właśnie minąłem walenia wyłaniającego się z wody.

    Trochę dalej znajduje się skała, która w wielu publikacjach przedstawiana jest jako Głowa Psa. Rzeczywiście podobieństwo jest, natomiast według map w tym rejonie umiejscowiona jest skała o nazwie Młot, co także pasuje do wyglądu owej.

    Inną ciekawą formą skalną jest ta przypominająca mi dwoje wędrowców z plecakami. Mało tego, widzę nawet, iż są to mężczyzna i kobieta.

    Grzybów natomiast jest wszędzie pełno. Dwa Borowiki?

Przez jakiś czas szlak żółty wędruje z niebieskim, ale po chwili znów każdy biegnie w swoją stronę. Ja konsekwentnie prę żółtym między niezliczonymi skałami.
    
     Pod Rogaczem na rozdrożu znajduje się wiata. Tu żółty szlak krzyżuje się z czerwonym.

    Żadnym z nich jednak nie ruszyłem w dalszą drogę, lecz szlakiem rowerowym, którym dość szybko dotarłem do drogi ze szlakiem... żółtym. A przy drodze kamień milowy.

    I znów wędrowałem po żółtym obchodząc wzniesienie z Żabą, by na krótko na nie zajrzeć z ciekawości, gdyż gdzieś tutaj jest skała zwana Perłą Ducha Gór. Która to jest, nie mam pojęcia, natomiast jedna z nich jest bardzo charakterystyczna i przypomina jakąś postać.

   Nieco dalej, na stoku Rogacza, znajdują się Piętrowe Grzyby.

    I tak żółtym doszedłem ponownie do rozdroża, lecz już dalej wybrałem czerwony,  zmierzający do Wambierzyc. Schodząc z Rogacza mijam niewielką kapliczkę. Przypomniała mi się anegdota jak to dawniej ksiądz chodził z wizytą duszpasterską po domach w Studziennie (dla miejscowych to ciągle jest Studzienna) i stwierdził, że nie wstąpi do schroniska "Rogacz" (dziś ośrodek "Pod Rogaczem"), gdyż nazwa nawiązuje do diabła a on w takie "złe" miejsce nie zajrzy.

    Zbliżając się do Studzienna przechodzę obok kolejnej kapliczki. Ta jest z roku 1831 a jej wnętrze wyłożone jest koksem.

    Dotarłszy do asfaltu znów natrafiam na kapliczkę-obraz przedstawiający św. Rodzinę uciekającą do Egiptu. Oczywiście przez Wambierzyce.

    Studzienno to mała wioska licząca 29 mieszkańców (2011 r.). Kiedyś było tu o wiele więcej gospodarstw, o czym świadczą ślady po zabudowaniach, ale z czasem się wyludniała, gdyż działalność rolnicza była trudna na tym terenie a do pracy wszędzie daleko. Nawet komunikacja publiczna tu nie docierała, a zimą to już dramat. Świetnie nadaje się natomiast na letnisko, ze względu na atrakcyjne położenie, w związku z czym powstają gospodarstwa agroturystyczne.
    W górnej części Studzienna, przy starym poniemieckim krucyfiksie, rosną dwie białe topole: Maria i Józef, pomniki przyrody.

    Tuż przed ostrym wirażem drogi idącej do Wambierzyc, na stoku Wysokiego Wygonu, znajduje się piękna łąka, z której można podziwiać widoki w kierunku południowym.

     Właśnie na tym zakosie szlak czerwony odchodzi od drogi i podchodzi pod Golca (533 m.n.p.m.) mijając minimalnie jego zagrodzony wierzchołek.

    Sporą niespodzianką było dla mnie spotkanie ze szlakiem zielonym, schodzącym z sąsiedniej góry Drzewna i dołączającym do czerwonego. To stosunkowo nowy szlak, nie naniesiony jeszcze na mapy papierowe. Biegnie on z Wambierzyc do Gorzuchowa przez Suszynę.

   Po krótkim czasie szlaki wychodzą z lasu, co powoduje odsłonięcie krajobrazu z Wambierzycami.

    Im bliżej Wambierzyc, tym więcej widoków. Mnich na tle Szczelińca Wielkiego i Koruny.

    I właściwie można by było szlakami zejść już do Wambierzyc, ale nie ja. Mając po prawej zalesione wzniesienie postanowiłem się na nie wspiąć.

    Kiedy wygramoliłem się na górę Horeb czekała mnie kolejna niespodzianka; następny "świeży" szlak, tym razem czarny: Wambierzyce - Kamienna Góra (nad Polanicą) via Szczytna. Powstaje coraz więcej nowych szlaków w Sudetach, tylko przyklasnąć.

    Na górze Horeb stoi metalowy krucyfiks na kamiennym piedestale. Ta okolica jest bogata w różnego rodzaju kapliczki.

    Kilkaset metrów dalej jest kolejne wzniesienie zwane Synaj, w rejonie którego znajduje się właśnie kilka kapliczek oraz rzeźb.

    Już tak całej dalszej drodze do Wambierzyc towarzyszą budowle kultowe urozmaicając wycieczkę.

     W "Jeruzalem" zacząłem to i kończę tutaj. Oczywiście najbardziej znanym obiektem jest tu bazylika - Sanktuarium Matki Bożej Wambierzyckiej Królowej Rodzin.

    Centrum Wambierzyc to Plac NMP przed bazyliką, przez środek którego przepływa Cedron.

    Nad drogami wjazdowymi do Wambierzyc znajdują się tzw. "bramy jerozolimskie", jest ich chyba pięć, "wodną" (na ulicy Noworudzkiej) rozebrano podczas modernizacji drogi.  Jedną z tych bram jest ta od strony ul Wiejskiej, którą zmierzam na parking kończąc wycieczkę.

 






1 komentarz:

  1. Dziękuję za bloga! Kiedys te topole takie malutkie....

    OdpowiedzUsuń