poniedziałek, 2 października 2023

JODŁÓW - GOWOREK - MAŁY ŚNIEŻNIK

 


    Minęło kilka dni i znów jestem w Jodłowie na górnym parkingu, by stąd kontynuować swoje hybrydowe przejście wokół ziemi kłodzkiej, zakończone ostatnio właśnie tutaj. Tym razem ruszam zdobywać m.in. Mały Śnieżnik, będącym ważnym punktem tego marszu.

    Początkowo trzymam się niebieskiego szlaku, który w tej fazie podchodzi na Wysoczkę. "Lisim Mostkiem" przechodzę nad Podnóżką (daw. Boden Wasser), spływającą ze stoku Puchacza.

    Jak to zawsze podczas górskich wycieczek, mam nawyk szukania miejsc widokowych, gdzie tylko to możliwe. Tym razem trafia się fokus na Igliczną.

    Po kilometrowym związku ze szlakiem, biorę z nim rozwód, gdyż konkurencyjna droga oferuje mi krótsze dojście do Przełęczy Puchacza i to aż o piętnaście minut. 

    Dodatkowo zostałem skuszony obietnicą, że po drodze będzie przede mną odsłonięte to i owo. Faktycznie, trochę tam widać, bo kilka jędrnych wierzchołków Gór Orlickich i jeszcze na dole kawałek Międzylesia, ale żeby to było wiele, nie powiedziałbym, albowiem sporo jest zasłoniętego.

    Mniej więcej w połowie drogi do przełęczy, następuje drastyczna zmiana kierunku i tu już wchodzę na wyższy poziom, gdyż w tej okolicy przekraczam barierę 1000 m n.p.m. a to już poważna sprawa.

    Zbliżając się do Sedla Puchača widzę kopułę pierwszego wierchu tej przechadzki, na którym wkrótce postawię stopę. To Goworek.

    Przełęcz Puchacza, znajdująca się między Puchaczem a Goworkiem, to  duży węzeł sześciu dróg, na samej granicy i dobre miejsce na odpoczynek. Mnie teraz interesuje zielony graniczny, którym będę podchodził na Goworka, nierozerwalnie związanego z Małym Śnieżnikiem.

    A podejście nie jest banalne, gdyż urozmaicone kilkoma estetycznymi detalami. Przede wszystkim spotkanie ze skałą - "Białym Kamieniem". Bílý kámen i Weisser Stein, to czeska i niemiecka jej nazwa, ale można także doszukać się jeszcze innej niemieckiej: Pflaumenpuppe i ta już jest bardziej intrygująca.

    Ponieważ jest możliwość wejścia na nią, korzystam niezwłocznie, aby zaspokoić pragnienie wizualnych delikatesów. Sąsiedni Puchacz pręży się do zdjęcia, niestety niewidoczny jest za jego plecami Trójmorski Wierch.

    To jednak nie wszystko, bo także kawałek Kotliny Kłodzkiej jest dobrze widoczny za grzbietem z Urwistą a nawet to, co po jej drugiej stronie czyli Orlickie i Bystrzyckie. Na horyzoncie można również dostrzec Železné hory oddalone o ponad 80 kilometrów.

    Zwykła ścieżka przestaje być zwykłą ścieżką a staje się kamienistym trotuarem, wprawdzie niezbyt wygodnym, ale za to jakże efektownym. Do tego rdzawe krzewy borówek nadają drodze niepowtarzalnego stylu.

    Pojawia się coraz więcej skałek, które Goworkowi również nadają charakteru, szczególnie w otoczeniu intensywnie barwnych krzaczków.

    Lecz tym, co najbardziej wyróżnia Goworka, to jego zachodni stok, gdzie znajduje się gołoborze a na nim świetny punkt widokowy. Obejmuje on w dużej mierze Kotlinę Kłodzką i pasma wokół niej. 

    Panoramę ogarniam na trzy razy, od lewa do prawa. W oddali Orlickie i Bystrzyckie zlane w jedną masę a z pobliskich daje się wyróżnić przede wszystkim Pątnik, ze względu na swój kopulasty profil.

    Tuż pod nosem jest Wysoczka a za kotliną widać długi grzbiet Jagodnej. W samej kotlinie można zauważyć kilka wiosek, m.in. Domaszków i Wilkanów.

    Śnieżnickie pagóry a wśród nich Igliczna, Suchoń, Czarna Góra.

    Na szczycie Goworka (1320 m n.p.m.) warunków widokowych nie ma, ale warto tu zajrzeć i strzelić pamiątkowa fotę.

    Jako że wchodząc na szczyt oddaliłem się kawałek od szlaku a wzdłuż granicy wiodła wąska ścieżka przez borówczysko, postanowiłem kontynuować marsz właśnie podług słupków, równolegle do szlaku. Takie dziwactwo.

    I tak dotarłem do słupka wyraźnie większego od pozostałych, który dla Czechów jest najwyższym punktem Małego Śnieżnika i zapisali to na nim.

    Dla mnie to sygnał, że muszę zejść z granicy i szukać kulminacji po stronie polskiej. Łatwo nie jest, gdyż mnóstwo ścieżek przecina wierzchowinę, ale z pomocą GPS znalazłem to, czego szukałem.

    Mały Śnieżnik to druga najwyższa góra ziemi kłodzkiej i całej Grupy Śnieżnika, ale ja się tu znalazłem, ponieważ jest to najwyżej położone miejsce gminy Międzylesie. Oprócz tabliczek na jednym z drzew, elementem charakterystycznym jest "wyrastający" z ziemi walcowaty, betonowy słupek.

    Połączony już ze szlakiem, schodziłem z góry na polską stronę i mimo zagęszczenia drzew, udało mi się coś tam dostrzec w oddali. Coś, co łatwo rozpoznać na pierwszy rzut oka.

    Hala pod Śnieżnikiem ze schroniskiem "Na Śnieżniku" brzmi trochę nonsensownie, ale to najprawdziwsza prawda. Ktoś to kiedyś ponazywał i w zasadzie obie nazwy się zgadzają.

    Jest też naturalnie blender w zasięgu wzroku, na szczycie góry, którą będę zdobywał podczas następnej wycieczki.

    Na rozdrożu pod Małym Śnieżnikiem mógłbym właściwie zacząć wracać do Jodłowa, ale chcę teraz jeszcze dotrzeć w jedno miejsce, żeby nie musieć tego robić podczas następnej przechadzki. Zatem jeszcze ponad kilometr wędruję w stronę Śnieżnika.

    Idąc szlakami wiem, że droga prowadzi granicą dwóch gmin. To, co po lewej, jest częścią gminy Bystrzyca Kłodzka i - taka ciekawostka - znajduje się tu pewien wierzchołek. Nie ma on nazwy, nawet starej, jego kota znajduje się 1255 m n.p.m. i okazuje się, że jest to najwyższa kulminacja w tejże gminie, ale nie najwyżej położony punkt. Wlazłem na ten dość rozległy wierch, bo to tylko kilkadziesiąt kroków, lecz niczego odkrywczego na nim nie ma.

    Docieram do kolejnego rozdroża, gdzie sięga już granica rezerwatu przyrody "Śnieżnik Kłodzki", który nie tak tak dawno nieco się powiększył.

    Oprócz drogi do schroniska, jest stąd także łącznik, którym można dojść do szlaku czerwonego biegnącego na Śnieżnik. I to będzie moja następna trasa a na razie wracam do Jodłowa.

    Do końca już będę trzymał się niebieskiego szlaku, przy którym jest kilka ciekawych miejsc do wyróżnienia, np. z walorami widokowymi. Jeszcze raz zatem, podczas tej wycieczki, spoglądam na Śnieżnik i halę, tym razem znad Czarnych Błot.

    Odrobina rzadszego lasu i kolejny widoczek. W dole Wilkanów, ale to, co fascynujące, można zobaczyć dopiero na zbliżeniu, hen na horyzoncie. Karkonosze ze Śnieżką, ponad dziewięćdziesiąt kilometrów w linii prostej, ledwo widoczne, ale jednak.

    Gdy zbliżam się do Wysoczki, moją uwagę zwraca suchy rów biegnący w poprzek drogi. Zerkając w mapy zauważam, iż powinna płynąć tędy woda, ale tak nie jest. W zależności od mapy jest to Czarna albo Wilczka.

    Jest i Wysoczka, taki półwierzchołek, bo bez wyraźnej kulminacji, ani w mapie, ani na gruncie. Widoków stąd nie ma, dlatego to tylko przelotne spotkanie, chociaż miejsce na posiadówkę jest.

    Większość tego odcinka niebieskiego szlaku, to jednak nudna, szeroka, bita droga z drzewami po obu stronach, gdzie tylko drogowskazy na rozstajach zatrzymują na chwilę, gdyż są czynnikiem urozmaicającym. 

    Widłowa Jama to dolina w górnym biegu Goworówki spływającej od Przełęczy Puchacza. Przecinam ją, przystając na chwilę, aby zrobić kilka zdjęć. Ledwo widać płynący potok, tak zarośnięty jest teren.

    A niżej Podnóżka, którą już raz przekraczałem idąc pod górę, na "Lisim Mostku" (daw. Fuchsbrücke).

    I po chwili wielkie skrzyżowanie, asfalt i już Jodłów. 14 kilometrów zrobione.




 






4 komentarze:

  1. Pieknie.
    Cudny widok na Karkonosze i Kotlinę Kłodzką, a ścieżka z kamieni między borówkami wspaniała.
    Blender mnie rozśmieszył okrutnie :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie wszystko co mile dla oka, jest takie dla nóg. A blender to już dość powszechne, choć z nutą sarkazmu, określenie wieży widokowej na Śnieżniku, bo i z zewnątrz trochę go przypomina.

      Usuń
  2. Ech te niesamowite klimaty i widoki Masywu Śnieżnika. Chyba nigdy się już z nich nie wyleczę. Zresztą wcale nie chcę! ;)
    Też uwielbiam to zgrupowanie skał na Goworku, wręcz stworzone do kontemplowania znakomitych widoczków. Co do "blendera" czy "latarni morskiej", to jak na razie większość zdjęć z tą konstrukcją powoduje u mnie reakcje alergiczną. Jednak za kilka miesięcy planuje namacalnie się przekonać, czy w istocie trauma będzie tak wielka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieża na Śnieżniku powoli przyzwyczaja do siebie, wrasta w krajobraz. I nawet z zewnątrz nie jest aż tak okrutnie brzydka, bo jest w połowie z kamienia, reszta szkło, kwestia gustu, ale może być. Natomiast dobre wrażenie, w moim odczuciu, psuje wnętrze, bo wchodząc do środka przenoszę się do blaszanego garażu. Kamień znika a jest dużo blachy i żelastwa.

      Usuń