sobota, 30 kwietnia 2016

JAGODNA CZY SASANKA ?




   Tym razem postanowiłem udać się w Góry Bystrzyckie celem zaliczenia najwyższego ich wierzchołka, zawsze to jakiś pretekst na pieszą wycieczkę. Oczywiście Jagodną już zdobyłem w ramach KSP ale jak wiadomo nie jest to najwyższy punkt Gór Bystrzyckich więc odczuwałem pewien dyskomfort psychiczny. Postanowiłem to zmienić.
    Schronisko "Jagodna" to idealny punkt wyjścia w tutejsze pasmo. Pogoda słoneczna, piechurów sporo, aut na parkingu także.

    Zdecydowałem, że ataku na najwyższy grzbiet Masywu Jagodnej nie dokonam tradycyjnie lecz zdobędę go od zachodu. Tak więc wyruszyłem żółtym szlakiem, tzw. Płaską Ścieżką.

   Ścieżka to nie jest odpowiednia nazwa dla szerokiej leśnej drogi ale i tak ta jest skromna w porównaniu z innymi autostradami znajdującymi się w tych okolicach.

    Po około półtora kilometra szlak schodzi z tej "ścieżki" i delikatnie podchodzi wyżej. Nieco dalej, na łuku, droga przecina Tartaczny Potok.

   Jakieś sto pięćdziesiąt metrów dalej opuszczam wygodną drogę i odbijam w lewo, znacząco pod górę. Po kolejnych kilkuset metrach dobrnąłem do sporego skrzyżowania z Pylistą czy też Popielną Drogą.

    Spośród wielu dróg do wyboru wyłoniłem jedną, idącą początkowo na wschód i nią podążałem. Ta zmieniała kierunek na południowy trawersując zachodni stok grzbietu. Idąc tak czekałem tylko na okazję jaką byłaby jakaś ścieżka odbijająca pod górę. Wreszcie się doczekałem i ruszyłem stromizną. Miejscami widoczne były ślady poprzedniej pory roku.

   Jak w grze platformowej - przeskoczyłem na wyższy poziom będąc bliżej celu ale kolejna droga, ze szlakiem narciarskim, także trawersowała górę i znowu szedłem poziomo.

   Gdybym tą trasą przeszedł jeszcze kilkaset metrów to dalej na szczyt wyprowadziłaby mnie dogodna droga z tym szlakiem. Ale zachciało mi się skrótu i wszedłem na pierwszą lepszą ścieżkę idąca pod górę. Ta kończyła się polaną a dalej gęsta roślinność. Wiedziałem, że do drogi na szczycie jest bardzo niewiele, wracać mi się nie chciało więc ruszyłem na żywioł. Wyszedłem idealnie na Jagodnej, gdzie byli już jacyś ludzie i trochę ze zdziwieniem obserwowali jak z chaszczy wyłania się człekokształtna postać.

    Znajdowałem się na wierzchołku Jagodnej mierzącym 977 m n.p.m. Prowadzi przezeń szeroka, szutrowa droga, którą śmiało można by nazwać leśną autostradą. Według mnie odbiera to tej górze urok.

   Ale jest nadzieja. Coraz powszechniej wiadomym jest, iż najwyższym wierzchołkiem Gór Bystrzyckich jest ten oddalony na północ od Jagodnej o jakiś kilometr. Pędzę tam zostawiając za plecami Jagodnej wierch.

    Na niewielkim siodle między wierzchołkami jest skrzyżowanie i na nim opuszczam szutrową drogę.

    Jest prosto, lekko pod górkę, po trawiastym podłożu.

    Dróżka kończy się na szczycie łącząc prostopadle z inną. A przy tym skrzyżowaniu stoi stara, wysłużona ambona myśliwska.

    Gdzie ja właściwie się znalazłem? To, że jest to najwyższy wierzchołek Gór Bystrzyckich nie ma już żadnych wątpliwości. Ale jak on się zwie? Przeszperałem sporo zasobów internetowych w poszukiwaniu informacji o Jagodnej i okolicy i panuje tu rozdźwięk. Spore opracowanie znajduje się na stronie DOLNY ŚLĄSK, gdzie skupiłem się tylko na interesujących mnie zagadnieniach. Wynika z niego, iż znajduję się na jednym z dwu wierzchołków Sasanki. Zerkając na mapę rastrową Geoportalu.pl, można to potwierdzić a patrząc na ukształtowanie terenu logicznym się wydaje łączenie obydwu wierzchołków.

    Jednak ortofotomapa tegoż Geoportalu umiejscawia Sasankę na północy masywu w towarzystwie Sasina. A co "mówią" stare niemieckie mapy? Ten najwyższy, zwany Sasanką (985 m n.p.m.), środkowy, zwany Jagodną (977 m n.p.m.) i najbardziej na południe bezimienny (949 m n.p.m.) tworzą grzebień o nazwie Heidel Berg czyli Borówkowa Góra, a jak wiadomo borówka nazywana jest potocznie jagodą. Wrzos to po niemiecku Heide, więc przypisywanie górze nazwy Wrzesień jest niepoprawną translacją (chociaż borówka czarna jest z rodziny wrzosowatych). Tak więc Jagodna obejmuje według Messtischblatt trzy wierzchołki. Coś jak Trójgarb w Górach Wałbrzyskich.
Dokopałem się do Monitora Polskiego z 1949 roku, gdzie są zarządzenia o ustaleniu polskich nazw i brzmienia obiektów fizjograficznych. I tak góra Sasanka otrzymuje miano w miejsce Kohl Berg czyli tak jak jest w ortofotomapie Geoportalu. Jagodna to Heidel Berg ale podana jest wysokość 978 m n.p.m. zatem chodzi o konkretny wierzchołek.
 Wygląda więc na to, iż Jagodna to trójwierzchołkowa góra (wiki podaje dwu-), której najwyższym jest ten północny i takie określenie ("Jagodna Północna") wydaje się najodpowiedniejsze, tym samym zgadzam się w tym aspekcie z "wyrypą". Jeśli chodzi zaś o południowy to jednak optowałbym za szczytem 949 m n.p.m. A środkowy to po prostu Jagodna. Moim zdaniem powinno wyglądać to tak:
               No chyba, że są jeszcze jakieś oficjalne zarządzenia, do których nie dotarłem.

   Z wieżyczki na szczycie niewiele jest do zobaczenia. Za niska.

    Szczerbata drabinka prowadząca na nią nie ułatwia wejścia a spróchniałe deski przyprawiają o dreszczyk emocji.

    Mam nadzieję, że nowa rzeczywistość czyli zmiana statusu z "jakiejś górki" na najwyższy szczyt w Górach Bystrzyckich powoli zmieni  jej wizerunek i zachęci leśników do postawienia tu trochę wyższej wieży obserwacyjnej. Oczywiście bez możliwości dojazdu nań samochodem po szerokiej drodze. Dojście jest OK i nie trzeba go zmieniać. Z drugiej jednak strony zbytnia popularność, jak uczy doświadczenie, może czasem zaszkodzić.
 
   Z wierchu powoli schodziłem wschodnim stokiem po dróżce zmieniającej się w ścieżkę, do drogi ze szlakiem niebieskim. Gdybym od strony drogi próbował zdobyć górę to z pewnością nie znalazłbym tego miejsca. Drogę od lasu oddziela wielki rów a ścieżka jest prawie niewidoczna.

   A po przeciwnej stronie drogi widok na Masyw Śnieżnika. Niestety w tej okolicy na więcej nie ma co liczyć.

   Na łuku droga przechodzi przez prawie niezauważalny wierzchołek o wysokości 965 m n.p.m. określany na większości map mianem Sasanki. To Stephans Berg co można przełożyć na "Stefankę" lub (jak to zostało napisane w  jakimś opracowaniu) "Szczepankę".

   Dalej droga biegnie w dół aż gwałtownie skręca przed wzniesieniem o około 90 stopni.  To wzniesienie to Sasanka czyli Kohl Berg. Następnie dochodzę do Pylistej Drogi i wraz z nią przechodzę przez Sasina. Przynajmniej tak sądzę.

    I tak oto niebieskim szlakiem, najpopularniejszą drogą, której po prostu nie lubię, dotarłem pod schronisko "Jagodna".